Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
Jak coś, jestem tutaj przez cały czas myślę. Jeżeli coś się będzie działo, zainterweniuję. Swoją drogą, gdzie jest Elijah?
Offline
Kręcę głową i patrzę na brata.
Musi zajmować się Corrin. Jak coś, bądź w pobliżu. Wiesz co robić
On kiwa głową, a ja biorę oddech.
Wpierw przejmuję kontrolę nad umysłem Echo i gaszę jej papierosa. Nadal ją kontrolując, podchodzę do niej na wystarczająco daleką odległość, żeby nie mogła mnie dotknąć. Wtedy oddaję jej kontrolę nad umysłem.
- Witaj, Echo - mówię.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Ale miło się zaczyna... - burczę zdenerwowana pod nosem. Patrzę na papierosa na ziemi po czym znów na Mind.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- W której części "Park poza miastem. 1 w nocy. Bez Misty. Będę wiedziała." mówię o tym, że będzie miło? - Pytam zimno i przewracam oczami.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- A od kiedy nie rozpoznajesz sarkazmu, Mind? - odgryzam się.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Od kiedy ty go nie rozpoznajesz? - Mówię. Zmieniam temat. - Jak się czuje Misty?
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Waham się chwilę.
- Skoro chcesz rozmawiać o mojej siostrze to czemu jej nie zaprosiłaś na ta przemiłą rozmowę w środku nocy? - pytam sarkastycznie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Bo jest psychopatką? - Unoszę brew. - No dobrze. Może ty też nią jesteś, jednak w mniejszym stopniu, dlatego wolę z nią rozmawiać.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Zaśmiałam się bez grama radości.
- To komplement z twoich ust. - prycham. - Misty czuje się dobrze. - odpowiadam na jej pytanie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Podobno coś planujecie - mówię sucho. - Może nie ty, ale ona.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Wzruszam ramionami z objętością.
- Świetnie znasz Passe. - mówię spokojnie. - Nawet jak coś wymyśli poinformuje o tym dopiero w ostatniej chwili. - biorę głęboki oddech. - Czego chcesz? - pytam.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Żeby właśnie nic nie wymyślała. Chcę, żeby zostawiła mnie w spokoju. Żebyście obie dały sobie spokój z planowaniem zemsty - mówię lodowatym tonem. - Bo nie ręczę za siebie.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Opadają mi ramiona. Unoszę oczy ku górze.
- Mind... - kręcę głową. - Na serio? - wracam spojrzeniem do dziewczyny. - To tylko cholerne pół roku. Pół roku. - powtarzam podkreślając słowa. - Ja nic nie planuje. Moja siostra nic ci nie zrobi, a ty nic nie zrobisz nam. Jesteśmy sojuszniczkami do cholry!
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Sojuszniczkami? - Śmieję się zimno. - Matko. Przestałyśmy nimi być już dawno temu. Wątpię w to, że twoja siostra nic nie planuje. Mam swoje źródła.
Kręcę głową.
- Może dla ciebie, to tylko pół roku. Nie wszyscy są nieśmiertelni, Briss.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Przewracam oczami.
- Prędzej czy później on ci się znudzi, Mind.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Prycham.
- Jak ty mnie dobrze znasz, Echo. Czytasz w myślach? Wyczuwasz emocje? Ty wiesz cokolwiek o miłości?
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Och... Znowu to samo. Miłość. Zabija. Wyniszcza cię od środka. - zaczynam się denerwować.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
ECHO PRZESTAŃ PIEPRZYĆ BZDURY
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Przewracam oczami.
- Nie czuję się jakoś specjalnie słaba. - Kiwam palcami. Nie teraz. - Powiem więcej. Czuję się silniejsza.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Najwidoczniej nie wszyscy mają tyle pieprzonego szczęścia co ty. - burczę pod nosem. - Dobra. - biorę głęboki oddech chcąc zmienić temat. - Chcesz coś jeszcze? - pytam marszcząc brwi.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Zastanawiam się, jak to rozegrać.
Jeremy? Jesteś mi potrzebny.
Słyszę niemą zgodę ze strony brata.
W jednym momencie oddaję mu mój umysł pod kontrolę. Dziwna sztuczka. W duchu dziękuję Cisco za podrasowanie maski i Wellsowi za pomoc.
To mega dziwne uczucie. Chyba można to porównać z Firestormem albo z Jimmym i Michaelem.
- Nie tak nerwowo - mówi Jeremiah moim głosem. - Jeszcze nie powiedziałam wszystkiego.
Ha! Panienka! Wołam z tyłu mojej głowy.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Unoszę brwi.
- Taak? - pytam podirytowana.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Wtedy czuję, jak moc Jeremiego przepływa przez moje ciało.
Gdybym miała pełną kontrolę nad moim ciałem, pewnie zmarszczyłabym brwi zdziwiona. Nie sądziłam, że aż tak wyćwiczył swój dar.
- Zapomnij o tym - mówię mówi, a w moim głosie pobrzmiewa moc. - Nie wspominaj nikomu o tej rozmowie. A przede wszystkim zapomnij o tym, co się wydarzyło na imprezie u Lindsay.
Czuję, że przestaje już używać swoich mocy. Przejmuję więc kontrolę nad swoim umysłem. Mrugam kilka razy. Tak to naprawdę ja.
- Idziemy na piwo, Birss? - Rzucam jak gdyby nigdy nic.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Marszczę brwi wysłuchując Mind i nagle... Kompletna pustka. Wszystko się rozmazuje, a po chwili znów jest na swoim miejscu.
Przełykam ślinę i trochę zdezorientowana patrzę na szatynkę.
- O tej godzinie? - patrzę na rozgwieżdżone niebo.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
O. Cholera.
To zadziałało. Naprawdę. To znaczy... Ćwiczyliśmy już to wcześniej. (Jeremy brał za cel Elijaha i kazał mu przywalić sobie w twarz. W końcu wyniknęła z tego między mną a moim bratem wielka kłótnia.) Ale nie sądziłam, że to naprawdę wyjdzie.
Wzruszam ramionami.
- O tej porze w barze jest najlepiej.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna