Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Już mam odejść gdy widzę spuszczaną głowę dziewczyny. Wracam z potworem do ławki. Dotykam jej ramienia i całuje w czubek głowy.
- Do zobaczenia, Mely - mówię miękko w jej włosy i dopiero wtedy odchodzę.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Podnoszę głowę i odporwadzam Kennetha wzrokiem z uśmiechem. - Do zobaczenia, Kenny - mówię lekko rozmarzona. Boże co się ze mną dzieje...?!
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Wchodzę do ogrodów i poprawiam nieco nerwowo sukienkę. Nie mam pojęcia, czego się spodziewać.
Uspokój się. Jakoś z nim rozmawiałaś na codzień. Słowo "randka" tego nie zmieni.
Siadam na ławce i patrz na pałac.
http://www.polyvore.com/del_randka/set?id=207402339
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
KIEDYŚTAM, PO BALU HALLOWENOWYM, JAKIS 7 BIULETYN(czemu tylko ja tak piszę;-;)
Wchodzę do ogrodu, rozglądając się za Delilah. Uśmiecham się, chociaż ta sytuacja nadal jest dla mnie dziwna. Znaczy- tak czy tak poszlibyśmy na randkę, ale jestem pewien, że gdyby mi nie powiedziała, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Chyba
Zauważam ją na ławce, nie widzi, że podchodzę
-Pięknie wyglądasz, Lila.
Offline
Nie wiem, czemu jestem zaskoczona, że tu jest, skoro byliśmy umówieni.
- Dziękuję - mówię nieco dziwnym głosem.
Mam wrażenie, czy komplement jest trochę wymuszony? A może już mam paranoję. A może to dlatego, że sama mam wrażenie, jakbym tę randkę wymusiła.
Uśmiecham się i wstaję.
- Widzę pałac jeszcze stoi, więc wielkiej rozróby po balu nie było? - Przypomina mi się, w jakim stanie zostawiłam Carmen.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Na to wygląda. Andrea musiała porozmawiać chyba z wszystkimi gośćmi, zanim wreszcie ich odesłano- Przewracam oczami.- Carmen i Lily gdzieś się ulotniły...
A Melody cały czas tańczyła z jednym gwardzistą
Offline
Powstrzymuję wybuch śmiechu.
- Och, o nie bym się nie martwiła. Lily wpadła do mnie, a potem wpadłyśmy na Carmen. - Już naprawdę się śmieję. - Powiem ci, że... basen o północy wydaje się o wiele ciekawszym miejscem.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-A mnie zostawiłyście, żebym zanudził się na tym przyjęciu... Mogłyście zadzwonić, przysłać wiadomość morsem, a tak...- udaję urażonego, powstrzymując uśmiech.
Chociaż naprawdę wolałbym posiedzieć z nimi na basenie, niż męczyć się z zagranicznymi gośćmi.
Offline
Rozkładam ręce.
- Przepraszam, ale zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Książęta nie byli tam mile widziani. - Unoszę brew. - No nie mów, że nie bawiło cię towarzystwo elit z zagranicy - mówię ironicznie. - Mi tam szczególnie do gustu przypadł książę Niemiec.
O tak... Prawie usnęłam, gdy z nim rozmawiałam.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Unoszę wysoko brwi.
-Każdemu, kto chciał albo musiał słuchać, opowiadał o swojej eksperymentalnej uprawie kalarep. Kalarep. Co może być eksperymentalnego w warzywie?
Zdaję sobie sprawę, że nadal nie ruszyliśmy się z miejsca.
-Chodźmy, przecież nie będziemy tu stać cały dzień- biorę jej dłoń i ruszam w stronę lasu.
Offline
Idę obok Fabiana, starając się nie okazać, że cokolwiek mnie rusza dotyk jego dłoni.
- Nie mam pojęcia, co może być eksperymentalnego. Coś na pewno. Ale żeby o tym opowiadać wszystkim naokoło? - Kręcę głową i patrzę na chłopaka. - Naprawdę, nie wiem, jak wytrzymujesz ciągłe spędzanie czasu z takimi ludźmi.
Choć zawsze lepsze to niż Andrea.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Muszę. Raczej jeszcze nie widziałem władcy, który zamykałby się w pokoju na całe życie. Ale kiedy...Andrea umrze zostanę koronowany, myślę, że uda się to trochę ograniczyć. Albo wyprawiać przyjęcia na mniejszą skalę.
Offline
Zastanawiam się przez chwilę.
- Myślę, że gdy zostaniesz królem, część obowiązków spadnie na twoją żonę. Szczególnie towarzyskich. - Śmieję się. - Choć zdaje mi się, że pływanie w nocy w ubraniach w trakcie balu nadal nie będzie dobrze przyjmowane.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-W ubraniach...?- śmieję się- Więc nic już nie zostało z sukni Śnieżki, Elsy i córki Draculi?
Offline
Siedzę na ławce, nucąc jakąś nieznaną melodię. Jestem tylko ja, cisza i natura. Nikt więcej...
(http://www.polyvore.com/grey/set?id=207465244)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Widziałam jak Lily wychodzi do ogrodu. Od rozmowy z Fabianem, a potem z królową prawie nie wychodziłam z pokoju. Teraz jednak "śledziłam" niczego nieświadomą Lily. Kiedy weszła do ogrodu zawahałam się chwilę ale zaraz poszłam w jej ślady. Niestety zgubiłam ją z pola widzenia, poszłam tam dokąd wydawało mi się, że mogła pójść. Przez jakiś czas błądzę po ogrodzie aż w kocu na ją znajduję.
O właściwie co teraz? Zastanawiam się zdezorientowana. Uświadamiam sobie, że nie przecież nie mam do niej żadnej sprawy i zdecydowanie nie mam ochoty się drażnić ani wykłócać.
Podchodzę do niej i pomimo zaskoczonego wyrazu twarzy Lily siadam obok. Patrzę przed siebie. Po prostu mam dosyć samotności.
- Nie musisz nic mówić - szepczę nadal na nią nie patrząc. Podwijam nogi i opieram pięty o krawędź ławki. Oplątuję kolana ramionami i opieram brodę na kolanach. Długa czarno-bordowa sukienka ze zwiewnego materiału lekko faluje przy powiewie wiatru.
Nie chce być sama.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Teraz postanowiła udawać miłą? Przyszłam tu aby być... sama. Bo tak naprawdę z Fabianem nie rozmawiałam od wybrania elity, a reszta dziewczyn... mam wrażenie, że są czymś zajęte. Robią o wiele więcej, osiągają niby jakieś sukcesy, przełamują się... Wreszcie odzywam się. Co ona tu robi?
- Czego chcesz? - pytam.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Nic - odpowiadam automatycznie, głosem pozbawionym emocji. Nie odrywam wzroku od białych róż rosnących naprzeciwko. Wyglądają na takie delikatne, niewinne i słodkie, a tak na prawdę ich kolce są okropnie ostre i od razu po pierwszej próbie zerwania tego cudownego kwiatu, kaleczą palce. Przechylam głowę.
Czy ludzie mogą być jak kwiaty? - zastanawiam się, marszcząc lekko brwi.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Nic? - unoszę automatycznie brwi.
Po tym jak zachowuje się wrednie... Na pewno. Gabriella jej coś zrobiła? Fabian? A zresztą, powinnam przestać zajmować się nią. Powinnam zająć się sobą i zacząć rywalizować.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Nic - potakuję.
Przez długi czas siedzimy w ciszy. Szum liści, mój oddech i leniwe bicie mojego serca. Ciepło na policzkach, wywołane przygrzewającymi promieniami słońca. Długo się zbieram zanim w końcu wyduszam z siebie to jedno słowo.
- Przepraszam - mój głos nie wyraża żadnych uczuć. Mam wrażenie, że to słowo nie pasuje do mnie, że źle je wymawiam. Ale przecież to tylko słowo.
Słowa znaczą zbyt dużo.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Odwracam się gwałtownie. Praktycznie... zamieram. A co jeśli to puste słowa? Wiesz jaka jest Carmen.
- Mam nadzieję, że wiesz jaką wartość ma to słowo. - mruczę pod nosem.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Powoli przekręcam głowę w jej stronę.
- Chyba nie do końca - przyznaję szczerze i mrugam kilka razy jak bym dopiero się obudziła.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- To w takim razie po co to robisz? Myślisz jedno, a robisz drugie. Równie dobrze mogłabyś mi teraz powbijać szpile. Nie tego chcesz? - pytam ze zdenerwowaniem w głosie.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Wzruszam ramionami ze spokojem.
- Może... - mruczę pod nosem i wracam wzrokiem do róż. - Zastanawiałam się jak to jest powiedzieć to szczerze - wzdycham. - Ale chyba nie ma różnicy czy powiem to tak czy siak - mówię niewyraźnie. - Z resztą - mamroczę i spuszczam nogi na ziemię. Zaciskam dłonie na brzegu ławki. - Nieważne.
Powinnam wstać i odejść. Ale nie mam na to ochoty.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Mówiłaś to komuś? - pytam. - Kiedyś, szczerze... z nadzieją, że ci wybaczy. - chyba, że woli żyć w kłamstwie. - Bez tych wszystkich szopek, tylko z uczuciem.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline