Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wzruszam lekko ramionami i uśmiecham się delikatnie.
- Chyba masz rację. Sporo dziwnych rzeczy spotyka się ostatnio w Insolitam.
Mam niejasne przeczucie, że jest inny niż reszta ludzi z darem. Zerkam na jego zegarek. Ciekawe, co on kombinuje? I po co tutaj jest?
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Nie wiem. W sumie wpadam na chwilę i wypadam zaraz potem. Nie orientuje się tak, jak dwa lata temu.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- Dwa lata temu? - Marszczę lekko brwi, zastanawiając się nad tym. Kim on może być? - Odpowiesz mi, jeśli spytam, czemu akurat konkretnie 2 lata temu?
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Niedokładnie dwa lata. Dwa lata, miesiąc, dwa tygodnie, trzy dni, siedem godzin i 21 minut temu. A nie. - spoglądam na zegarek - 22 minuty temu. Zdarzył mi się śmiertelny wypadek. Z lodówką. Długo by opowiadać. - parskam śmiechem.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- Nie żyjesz - stwierdzam oczywisty fakt. Gratuluję spostrzegawczości. - Wypadek z lodówką? - Kąciki ust mi drgają. - Zamrozili cię, czy może zrzucili na ciebie lodówkę z wysokości? - Przygryzam wargę, żeby się nie roześmiać. Jestem okrutna. - Wybacz, ale bez tłumaczenia zabrzmiało to... głupio.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Mam tą świadomość. Owszem. Jestem martwy. Tak jakby. Posiadam cechy zarówno tych i tych. A co do wypadku. Zamrozili. Ale nie było tak strasznie. Chociaż. Niewiele pamiętam. - bawię się ziarenkiem piasku.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Zamyślam się.
- Może to i lepiej, że nie pamiętasz. - Krzywię się niemalże niezauważalnie. Muszę zmienić temat, bo na samą myśl robi mi się niedobrze. - Co tutaj właściwie robisz? - Zerkam na jego zegarek po raz kolejny. - Wyglądałeś, jakbyś się spieszył.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Pracuję. - kładę ziarno na środku dłoni i zaciskam ją. Po chwili pojawia się w niej mała, zasuszona roślinka. Uśmiecham się. - Przytrzymaj, proszę. - podaję dziewczynie kuleczke.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Nieco zaskoczona łapię ostrożnie kuleczkę w dłonie.
- Ciężko cię rozszyfrować, wiesz? - Mówię, z lekkim uśmiechem na ustach.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Czasami sam siebie nie rozumiem. - zamaczam rękę w wodzie i skapuje kilka kropel na czubek rośliny, która po chwili zielenieje i rozkłada listki. - Róża pustyni.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Przyglądam się roślince oczarowana.
- Słyszałam o nich, ale nigdy nie widziałam - mówię, oglądając kwiat z każdej strony. Podnoszę wzrok na chłopaka. - To jak się zmienia jest niesamowite. - Kącik ust mi drga.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- I przykre. Choćbyś nie wiem, jak się starała, róża zawsze umrze. Zawsze. - pstrykam i roślinka znów szarzeje. - Jednak jeśli o nią zadbasz, to chociaż umrze, zawsze się odrodzi. - nakrywam ręką kuleczkę na dłoni dziewczyny, a kiedy ją odsłaniam, na jej miejscu siedzi motyl. Macha skrzydłami i po chwili wzbija się w niebo.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Wzruszam lekko ramionami.
- Czy ja wiem, czy smutne? Jakaś nasza część musi umrzeć, żeby mogło narodzić się coś nowego. Zawsze tak było. - Patrzę na odlatującego motyla. - Mi daje to raczej... nadzieję.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
Unoszę kąciki ust do góry. - Niestety, nie wszyscy to rozumieją. - kręcę głową.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Śmieję się.
- Bo nikt nie lubi tracić. A poza tym nowe rzeczy są nieznane. Ludzie się tego boją.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- A potem obwiniają o swój pech wszystkich, oprócz siebie. Albo w drugą stronę. Użalają się nad sobą, zamiast podnieść się i iść dalej. - wzdycham - Nie mówię, że to łatwe. Wymaga wielu poświęceń. Ale nic nie daje takiej satysfakcji, jak powrót na właściwą ścieżkę.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Kręcę lekko głową ze smutnym uśmiechem.
- Nie wszyscy mają wystarczająco siły, żeby się podnieść i iść dalej. Nie bądź dla nich taki surowy.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
Drapię się po karku. - Możesz mieć rację. Niestety, szefowie mają trochę inne zdanie. I ciężko je zmienić. - wzdycham.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- Jaka jest twoja praca? - Zadaje pytanie, które korci mnie od początku.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Taaaaaak. - parskam śmiechem - To dość skomplikowane. Najprościej mówiąc, zostałem zrekrutowany na Jeźdźca Apokalipsy.
Ostatnio edytowany przez James (2016-07-09 21:47:56)
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Przez moment stoję bez słowa.
- Daj mi chwilę. Nie codziennie poznaję Jeźdźców Apokalipsy. - Marszczę lekko nos.
Miałam rację, gdy stwierdziłam, że nie jest taki jak inni obdarzeni.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Luzik. - zakładam ręce i podchodzę do Polarisa i klepię go po chrapach.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Jeździec Apokalipsy. Odwracam się, żeby sprawdzić, czy faktycznie mi się nie przewidziało. Albo czy nie śmieje się za moimi plecami.
- Podsumujmy. Umarłeś przez zamrożenie dwa lata temu, a teraz jesteś jednym z Jeźdźców Apokalipsy i jeździsz na koniu po plaży w Insolitam, zaczepiając przy okazji zszokowane dziewczyny? - Zastanawiam się. - Jesteś Wojną, Zarazą, Głodem, czy Śmiercią? I czy to, że z tobą rozmawiam, coś dla mnie oznacza? - Przyglądam się mu nieco podejrzliwie.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Powoli. - odwracam się w jej stronę. - Tak, umarłem dwa lata temu. Tak, zamrożono mnie. Tak, jestem Jeźdźcem. Nie, jeżdżę po całym świecie. Nie, zobaczyłaś mnie, co mnie zaskoczyło, więc się zatrzymałem. Nie, nie jestem żadnym z nich. I nic to raczej dla ciebie nie oznacza. - wyjaśniam spokojnie.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Czyli zazwyczaj ludzie go nie widzą. Dobrze wiedzieć. Nie powinno mnie to dziwić.
- Z tego co wiem, jest czterech Jeźdźców. - Pytam, odruchowo bawiąc się naszyjnikiem. - A skoro nie jesteś żadnym z nich... to kim jesteś?
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline