Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Czuję ciepło na policzkach. To strasznie nieprzyjemne uczucie wiedzieć, że robisz się czerwona na twarzy, szczególnie gdy masz taką bladą skórę, jak moja.
- Nie wiem, czy to zaufanie, ale... no, udało ci się - mówię, poddając się. Widzę, jak zerka na zegarek. - Chyba powinnam iść - mówię, lekko się wycofując.
Za dużo mu powiedziałam. Zna moją tożsamość, wie o braciach... Nie wiem, czy to dobry pomysł. Choć wcale nie czułam się źle, mówiąc mu o tym.
Tak, powinnam iść. Zanim powiem coś jeszcze.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Oczywiście - potaknąłem. - Nie będę cię zatrzymywał, liczę jednak na twój telefon. Mam czekać czy raczej gościu chodzący w różu może pomarzyć o kolejnym spotkaniu?
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Poprawiam sweter i wstaję z miejsca. Waham się przez chwilę.
- Tylko jeśli następnym razem przyjdziesz w różowej koszulce - daję warunek, sięgając po torebkę.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Wstałem i zostawiłem pieniądze na stoliku.
- Oł - mruknąłem zaskoczony pod nosem, po czym się roześmiałem. - Szczerze mówiąc myślałem, że będzie trudniej - przyznałem się. - Przyjdę w różu - podsumowałem z uśmiechem.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
- Ta... To dopiero pierwsze spotkanie. Także nie mów hop - zauważam.
Przerzucam pasek torebki przez ramię.
- To w takim razie cześć - mówię, rzucając mu ostatni, nieco krzywy uśmiech.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Wychodzimy z kawiarni.
- Do zobaczenia, Khione - rzuciłem z Jula: UROOOOCZYM I MEGA SEKSOWNYM uśmeichem.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Piątek. Ten piątek.
Przyszedłem po zajęciach, nawet trochę za wcześnie. Po tym co mnie spotkało w Los Angeles... Eh, co tu dużo mówić, miałem spory mętlik w głowie. No i jeszcze ta kawa.
Co powinienem w ogóle robić? Już tyle czasu z nikim się nie spotkałem na mieście, że wstyd się przyznać. Jak jej było na imię? Hannah, jeśli dobrze pamiętam. Wyglądała na miłą Aleł: Gapiłeś się na cycki , ale nawet jej nie znam za dobrze.
Spojrzałem na zegarek i zagłębiłem się w lekturę menu.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Od progu kawiarni wyczuwam aromat kawy unoszącej się w powietrzu. Uśmiecham się delikatnie i szukam wolnego stoliczka, kiedy dostrzegam znajomego mężczyznę. Marszczę lekko brwi i ruszam w jego kierunku.
- Cześć. - siadam na przeciw niego. - Długo czekałeś? - pytam, patrząc na zegarek. Nie minęła jeszcze umówiona godzina, a on już tu siedzi. Chyba, że ja coś pokręciłam.
Offline
Brawo Sheppard, teraz wygląda jakbym nic nie robił tylko na nią czekał.
- Co? Nieee... - zaśmiałem się nerwowo drapiąc się po karku. - Przyszedłem wcześniej bo zazwyczaj spóźniam się niemiłosiernie - parsknąłem i aż dziwiłem się swoją szczerością.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Kącik ust mi drga.
- Cóż... dobrze wiedzieć na przyszłość. - mówię, uśmiechając się. - Ja... - zastanawiam się przez chwilę. - Nie miewam takiego "problemu". - śmieję się cicho.
Offline
Otwieram usta i zaraz je zamykam. Kryje twarz w dłoniach.
- Błagam czy to naprawdę tak źle zabrzmiało...? Hannah, bądźmy poważni - uśmiechnąłem się słabo opuszczając ręce. - Na swój pierwszy dzień pracy spóźniłem się o cały dzień. Na lotnisko, by tu spóźniłem się na samolot. I tak dalej i tak dalej... Często spóźniam się na spotkania, więc przychodzę wcześniej - wyjaśniłem ze słabym śmiechem.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Och - zatykam dłonią usta, rozumiejąc sens moich poprzednich słów. - Ja.. nie chciałam - mówię, lecz nie zdążam ugryźć się w język i parskam cicho. Gdy tylko sobie wyobrażam... - Przepraszam. - powstrzymuję uśmiech cisnący się na usta. - Ostatnio jestem dosyć... nierozgarnięta. - wyznaję, kręcąc głową.
Offline
Pokiwałem głową.
- Rozumiem, rozumiem... Zdziwłbym się gdyby to było specjalnie - parsknąłem kręcą głową. Świetny początek rozmowy.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Kręcę znów głową, już bardziej poważna.
- Nie. - powtarzam. - Zamówiłeś już coś? - pytam, wskazując na menu w jego dłoni.
Offline
- Em... Nie, jeszcze nie, czekałem na ciebie - wyjaśniłem. - Ale polecam Mocha, to espresso z mlekiem o smaku czekoladowym. Bylem tu tylko raz i piłem tylko tą kawę, ale była pyszna - zapewniłem ją z uśmiechem na wspomnienie napoju.
Ostatnio edytowany przez Connor Sheppard (2017-01-26 21:46:22)
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- W takim razie zdaję się na ciebie. - mówię, nie sięgając nawet po menu.
Offline
- Jak chcesz - przeczesałem włosy ze zdenerwowany uśmiechem i czekałem aż podejdzie kelnerka. Złożyłem zamówienie i zainteresowałem się serwetkami, ignorując już znaczący uśmiech kelnerki. Świat chyba naprawdę, chce mnie załamać do reszty.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Ciepło tutaj. - mówię ni stąd ni z owąd i zdejmuję czarny żakiet, kładąc go tuż obok. Po chwili wraca kelnerka, która niesie na tacy jedną kawę. Marszczę lekko brwi. - A ty nic nie zamówiłeś? - pytam.
Offline
- Skąd, moja już się robi. To twoja - uśmiechnąłem się uprzejmie, podnosząc oczy. - Też nie jesteś tutejsza, mam rację? - zgaduję obserwując ją.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Potakuję głową.
- Ne miałam jeszcze okazji zwiedzić dokładnie miasta. - mówię. - A w tej kawiarni jestem pierwszy raz. - wzruszam ramionami.
Offline
Czyli zgadłem.
- Też słyszałaś legendy nie z tej ziemi, o tym mieście? - pytam próbując rozluźnić atmosferę. Chwilę później przychodzi moja kawa. Rzucam napiwek kelnerce i wracam spojrzeniem do Hannah.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Coś słyszałam o paranormalnych zdolnościach. - mówię. - Ale... myślisz, że coś takiego naprawdę jest? - pytam. - A ty co słyszałeś? - upijam łyk kawy. Mmm świetna.
Offline
- Że miasto ma wiele tajemnic i "tutaj nikt nie umiera do końca" cytując taksówkarza - wyjaśniam. - I szczerze mówiąc, widziałem kilka rzeczy, które zdecydowanie mnie przekonały do uwierzenia w te dziwactwa. Może nie wszystkie, bo nie za bardzo widzi mi się latająca ściana, a na niej kobieta z dzieckiem - przypominam sobie słowa tym razem dyrektorki szkoły.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Hm... - zastanawiam się przez moment. - Latająca ściana też do mnie nie przemawia. - parskam. - Ale... opowiedz mi coś więcej o rzeczach, które cię przekonały. - mówię, uśmiechając się i kładąc ręce na stół.
Offline
- Hmmm... Na przykład mały, pięcioletni chłopiec, który mówi mądrzej niż nie jeden dorosły, a gdy się wkurzy, nawet mądrzej niż wszyscy psycholodzy i filozofowie świata - wyjaśniam. - Na przykład. To mnie zdecydowanie przekonało, że coś jest nie tak.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline