Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Doprawdy? A kto prawie leży pod stołem nieprzytomny, huh? - pytam.
Ani mi się śni wstawać z krzesła.
Offline
- Ja stoję, w przeciwieństwie do ciebie.- Stwierdzam z uśmiechem. Chętnie zdjęłabym szpilki ale jeśli się nachylę, to już się nie podniosę.- Chooć potańcz z mną, co ci szkodzi i tak jesteś nawalony.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Unoszę brew do góry i wybucham czystym śmiechem, kiedy dziewczyna, próbując do mnie dotrzeć wywala się na ziemię.
Powienienm jej pomóc, ale... nie stanąłbym już na proste nogi. Dlatego siedzę, śmiejąc się publicznie z pijanej Gwen.
Ostatnio edytowany przez Gideon De Villiers (2017-02-14 21:31:58)
Offline
- Bosz uduszę cię, nie dziwne, że nie masz dziewczyny.- wzdycham chociaż w moim stanie raczej robi się z tego parsknięcie.- Ej ty, pomóz mi sie podnieść.- zaczepiam jakiegoś chłopaka który pomaga mi sie podnieść.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Niestety koleś, za którego złapała się, by wstać był rownież nachlany i we dwójkę upadli z powrotem na ziemię. Chlopak jakimś cudem upadł na plecy dziewczyny, tak, że ta nie może teraz ruszyć nawet głową.
Na nowo wybucham śmiechem. Aż mi łza poleciała.
Offline
Nawet nie wiem jak ale kopie faceta stopa z obcasem w krocze i zwalam z siebie.Podtrzymując sie blatu i krzesła Gideona koślawo wstaje.- Ładnie to sie tak śmiać z czyjegoś nieszczęścia?- marszcze brwi co teraz wyglada conajmniej dziwnie. Chłopak na szczęście jest tak samo pijany jak ja wiec łatwo mi go zwalić z krzesła
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Łapię się za głowę, kiedy spadam z taboretu. Marszczę brwi, słysząc chichot dziewczyny.
- Ty... - syczę, próbując wstać. Kiedy wreszcie mi się udaję, łapie dziewczynę za rękę. - Idziemy się przewietrzyć. - mówię, wychodząc do ogrodu.
Ostatnio edytowany przez Gideon De Villiers (2017-02-14 22:34:10)
Offline
- A teraz nie brzydzisz sie mnie dotknąć ani na mnie spojrzeć.-chichoczę gdy czuje zimny powiew na ramionach. Ugh mam sukienkę bez ramiączek.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Kto powiedział, że brzydzę? - pytam, śmiejąc się. Idziemy przez kawałek w milczeniu dopóki nie pouczulem cuchnącego zapachu. Stanąłem w miejscu i spojrzałem badawczo na dziewczynę. Zapach nadal się unosił.
Spojrzałem w dół i zrozumiałem przyczynę.
- Wdepnęłaś w kupę. - mówię, już teraz się odsuwając.
Offline
- Cudownie, ale za ta bede miała szczęście.- śmieje sie i siadam na jakiejś ławce w ogródku. O matko teraz tylko sie nachylić i zdjąć buty. Misja samobójcza. Biorę głęboki oddech i odpinam szpilki a następnie rzucam je na bok. Gdy sie prostuje zaczyna mi sie kręcić w głowie i zamykam oczy. Zarzucam czyste nogi o tułów chłopaka stojącego niedaleko.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Spoglądam spod uniesionych brwi na dziewczynę. Żartuje sobie...?
Wzdycham, a następnie łapię za nogi dziewczyny i ściągam ją jednym ruchem ręki na ziemię.
Zaczynam się śmiać.
Offline
Ląduje tyłkiem na zimnej trawie. Matko zimno mi.- Proszę proszę proszę, zanieeeeeś mnie do środka.- uśmiecham sie słodko.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- A od czego masz nogi? - parskam.
Offline
- Ale mi zimnoo, i nieee mam butów.- przeciągam sylaby.- Laadnie proszę zanieś mnie.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Wzdycham w głębi duchu.
- Ostatni raz, Brekker. - mówię i podnoszę dziewczynę. Jednak zaczynam się z nią gibać, a że całkiem przypadkiem obok pojawił się basen... To wpadliśmy.
Offline
Dlaczego ta woda musi byc taka zimna. Nawet nie wiedząc po co i dlaczego przytulam sie do chłopaka, drżąc z zimna na całym ciele.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Spoglądam na dziewczynę i najzwyczajniej w świecie zaczynam się śmiać.
- Gdzie nie pójdziesz, coś się dzieje. - mówię rozbawiony.
Offline
- To ty mnie wyciągnąłeś na dwór...- mruczę nadal do niego przyklejona
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- A teraz zamierzam wrócić do domu i pójść spać. - oznajmiam, próbując wydostać się z basenu, lecz sprawę utrudnia dziewczyna. Wzdycham. - Puść mnie. Zaraz cię wyciągnę.
Offline
- Zimno mi..- kręcę głowa. Zostawi mnie jeśli go puszczę. Wiec nie puszczam.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Gwenfol... Gvehn... - próbuje wymowic pełne imię dziewczyny, jednak niezbyt mi idzie. - Gwen, do jasnej cholery - mówię zniecierpliwiony. - Nie zostawię cię, obiecuję. - zapewniam.
Offline
- Na pewno?- pociagam nosem i lekko poluźniam uścisk
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Przewracam oczami.
- Tak. - urywam.
Offline
- No dobrze.- wzdycham i puszczam chłopaka
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Łapię się poręczy i gibając się wychodzę na brzeg. Tam leżę na trawie i wzdycham, patrząc w niebo.
- A mogłem się nie upijac. - mruczę.
Offline