Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Po prostu... były drobne opóźnienia. - uśmiecham się do niej.
To ta sama Lily, co przedtem. Siadamy na ławce.
- To... wreszcie możesz odpowiedzieć na moje pytania. - mówię spoglądając na jej włosy.
Na Biuletynach widziałem, że były długie, ale teraz... Wygląda prawie jak Roszpunka.
Don't worry, be happy...
Offline
- Już się boję. - mówię żartobliwie, przewracając oczami. - To co chcesz wiedzieć? Królowa, Książę, Kandydatki? - unoszę brew.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Została was czwórka. - zauważam. - Konkurencja się jakoś "zaostrzyła"? - robię cudzysłów w powietrzu.
Don't worry, be happy...
Offline
- Piątka. - poprawiam go. - Jest jeszcze Jej Wysokość, Gabriella. - trzy ostatnie słowa mówię dystyngowanym tonem. Chłopak patrzy na mnie pytająco. - Doszła niedawno. A co ciekawe, wygrywa. W byciu biczą. - mówię.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Ta... Z Norwegoszwecji. - Lily kiwa głową. - A reszta? Rozmawiacie w ogóle ze sobą? - pytam.
Don't worry, be happy...
Offline
- Można tak powiedzieć. - może nie ze wszystkimi... - A ty? Jak Alyna? - pytam.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Alyna... - jakby to powiedzieć - Chciała, żebyśmy kupili mieszkanie. I wyprowadzili się gdzieś dalej. - mówię wreszcie.
Don't worry, be happy...
Offline
Wyprowadzili?
- I... jak na to zareagowałeś? - będzie mieszkał dalej od rodziców.
Jeśli kiedyś wrócę do domu, to jego nie będzie obok.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Nie wiem. To... trochę za szybko. Znamy się miesiąc. Podobno w pobliżu tego co znalazła jest jakieś duże laboratorium, w którym chciała coś opracować. - kręcę głową. - A ty, co o tym myślisz?
Don't worry, be happy...
Offline
- Nie wiem. - mówię zaskoczona. - To twoja decyzja. Ważne, żebyś był szczęśliwy. - silę się na uśmiech.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Błagam cię. - spoglądam na nią z ukosa. - Teraz zaczynasz pieprzyć. Jestem szczęśliwy. - no... nie do końca. - Tylko nie wiem czy jeśli się wyprowadzę dalej, ty nie wrócisz. Chociaż, kto wie co ten Fabian wam wymyśli. A propos, może opowiesz mi coś o nim?
Don't worry, be happy...
Offline
- A co chcesz wiedzieć? - odbijam pałeczkę.
Na niebie zaczynają pojawiać się gwiazdy.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Och, no nie wiem. - mówię z ironią. - Wszystko? Jaki jest? Jak was traktuje? Jakieś szczegóły? - pytam.
Don't worry, be happy...
Offline
- Jest... miły. Odważny, zabawny... - szukam jakichś cech, ale Daniel mi przerywa.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Mówisz, jakbyś próbowała opisać jakąś postać. No, błagam. Przecież na pewno spędzałaś z nim czas. - mówię. - Coś, nie tak...?
Don't worry, be happy...
Offline
- Po prostu, twoja bezpośredniość zaczyna mnie dobijać. - mówię. - Może powinieneś się już położyć?
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Kiedy pokojówki powiedziały mi, że samolot Matta niedawno wylądował, zerwałam się z łóżka i ubrałam wygodną, złotą sukienkę z długim rękawem. Zakryłam pudrem cienie pod oczami. Pozostało nieco śladów po przekrwionych oczach ale na nie nic nie poradzę.
Wyszłam na dziedziniec i od razu zobaczyłam Lily rozmawiającą z jakimś chłopakiem ale nie skupiałam się na nich długo bo chwilę później podjechał duży samochód. Wysiadł z niego wysoki aczkolwiek nie tak szczupły jak zapamiętałam chłopak o brązowych włosach z pogodnym i wesołym spojrzeniem, brązowych oczu.
Uśmiechną się szeroko na mój widok. Zrobiłam dokładnie to samo i ruszyłam w jego stronę. Zapiekły mnie oczy ale nie miałam zamiaru płakać. Na pewno nie na dziedzińcu. Pociągnęłam nosem, a kiedy Matt objął mnie ramionami pociągnęłam nosem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Carmen mocno obejmuje mnie ramionami.
- Księżniczko, ty płaczesz? - pytam pół żartem, pół serio, śmiejąc się cicho. - Na mój widok?
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
- Płacze bo mi żal, jak tak na ciebie patrzę - odgryzam się, a pojedyncza łza spływa po moim policzku.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- No, przynajmniej tyle - śmieje się. Dziewczyna jest rozpalona i cała się trzęsie. - Jesteś chora? - pytam nieco zaniepokojony, odsuwając ją od siebie kawałek.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
- Nie - mówię automatycznie. - Po prostu ostatnio źle spałam i dziś odsypiałam nieco - tłumaczę i biorę głęboki oddech. Przyglądam się mu uważnie.
Tak strasznie się cieszę, że go widzę! Od kilku dni tylko o tym myślałam! Teraz nie mogę uwierzyć, że tu jest!
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Unoszę wysoko jedną brew. Patrzę na prawo, potem na lewo, a później posyłam siostrze znaczące spojrzenie.
- Źle spałaś?
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
- Boże, Matt - mówię śmiejąc się i odpychając od siebie brata. - Jesteś obleśny. O czym ty myślisz? - pytam sarkastycznie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Ja? - udaję zdziwionego. - Ja dopytuję, bo martwię się o moją kochaną siostrzyczkę.
Posyłam je rozbawiony uśmiech.
- Poza tym, ja tylko zasugerowałem...
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Unoszę dłoń przerywając mu.
- Nie kończ. Błagam.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline