Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Masz rację... - przyznałam. Nieśpiesznie ruszyliśmy do windy. Jednak nadal trzyamłam go za rękę. Czułam ciepło bijące od skóry Maxa. Próbowałam zapamiętac jego zpach, jego minę... wszystko. To było warte zapamiętania...
Stanęliśmy przy motocyklu.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Spojrzałem na szczyt budynku i gwiazdy. Uśmiechnąłem się. Noc była chłodna. - Nie jest ci zimno?
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
- Tylko troszkę... - przyznałam nieśmiało, pocierając odsłonięte ramiona.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Zająłem kurtkę i zarzuciłem Awarze na ramiona. Podałem jej kask i założyłem swój. Wsiedliśmy na motor i wróciliśmy do zamku.
*garaż*
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
*kontynuacja ogniska na plaży*
-Jaaaaaay... nawet bym zmienił tą plażę... ale tak mi tu wygodnie... nawet palmy da się znieść... o ile nie mają śmiercionośnych narzędzi przy sobie...- patrzę wymownie na patyk w ręku Sophii.
Offline
Posyłam im złośliwy uśmiech.
- Dobra. Ja jestem mega głodna. Jeśli wam wystarczy do jedzenia piasek to proszę bardzo. Palemka idzie zjeść.- kłaniam się z śmiechem i podchodzę do torby z jadzeniem. Nadziewam kiełbaske na patyk i siadam obok ogniska.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Wrzucam sobie do ust piankę i popijam bimbrem. Zaskakujące. Całkiem nieźle to smakuje.
- Ej, Jake. Obejdziemy się bez tych kiełbasek. Spróbuj pianek z bimbrem! - Patrzę na Soph. - Nie ty, gówniaro. Jesteś za młoda.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Przewracam oczami.
- Poradzie sobie i bez tego. - mówię rozbawiona.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Próbuję pianek z alkoholem.
-Ej! To serio jest dobre! - śmieję się i popijam jeszcze sam bimber- Ale przyznaj się mała... zazdrościsz.
Offline
- Wiadomo, że zazdrości! - Przewracam oczami i się śmieję, po czym wypijam jeszcze bimbru.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Odrywam wzrok od ogniska i odwracam się do nich.
- Jesteście okropni. - śmieję się.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Zawsze do usług, Lady Dean. - mówię i całuję ja w dłoń, zanim zdąży zareagować.
Wybucham śmiechem.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
-Wiemy, wiemy... palmo- śmieję się, pochłaniając kolejne pianki.
Offline
Kiedy Jay całuje mnie w rękę na moje policzki wypływa rumieniec. Cholera. Nic się takiego przecież nie stało. Wdech,wydech. Jest okej.
- Koniec nazywania mnie palmą. - mówię naburmuszona i podnoszę kij do góry. - Myślicie, że da się to zjeść? - pytam patrząc na wpół spaloną kiełbaskę. Znów burczy mi w brzuchu. - Czemu zawsze się spala...
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Bo nie umiesz gotować. - Przewracam oczami.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Pożegnaj się z bezami, Jay. - śmieje się.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Gotowanie to nie pieczenie. Sama mi to mówiłaś. Ciągle mnie upominasz, a teraz się czepiasz! - Wzdycham teatralnie.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
-Ale dla mnie będą jakieś bezy? -szczerzę się przymilnie do Soph.
Offline
- Jasne Jake. -odwzajemniam uśmiech. - Dla ciebie zawsze. - śmieję się i zaczynam zeskrobywać spaleniznę z kiełbaski. Nie chce mi się robić drugiej.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Patrzę na desperckie próby odratowania kiełbasy i parskam śmiechem.
-Sophie przedsiębiorca- nie zrobi nowej parówki, tylko oskrobie spaloną, żeby chociaż pozornie wydawała się zdatna do zjedzenia.
Offline
- Dobra. - udaje poważną. - Zmieniam zdanie. Jake ty tez nie dostaniesz bez. - pokazuje im język i wracam do skrobania.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Podczołguję się do Soph, co musi wyglądać komicznie.
-No, Sophieeeeee... nie bądź taka... chociaż jednego bezika?- robię minę zbitego szczeniaczka.
Offline
- O nie! Nie zaczynaj! - mówię rozbawiona patrząc na jago błagalne spojrzenie. - Dobra już dobra. I tak i siak je zrobię. - zaczynam jeść. - Boże... Ale jestem głodna.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Zaczynam bawić się, rozdmuchując iskierki ognia, które wracają za każdym razem w moją stronę.
Offline
- Zrób bezy, to będziemy mieli co jeść.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline