Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Po chwili czekania, z westchnieniem wchodzę do kawiarni. Biorę z półki "Czerwoną Królową" i siadam przy jednym ze stolików.
Teraz zaczynam żałować, że posłuchałam rady Lynn co do stroju. On pewnie przyjdzie w jakimś dresie. Mogłam słuchać Iana, kiedy mówił mi, żebym była normalna. Mogłam chociaż nie zabierać butów Brooklynn. Przewracam oczami. Z resztą, co mnie obchodzi zdanie jakiegoś przypadkowego faceta? Lubię efektownie wyglądać, to będę efektownie wyglądać.
Sprawdzam jeszcze raz zegarek. Super. Spóźnia się. Mogłam zostać w domu i poszukać jakichś tanich lotów do Norwegii.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Wchodzę spóźniony - jak zwykle - do kawiarni i od razu widzę mojego anioła.
- Przepięknie wyglądasz, czy taka osobistość wybaczy mi moje życiowe nieogarnięcie? - pytam ze śmiechem dosiadając się do stolika.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Przechylam głowę, odkładając książkę na stolik.
- Najwidoczniej to ty jesteś tutaj osobistością. To podobno gwiazdy się spóźniają. - Unoszę brew.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Chciałem zaistnieć przy tobie, choć przez chwilę ktoś na mnie patrzył - ciągnę dalej. - Na prawdę wybacz spóźnienie. Mam problem z czasem. On chce płynąć za szybko, a ja chce go zatrzymać i wychodzi przez to niezły bałagan.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
- Polecam zerkać co jakiś czas na zegarek. To pomaga. Względnie mogę ci przymrozić zegarek do czoła, jeśli ma ci to pomóc - oferuję wspaniałomyślnie.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Roześmiałem się, choć nie wiem czy Khione miała zamiar mnie rozbawić.
- Wybacz, zabawnie to zabrzmiało. Tu chyba nie chodzi o zegarek, tu chodzi o sam Czas - mówię, uśmiechając się szeroko i opieram łokcie na stole. Przyglądam się pięknej dziewczynie.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Unoszę brew.
- Możliwe, że tak miało zabrzmieć - mówię, obracając książkę w dłoniach. - To hmm... co z tą czekoladą...?
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Przyglądam jej się cały czas i dopiero po dłuższym czasie docierają do mnie jej słowa.
- Och, tak. Czekolada! - mówię radośnie. - Lodowy aniele, zaraz wracam - rzucam wstając. Po chwil wracam z dwoma dużymi kubkami czekolady z bitą śmietaną. Stawiam kubki na stoliku. - Wspaniała wymówka aby zaprosić dziewczynę na spotkanie - zaczynam mówić, podkreślając ostatnie słowo. Nie wiem jak spostrzega to wszystko. - Mam nadzieję, że więcej już nie będziesz musiała czekać - dodaję. - Wybacz za tą chaotyczność - znów przepraszam.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
- Więcej? - Unoszę brew jeszcze wyżej, wodząc palcem po brzegu kubka.
Nawet zaczyna mnie bawić to, jak się plącze "w zeznaniach".
- Czyli planujesz kolejne spotkania?
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Oh, założyłem, iż... - Zerkam na nią, czując się nieco niezręcznie. - Może nie będę zapeszał. - Uśmiecham się - Spadłaś jeszcze komuś na głowę w tym tygodniu? - zaczynam nowy temat, z autentycznym rozbawieniem na twarzy.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Udaję, że się zastanawiam. Upijam przy okazji łyka gorącej czekolady.
- Było blisko. Ze dwa razy. Szczęśliwie tym razem mój braciszek nie oberwał po łbie i mnie uratował, bo nie wyrobiłabym z kasą na czekoladę.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Parskam śmiechem.
- A miałem nadzieję, że jestem wyjątkowym przypadkiem - mówię, a potem od razu tłumaczę. - No wiesz... Ze wszystkimi na herbatę, a tylko ze mną na czekoladę. No cóż, taki szary człowiek jak ja musi przywyknąć - podsumowuję, kręcąc głową i udając zawiedzionego.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
- Och, nie słuchasz mnie, Ryanie Wagnerze - mówię z udawaną urazą. - Powiedziałam, że gdyby nie uratował mnie mój brat, to bym chodziła na czekoladę. Ale mnie uratował. - Przystawiam kubek do ust, ale zaraz go odsuwam, bez dopijania napoju. Robi mi się trochę gorąco. Zawsze dziwnie na mnie działają gorące Ryany napoje. - Uznaj, że tylko ty jesteś na tyle głupi, żeby mi pomagać. Czuj się wyjątkowo.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Nie umiem wyczuć czy to jest komplement, czy obelga - przyznaję, nieco zdezorientowany, ze śmiechem.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Uśmiecham się nieco złośliwie.
- Sam do tego dojdź - odpowiadam, zdejmując narzutkę i wieszając ją na oparciu krzesła. - Ja bym na twoim miejscu siebie nie ratowała, ot co.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Aha... - mruczę przeciągle. - Czyli już od początku miałaś mnie za kompletnego oszołoma? - dopytuję.
Unoszę kubek z gorącą czekoladą do ust i upijam dużego łyka.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Przewracam oczami.
- To akurat sam sobie dopowiedziałeś - mówię i uczepiam się kubka z czekoladą, choć właściwie już mi się robi niedobrze z gorąca.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Mogę być twoim oszołomem - mówię, wzruszając ramionami. - Pięknie wyglądasz z tymi rumieńcami, to reakcja na moją jakże szarą i skromną osobę? - pytam rozbawiony.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Mrugam kilka razy, zaskoczona jego słowami.
- Nie ceń się aż tak wysoko. - Parskam krótkim śmiechem, którego nie udaje mi się powstrzymać. - Nie no, powiedzmy, że mój organizm hmm... nie zawsze dobrze współgra z gorącem.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Ach, no tak. Lodowy Anioł nie radzi sobie z ciepłem. Pewnie za rzadko masz z nim odczynienia, Khione. Nie przejmuj się - mówię dramatycznym głosem i robię krótką pauzę. - Jestem gotowy oswoić cię z gorącem. - Wybucham cichym śmiechem.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Patrzę na niego przez kilka długich sekund, zaskoczona jego głupotą, nie wiedząc, co mam powiedzieć. Tym razem na poważnie wybucham śmiechem.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś. - Kręcę głową, opanowując się. - Choć nie. Chyba raczej wierzę. Sądząc po tekście o spadaniu z nieba... - Znowu kręcę głową.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Poruszam zabawnie brwiami patrząc na nią z rozbawieniem.
- Powiem to krótko i rzeczowo: Ze mną nie ma rzeczy niemożliwych. - Przez chwilę nic nie mówię. - Ciekawi mnie twoja osoba, nawet nie wiesz jak bardzo. Zazwyczaj ludzie którzy ze mną przebywają są bardzo podobni do mnie... Jakoś tak mam, że na takich właśnie trafiam. Ty też jesteś bardzo ale raczej niepodobna - podsumowuję.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Przechylam lekko głowę, opierając ją o dłoń. Wera: Ehh, Ryan, masz może rękawek na dłoni?
- Może po prostu jestem jedyna w swoim rodzaju?
No dobra. Powiedzmy, że jednak nie jest aż tak irytujący.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Tego byłem pewien od samego początku. Ty nie? - pytam, zaciekawiony, marszcząc lekko brwi.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Marszczę lekko brwi, zastanawiając się nad tym.
- Nie. Z reguły ludzie mówią, że jestem wyjątkowa. Wyjątkowo sukowata - parskam.
Zakładam znowu sweter i naciągam rękaw na dłoń.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline