Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Patrzę na nią przez chwilę, po czym wzdycham lekko.
- Może i masz rację. - Wyciągam w jej stronę dłoń. - To co? Spacer?
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Przyjmuję jego dłoń.
- Na to liczyłam - odpowiadam, splątując nasze palce.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Czytam książkę w salonie gdy do domu wraca Matt.
- Cześć, Matt! - wołam do niego ale ten nie odpowiada.
Przechodzi zdenerwowany przez salon i głośno tupiąc nogami wchodzi na górę. Chwilę później słyszę trzaśnięcie drzwiami.
Zaniepokojona wstaję, odkładam książkę i po cicho wchodzę na górę, ponieważ Melissa ucina sobie drzemkę w pokoju. Pukam do drzwi chłopaka.
- Matthew? - pytam zaniepokojona i jeszcze raz pukam do drzwi. - Co się dzieje?
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Rzucam plecak w kąt i kładę się na łóżku. Niedługa chwila mija, gdy słyszę pukanie do drzwi.
- Odejdź - mamroczę z głową w poduszkę.
Ciocia chyba tego nie słyszy i wchodzi do pokoju. Nie podnoszę nawet głowy. Słyszę tylko ciche zamknięcie drzwi.
- Nie chcę teraz gadać.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Podchodzę i siadam na brzegu łóżka. Delikatnie kładę dłoń na plecach chłopaka.
Nie odzywam się. Najwidoczniej musi terach chwilę ochłonąć, a jak tylko to minię będzie chciał pogadać. Sama przecież nie tak strasznie dawno byłam nastolatką. To takie zabawne.
Cały czas lekko gładzę go po plecach w milczeniu.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Leżę przez dłuższy czas, starając się uspokoić oddech. Różne części ciała od czasu znikają mi co jakiś czas i pojawiają się na zmianę. Nie potrafię nad tym zapanować. Milczę przez cały czas, ale czuję, że ciocia nadal tutaj siedzi.
Po dość długim czasie w końcu się odzywam.
- Mówiłem ci, że Mara wróciła do miasta? - Pytam niby spokojnym głosem, siadając na brzegu łóżka. Włosy mam rozczochrane na wszystkie strony.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Przyglądam się chłopakowi.
- Mówiłeś - potakuję kiwając głową.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Ahm. - Kiwam głową. No tak. Pewnie zrobiłem wtedy niezłe zamieszanie. - No to tak w sumie to się spotkaliśmy.
Nie wiem, jak to powiedzieć. Ręce mi trochę drżą. Co ja sobie wyobrażałem? Wolałbym, żeby ciocia nie drążyła tematu.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Zastanawiam się chwilę nad jego słowami.
- Polubiliście się, a ona teraz wyjeżdża? - pytam chcąc zrozumieć o co mu chodzi.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Kręcę głową, starając się przy okazji zebrać się jakoś na odwagę.
- Nie. Nie o to chodzi. Po prostu. No widzieliśmy się. No i ona... To znaczy ja... W sumie my... No i wtedy... A potem nagle... - Wzdycham. - Nie wiem.
Zapewne ciocia wszystko zrozumiała, Matthew.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Przez dłuższą chwilę nie mogę nic zrozumieć z jego wypowiedzi. Jednak nagle wszystko układa się w całość.
Otwieram usta nieco zaskoczona. Może jednak źle go zrozumiałam?
- Matt - mówię spokojnie i łapie go za rękę. - Co się stało? - pytam dosyć stanowczo.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Drapię się lekko trzęsącymi się palcami wolnej dłoni po głowie.
Ona wie.
- Trochę nas... Poniosło. - Wzdycham i w końcu daję za wygraną. - Mara jest w ciąży. Od miesiąca - mówię cicho.
Oczy muszę mieć wielki jak spodki i przerażone. Wiem, że tak jest. Od kiedy mi powiedziała nie potrafię się pozbyć tego przerażenia.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Puszczam jego dłoń i zasłaniam nią otwarte usta. Nabieram drżący oddech.
- Trochę was poniosło? - pytam, a w moim tonie można usłyszeć pretensję choć nie miało to tak zabrzmieć. - Tylko trochę? - dopytuję zdenerwowana i dotykam czoła.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Trochę... Bardzo? - Mamroczę. Mam ochotę wspomnieć o Jonathanie, ale tego nie robię.
Mam ochotę się schować. Znowu czuję się jak dzieciak. Podciągam kolana pod brodę, chcąc zająć jak najmniej miejsca, po pewnym czasie dosłownie znikając.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Matthew. Nie zachowuj się jak Melissa - upominam go. - To, że ty znikniesz nie znaczy, że to samo stanie się z dzieckiem. - Mrugam kilkakrotnie i rozglądam się po pokoju. - To nie jest zabawa ani jakieś żarty. - Zerkam w miejsce gdzie powinnam widzieć siedzącego Matta, kiedy jednak tak nie jest spuszczam wzrok na swoje palce. - Dziecko będzie mieć dziecko... - mamroczę.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Od razu się pojawiam. Mój oddech przyspiesza. Zrywam się z miejsca jak oparzony.
- Ciocia myśli, że mnie to bawi?! - Wytrzeszczam oczy z niedowierzaniem. - Czy wyglądam jakby mnie to bawiło? - Tym razem już cały się trzęsę. - Ja tego nie chciałem! To dziecko powinno żyć w normalnym domu! Ja... Ja się dostałem na studia do Nowego Jorku! Jak mam się nim zająć? Mara pojedzie ze mną? - Zaciskam zęby. - Nie jestem dzieckiem. Nie zapominaj, że mam prawie 20 lat. Jeśli będzie trzeba, oleję Julliard.
W gardle formuje mi się gula. Oleję Julliard. Przygotowywałem się do tego od tak długiego czasu i tak ciężko było się dostać... Jak mogłem być taki głupi? Kątem oka zerkam na skrzypce ustawione w rogu pokoju
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Sztywnieję i zaciskam dłonie na materiale sukienki. Przygryzam wargę i biorę głęboki oddech.
- Uciekłam z domu zaraz po osiemnastych urodzinach i na prawdę Matt... Wiem co znaczy bycie dorosłym. I tego wcale nie wyznacza wiek - mówię stanowczo i wstaję z miejsca. - Dorosłość to nie jest liczba. A w tej chwili widać, że nie jesteś dorosły. Tak samo jak Mara. To co zrobiliście jest po prostu dziecinne - kończę poważnym tonem i mijam chłopaka. Podchodzę do drzwi. - Jak ochłoniesz możemy pogadać - mówię zerkając za siebie. - A do tego czasu możesz sobie zostać sam. Tak jak chciałeś.
Wychodzę z pokoju. Kiedy tylko zamykam drzwi, zdaje sobie sprawę jak bardzo drżą mi dłonie. Nie chciałam aby tak to wyszło. Chciałam go pocieszyć ale... Emocje wzięły górą. Prostuję się i schodzę na dół do salonu. Siadam na kanapie ale nie wracam do czytania.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Świetnie! Cieszę się, że tak dobrze mnie znasz! - Wrzeszczę, żeby usłyszała ze swojego pokoju.
Przez chwilę siedzę w pokoju, po czym zaciągnam kaptur na głowę i bezszelestnie, tak jak kiedyś dla agencji, wychodzę.
Muszę gdzieś iść. Gdziekolwiek. Daleko.
Muszę iść do rodziców.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Wracam do mieszkania. Tylko dlatego, że obiecałem. Nie chciałem tego robić. Pewnie ciotka wygada sie Johnnemu i zaś będzie patrzył się tym kretynsko pogardliwym spojrzeniem. Nawet nie zdejmuję butów i ruszam do pokoju
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Siedzę na schodach i bawię się fletem.
Podnoszę wzrok kiedy widzę jakiś ruch w domu. Przechylam głowę na bok i przyglądam się bratu bez słowa.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Hej, Melly - mruczę, żeby się nie obraziła i wymijam ją.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Odwracam się za nim.
- Krzyczałeś. Ciocia jest smutna - mówię nieco przerażonym głosem. Nie chce aby i na mnie krzyczał.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Przystaję. Podobni wtedy spała. Odwracam się, chowam ręce w kieszeniach i kiwam się na stopach.
- No... Czasem trzeba pokrzyczec - mówię i staram się uśmiechnąć, z czego wychodzi raczej grymas. - Czemu siedzisz na schodach?
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Jestem głodna. Czekałam, aż ktoś wróci.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Wzdycham.
- Chodź. Mam ciastka w pokoju. - Wyciągam do niej rękę.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline