Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
-Doprawdy?
Ukrywa coś, czy tylko mnie zwodzi?
No feelings, no pain
Offline
- Oczywiście - odpowiadam z błyskiem w oku.
Patrzę na zegarek.
- Ale chyba już powinienem wracać do siebie.
Siłą się powstrzymuję przed zirytowaniem jej tekstem "chyba, że wolisz, żebym został na noc".
I wondered what would break first:
your spirit or your body?
Offline
Mrużę oczy. Najpierw mnie czymś zaciekawi, a potem wychodzi?
-Idź- macham dłonią- Ale pamiętaj, że jeszcze znajdę sposób, żeby się dowiedzieć, o co ci chodziło.
No feelings, no pain
Offline
Nie mogę powstrzymać złośliwego uśmiechu.
- Jaką masz pewność, że chodziło o cokolwiek? - Unoszę brew. - Do zobaczenia w pracy, Passe.
Wychodzę na korytarz, zabieram swoje rzeczy i wychodzę.
I wondered what would break first:
your spirit or your body?
Offline
-Nie mam. Ale w sumie i tak miałam wolne- odpowiadam w próżnię, chociaż wiem, że chłopak juz poszedł.
Zrzucam z siebie sukienkę, która jest za krotka nawet jako crop-top i kładę się pod kołdrą. Muszę wszystko przemyśleć.
No feelings, no pain
Offline
Po dosyć długim urlopie wracam do domu. Przydał by mi się jeszcze dodatkowe dwa miesiące ale chce sprawdzić jak sobie radzi Misty i znając życie będę mogła wyjechać zanim ktokolwiek inny mnie zauważy.
Taki miałam plan zanim nie otworzyłam drzwi domu. Zastałam od wejścia nieziemski bajzel. Przez pierwszą chwilę myślałam, że pomyliłam mieszkania bo zauważam na wieszaku męską koszulę ale po domu walają się też damskie ubrania. To na pewno jest nasze mieszkanie.
- MISTY! DO CHOLERY CO TO ZA SYF?!? - wrzeszczę okropnie zdenerwowana.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Śpię.
No feelings, no pain
Offline
Wywracam oczami i rzucam torbę na kanapę. Wchodzę do sypialni siostry, w której również panuje bałagan.
- MISTY!! - krzyczę i głośno trzaskam drzwiami aby ją obudzić. - CO TU SIĘ DO CHOLERY STAŁO?! TORNADO TĘDY PRZESZŁO?! CO TO ZA BURDEL?!?
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Dosłowny burdel.
Offline
Przecieram oczy. Kac. Znowu. Nie wiem, który dzień z rzędu. Słyszę czyjś podniesiony głos. Kogo ja tu znowu przywlokłam?
-Nie obchodzi mnie kim jesteś, masz w tej chwili wypierdalać z mojego mieszkania. Wczoraj byłam pijana i żałuję wszystkiego, co powiedziałam, czy obiecywalam. Wynos się.
Nakrywam głowę poduszką i próbuję znowu zasnąć.
No feelings, no pain
Offline
- MISTY! - znów zaczynam się drzeć, a ramiona mi opadają. Wzdycham głośno.
Szybkim krokiem podchodzę do jej łóżka i ściągam z niej kołdrę. Dziewczyna coś tam jęczy pod nosem ale zwija się w kłębek i w ogóle nie reaguje.
- Cholera, czemu jesteś... - nie kończę i znów wzdycham, a ona nadal ma mnie głęboko w dupie. - Dobra... Wstajesz i tłumaczysz mi ten syf albo sama cię ściągnę z tego łóżka - mówię tonem nieznoszącym sprzeciwu i piorunuje ją wzrokiem.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
-Briss! - to byłby okrzyk, gdybym miała na to siłę. A nie mam. Wychodzi więc jęk żałoby.- Fajnie, że już wróciłas. Mam kaca i gdybyś mogła mi podać wodę...
No feelings, no pain
Offline
- Mam w dupie twojego kaca. Coś ty ze sobą zrobiła?! I z naszym mieszkaniem? Co to za burdel? - pytam zdenerwowana.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
-To tylko... kilka butelek, nie przesadzaj. Miałam kilka problemów i musiałam się z nimi... jakoś uporać.- staram się myśleć trzeźwo i wstać a łóżka. Poprosiłabym ją o jeszcze godzinkę snu, ale patrząc na jej minę, nie powinnam na to liczyć.
No feelings, no pain
Offline
- Problemów? - pytam pretensjonalnym tonem, unosząc brwi. - No super. Widzę, że postanowiłaś się z tymi problemami przespać, (TU WCALE NIE MA PODTEKSTU,NIEEE) a przy okazji narobić syfu w domu.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
-Wszystko posprzątam, przecież wiesz. Okazalabys może trochę zrozumienia? Przyjeżdżasz i juz od razu chcesz się kłócić...
No feelings, no pain
Offline
- Wróciłam tylko ze względu na ciebie. Bo pamiętam jak to było jak ty znikałaś ale w sumie świetnie ci się wiedzie! Jak zajrzę pod łóżko znajdę tam kolekcję męskich koszul? - pytam znaczącym tonem, unosząc wysoko brwi.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
-Kojarzysz tą murzynkę (sorry, Misty to nie ja xD z Agencji? Invisia, czy jakoś tak. Jakiś czas temu brała ślub. Poszłam na wesele. Nie pytaj, dlaczego. I tak to poszlo. Wypilam za dużo. Obudziłam się, niczego nie pamiętając. Ktoś jednak był miły mi to wyjaśnić. Kojarzysz Wesleya? Ten gość od wszystkiego, który lata za Jonathanem. A więc okazało się, że ten dupek przeleciał mnie, kiedy byłam pijana. Niby nic, prawda? Cholernie się wściekłam. On niczego nie wypil i po prostu nie mógł nie zauważyć, że jestem pijana. Wiesz, jak nienawidzę tracić kontroli. Poza tym... coś się wtedy zmieniło, nie panowałam nad własnymi myślami i nie rozumiałam o co chodzi. Wpadłam w deprejsjd i zaczęłam chlać- zamaszystym ruchem obejmuję pokój- A dalszą część historii widzisz tu.
No feelings, no pain
Offline
- Boże - wzdycham i siadam na brzegu łóżka. Marszczę brwi. - I to jego koszula? I wisi tam od tego wesela? - dopytuje zniesmaczona.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
-Jaka znowu koszula? Zresztą tak nie będę wiedziała, czyja. Nieważne- wzruszam ramionami z rezygnacją.
No feelings, no pain
Offline
Na chwilę chowam twarz w dłoniach po czym wstaję.
- Przyniosę ci tej wody - mówię i wychodzę z pokoju.
Przechodzę do zasyfionej kuchni i otwieram lodówkę, która okazuje się prawie pusta co w sumie nie jest u nas nowością. Biorę szklankę z szafki, a przy okazji znajduję jakieś herbatniki. Nalewam kranówki do szklanki i wracam do Misty. Podaje jej szklankę, a sama siadam i otwieram paczkę z herbatnikami.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Coś się jeszcze zachowało? Aż dziwne...
Wypijam łapczywie wodę i odstwiam szkalnkę na podłogę. Opadam na pościel.
-Ale juz jest okej- mówię dość cicho. I odnosi się to właściwie do wielu rzeczy.
No feelings, no pain
Offline
- To dobrze - kiwam głową zjadając herbatnika. - Poradzisz sobie sama czy mam zostać? - pytam prosto z mostu.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
-W jakim sensie? Chcesz znowu wyjeżdżać?
Zdaję sobie, że przez cały ten czas nie pomyślałam o tym, dlaczego Briss wyjechała. Założyłam, że jak zwykle chodzi o kasę... Ale teraz w to wątpię. Spoglądam na siostrę poważnie.
-Coś się stało, Briss?
No feelings, no pain
Offline
Wywracam oczami.
- Muszę odpocząć od tego cholernego miasta i od cholernych ludzi - mówię jedynie, zjadając kolejne ciasteczko.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna