Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Wasza Wysokość czy to na pewno jest bezpieczne?- przełykam ślinę i uśmiecham się lekko królowej.
Offline
-Tak, jest wystarczająco dużo miejsca. A przewaga, jaką przez to zyskasz będzie bezcenna, naprawdę.
To będzie wielkie wejście, zdecydowanie.
-A teraz pamiętaj, zaczyna się gra. Masz być idealna, pod każdym względem. Pamiętaj wszystko, co ci mówiłam o Fabianie i o kandydatkach. Nie daj się zwieść, jesteś od nich lepsza. Bądź uwodzicielska, ale nie nachalna, swobodna, ale nie nieokrzesana... Wiesz, jak się zachowywać, w końcu jesteś księżniczką.
Offline
- Oczywiście Wasza Wysokość będę perfekcyjna w każdym calu. Zrobię wszystko aby wygrać.- kiwam głową skupiona.- Już teraz mam wchodzić? Wiadomo jak długo będę czekała na Fabiana?- dopytuję.
Offline
Podoba mi się jej podejście.
-Jakieś 30 munut, aż wróci ze śniadania. Mozliwe, że nawet mniej. Jeszcze nie wchodź, mam coś dla ciebie...
Podaję jej małe pudełeczko i patrzę, jak je rozpakowuje. To perfumy. Ale nie zwykle...
-Wiśnia z wanilią. Ulubiony zapach Fabiana, oczarujesz go tym. Są bardzo lekkie, ale wyczuwalne. Aż kuszą, żeby podejść bliżej...
Uśmiecham się chytrzel
Offline
- Ślicznie dziękuję, na pewno będę używać.- uśmiecham się i psikam perfumami. Ładnie pachną.- Teraz już jest ta pora abym weszła?
Offline
-Tak, już czas. Pamiętaj, pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze.
Obserwuję dziewczyne, gdy wykonuje moje polecenie. Czterech moich gwardzstów obchodzi platformę dookoła
-Wiecie, gdzie jechać- mówię i obserwuje, jak się oddalaja
Zaczyna się nowy poziom tej gry.
Ostatnio edytowany przez Andrea Jane Castell (2016-08-04 23:40:38)
Offline
Siadam na schodach i cieszę się wolną chwilą. Rozglądam się po dziedzińcu. Wszystko tutaj jest takie... duże. Aż na wyrost. Korzystając z chwili zaczynam zastanawiać się po co.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Trzymając w ręku gitarę, wchodzę na dziedziniec. Zauważam jakiegoś chłopaka. Czy to nie ten ochroniarz kochanej, Gabrielli?
- Dzień dobry. - witam się z nim.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Zrywam się ze schodów, odwracam i automatycznie kłaniam w pół. - Dzień dobry, panienko. - odpowiadam, starając się ograniczyć akcent, przez co lekko kaleczę angielski.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Czyli to chyba ten ochroniarz.
- Um... Angielski chyba ci nie leży. - stwierdzam.
Siadam obok niego na schodach i zaczynam stroić gitarę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Odrobinę, panienko. - przytakuję i ponownie siadam. Uśmiecham się i wracam do rozmyślania.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Przypominają mi się chwyty do piosenki Michaela Jacksona - Billie Jean. Kiedy kończę nastrajać gitarę, zaczynam powoli grać. Spoglądam na chłopaka. Nie wydaje się jakiś zły. Tym bardziej nie wygląda na złego ochroniarza, Gaby. Ciekawe czy przyjechał tu z własnej woli...
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Zaczynam mimowolnie nucić piosenkę. Przymykam oczy i wciąż się uśmiecham.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Lubisz Michaela Jacksona? - pytam przyjaźnie i zaczynam grać refren.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Należy do sporej grupy moich ulubionych wykonawców, panienko. - przytakuję z uśmiechem
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Zrozumiałam chyba... połowę zdania? Kiwam głową.
- Masz jakąś... ulubioną jego piosenkę? - pytam, uśmiechając się.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Zastanawiam się chwilę. - Smooth Criminal, panienko. - stwierdzam po chwili.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Zmieniam chwyty. Wydawało mi się, że Lucas próbował kiedyś grać Smooth Criminal.
- W tej piosence stosował chyba... walk moon? - unoszę brew, próbując sobie przypomnieć.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Moon walk, panienko. - poprawiam ją - Efektowny, ale prosty.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Kręcę głową.
- Kiedyś w teatrze próbowali nas tego nauczyć, ale im nie wyszło. Jak dla mnie, to za trudne. - śmieję się cicho.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Uśmiecham się. - Wszystkiego można się nauczyć, panienko.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Niby tak... - kończę grać i chowam gitarę do futerału. - Tylko, że pewne rzeczy zajmują po prostu, więcej czasu. A z nim jest już gorzej.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Kiwam głową, po czym coś sobie przypominam. - Właściwie moonwalk to krok, który Michael Jackson po raz pierwszy wykorzystał w piosence "Billy Jean".
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Potrafisz... zatańczyć ten krok? - pytam niepewnie.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Uśmiecham się. - Gdyby mogła panienka podegrać Billy Jean.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline