Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
Prycham.
- To idź tam za mnie. - śmieję się. - Będzie prościej.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Theodore Wells. Nie dość, że facet, to jeszcze nie mieszczący się w kategorii wiekowej. Wzbudzę niezłe poruszenie. - Udaję, że się poważnie zastanawiam. - Myślisz, że w to uwierzą? To znaczy, że jestem kandydatem?
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Nie mogę powstrzymać się od śmiechu.
- Wiesz... - ciągnę z szerokim uśmiechem. - Wydaje mi się, że podbił byś wiele serc. - mówiąc to znów wybucham śmiechem.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- No ja myślę. Inaczej mój udział w Eliminacjach nie ma sensu. - Kręcę głową.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Nie mogę przestać się uśmiechać.
- Zdecydowanie... - potakuję. - Jak to możliwe, że wszystko zmieniasz w żart? - pytam śmiejąc się. - Twoja szklanka zawsze jest do połowy pełna. - kiwam głową jak by na potwierdzenie własnych słów. - Zazdroszczę ci tego. - mówię nieco ciszej.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Tego da się nauczyć. - Poważnieję. - Jak się nie ma łatwo w życiu, to trzeba być pozytywnie nastawionym, bo inaczej by się zwariowało. Dlatego chyba cała nasza rodzina jest rąbnięta.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Zastanawiam się chwilę nad jego słowami.
- Pozytywnie zakręcona. - mruczę pod nosem. - Miło jest wiedzieć, że wracasz do domu i zawsze ktoś tam będzie na ciebie czekać. - uśmiecham się pod nosem, a potem smutnieję. - Szkoda tylko, że wszystko jest tak niesprawiedliwie rozdzielone. - myślę o ich siostrze, o małej Lucy, która niedługo porzuci szkołę i zacznie pracować. Potrząsam głową wyrywając się z zamyślenia. - Przepraszam. To było strasznie dołujące. - wzdycham.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Nie musisz przepraszać, bo to naprawdę jest dołujące. - Kręcę głową. - Chcesz wiedzieć, czemu Harmony tak nienawidzi Dwójek?
Ostatnio edytowany przez Theo Wells (2016-02-26 01:10:14)
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Hmm... Dobrze wiem jak zachowują się dwójki. - przewracam oczami. - Wiem jak potrafią traktować trójki i czwórki, a co dopiero myśleć o niższych klasach... - biorę drżący oddech i przenoszę zaciekawione spojrzenie na twarz Theo. - Dlaczego?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Zastanawiam się, po co ja to robię. Mówię obcej dziewczynie historię mojej rodziny. Czemu?
- Wiesz.. - Próbuję dobrać słowa. - Kiedyś była nas piątka. To znaczy mieliśmy jeszcze jednego brata. Aiden był rok młodszy od was i kiedyś jak wracał z pracy napadła na niego trójka pijanych Dwójek. Jak widzisz, już go tutaj z nami nie ma.
Boże. Po co wyciągasz takie historie? Tylko ją zdołujesz. I siebie przy okazji. Dobrze, że Lucy siedzi w drugim pokoju.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Przez chwilę jestem w lekkim szoku. Przymykam powieki. Powiedział mi coś takiego. Przypomina mi się bal. I momęt w którym powiedział mi o tym co Luke zrobił. Mam ochotę znów znaleźć się w tamtej sytuacji. Być po prostu bliżej...
Theo wygląda na naprawdę zdołowanego. Mimo tego, że mój rozum krzyczy abym tego nie robiła przysuwam się bliżej niego.
Co mam powiedzieć? - zastanawiam się. - Że mi przykro? Że mu współczuję... Może i tak ale wydaje mi się, że on nie chce tego usłyszeć. Dlatego postanawiam się nie odzywać. Pomiędzy nami zapada cisza.
Jedyne co słyszę to szybkie bicie mojego serca.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Nie wiem w sumie jak to się dzieje, ale w jednej chwili siedzi obok mnie, a w drugiej ją przytulam. Nie płaczę. Już dawno tego nie potrafię. Po prostu siedzę przytulony do Alex i patrzę tępo w przestrzeń.
To zdecydowanie był zły pomysł, by o tym rozmawiać. Choć może lepiej, że komuś to w końcu powiedziałem? Może mi to pomoże? I przy okazji Harmony. Dobrze by było, gdyby ktoś wiedział, co przeszła i czemu jest czasem taka okropna.
Po chwili odsuwam się.
- Przepraszam - mówię szczerze. - To się już nie powtórzy, obiecuję.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wstrzymuję oddech kiedy jego ramiona mnie obejmują.
To jest złe.
To nie powinno się wydarzyć.
Ale te myśli zdają się być takie odległe...
Odsuwa się za szybko. Wzdycham.
- N-nic się nie stało. - mówię spokojnie i kiwam głową. - Na prawdę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Wzruszam ramionami.
- Czy ja wiem? Jesteś nieśmiała, a ja i tak to zrobiłem. To nie powinno się wydarzyć. W sumie, nie wiem co się stało. To wina tej historii. Niepotrzebnie ci o tym mówiłem.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Mrugam szybko.
- Żałujesz tego... - kwituję.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Żałuję, że cię wystraszyłem. Nie powinienem tego wszystkiego na ciebie zrzucać. Masz własne problemy.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wzruszam ramionami.
- Każdy ma jakieś problemy. - mówię po czym przypominam sobie jego słowa i uśmiecham się. - "Nie możesz wszystkiego chować w sobie. Kiedyś wybuchniesz w najmniej odpowiednim momencie." - cytuję słowa Theo i zerkam w jego stronę. Tak dobrze zapadły mi w pamięć.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Daj mi tutaj Luke'a to wybuchnę. Ale nie będzie ciekawie. - Kręcę głową ze śmiechem. - Żartuję. Chyba. Nie sprawdzajmy tego.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Znów obrócił całą sytuację w żart.
Wzdycham.
- Zdecydowanie nie sprawdzajmy. W ten sposób narobisz sobie kłopotów. - zastanawiam się nad tym co działo się w Komnacie Dam kiedy wszedł Luke, a chwilę po tym jak wyszedł pojawił się Theo i Azrael. Co by było gdyby się spotkali...?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Bo ja jestem taki bezproblemowy i nigdy nie wpadałem w żadne kłopoty, co nie? - Mrugam do niej.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Otrząsam się z zamyślenia. Kiwam głową.
- Tak,tak... - próbuję odtrąć tą myśl. Udaje mi się. Oddycham z ulgą i zastanawiam się co powiedział. I na co właśnie przytaknęłam. Patrzę na niego pytająco.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Patrzę na nią, po czym wybucham śmiechem. Urocze.
- Alex, czy ty się dzisiaj nie wyspałaś? Mam wrażenie, że nie wiesz co się wokół ciebie dzieje. Nie bierz mi tego za złe.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Mimowolnie uśmiecham się.
- Po prostu się zamyśliłam. Zdarza mi się i to w dodatku dosyć często. - mówiąc nie odrywam od niego spojrzenia.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Nie przeszkadza mi to. - Śmieję się cicho. - To nawet urocze.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Policzki mi płoną. Podnoszę się do góry. Czuję jak trzęsą mi się kolana.
- Może faktycznie się nie wyspałam... - przyznaję cicho.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna