Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Zawieź mnie do cholernego szpitala.- nie wytrzymuje i mówie to co starałam sie sugerować.- To twój cholerny obowiązek albo chociażby sumienie powinno cie gryźć.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nic mnie nie gryzie. Czy to znaczy, że nie mam serca? - Szczerzę się, nie wiedząc czemu.
Offline
- Całkiem możliwe.- wzdycham. Co jest z nim do cholery nie tak.- Nie ładnie śmiać sie z cudzego nieszczęścia.-przewracam oczami
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Unoszę wysoko brwi.
- Sama się o nie prosiłaś, ale jak już mówiłem... spieszy mi się. - wyjaśniam i wsiadam za kierownicę.
Offline
- Dobra na spokojnie, musisz mnie zawieźć do szpitala bo nie dam rady prowadzić z bolącą noga.- wzdycham cieżko.- Proszę....- mówię cicho z trudem to słowo mi przez gardło przeszło. Jeśli to nie zadziała bede musiała kurde zemdleć
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Nie słyszę! - krzyczę, wskazując na szyby. Czego ona jeszcze chce? Nie ma przyjaciół, którzy by się nią zaopiekowali?
Offline
- Jasna cholera.- wzdycham. Pora wykorzystać to czego nauczyłam sie na lekcjach aktorstwa.- Pomóż mi..-mówię i drążąca ręka przesuwam w dół po szybie samochodu i odsuwam sie na ziemi a następnie mdleje.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Przez dłuższą chwile po prostu siedzę i wpatruję się przed siebie.
Co ona wyprawia?
Marszczę brwi i uchylam szybę.
- Eee, koleżanko? Ta na ziemi! - wołam do niej. Czy ona sobie żartuje?
Offline
Boże kochany z nim serio jest coś nie tak.Kazdy inny od razu by mi kurde pomógł.Nie dam mu wygrać. Nie uda mu sie wywinąć. Leżę nieruchomo na ziemii.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Paraliżu dostalaś czy co? - Ponownie krzyczę. Nie walnąłem jej tak mocno, by cokolwiek miało jej się stać. Wzdychan głęboko, licząc so pięciu. Jeśli do tego czasu się nie podniesie - będę musiał coś zrobić.
Offline
Jasna cholera! Coś mnie zaraz trafi i mu autentycznie przywale. On kurde nie ma serca. Fuck ten beton jest zimny, zimno mi w pupę, ale nie mogę tego pokazać, wiec NADAL leżę nieruchomo
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
Po dłuższym milczeniu dziewczyny wstaje, mimo wszystko pospiesznie I podchodzę do niej pospiesznym krokiem.
- Ou... - krzywię się. - Ślinisz się. - mówię zniesmaczony, nie wiedząc zbytnio co mam zrobić w takiej sytuacji. - Ty w ogóle oddychasz? - zastanawiam się na głos.
Offline
Debil! No po prostu febil. Leżę tu juz od dobrych kilku minut a ten dopiero sie zainteresował czy oddycham. Gdzie on sie w ogóle wychował?! Wszędzie uczą jak sie postępuje z osoba nieprzytomna. Nawet ja to wiem! Ma cholerne szczęście ze tylko udaje... Inaczej miałby kłopoty jak stad do wieczności.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Dobra, jednak nie oddychasz. - oznajmiam, drapiąc się po karku. I co ja mam zrobić? - Eee... - mruczę, kiedy dostrzegam w oddali mężczyznę około 30 lat, ktory... bodajże ćwiczył. Co wskazuje pot na jego twarzy i koszulce. - Proszę Pana! Niech mi Pan pomoże! Moja znajoma zasłabła! - wołam, gdy ten biegnie w moją strone. Po chwili wszystko rzuca na bok i klękając obok dziewczyny, zaczyna robić jej rezustytację. Krzywię się, kiedy mężczyzna zbliża swoje usta do ust dziewczyny. Blah.
Offline
Dobra to juz zdecydowanie cholerna przesada. Ja pierdziele co jest takiego trudnego w podniesieniu mnie, wsadzeniu do samochodu i zawiezieniu do szpitala?! Nawet przedszkolak by to zrobił. O nie nie, nawet nie sprawdzili czy oddycham a juz sie biorą do sztucznego oddychania. A raczej jeden jakis śmierdzący napaleniec. O fuj nie pozwolę sobie na to. Otwieram oczy udając oszołomiona i "odruchowo" wale ręka faceta w twarz.- O fuj.- wypluwam ślinę. Musze iść na jakieś odkażanie.- Co sie stało?
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- O - zdumienie wpływa na moją twarz. - Ty żyjesz. I oddychasz. - mówię, przypatrujac jej się dokładnie.
Offline
Ooo odkryłeś Amerykę Panie Columb. Mam ochotę przewrócić oczami ale od razu by sie wydawało. Odkaszluje.- A sprawdzałeś czy nie oddycham?- pytam i zerkam na łokieć który zdarłam podczas upadku
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Po co? - pytam głupio. - Miałem tuż obok świetną pierwszą pomoc, którą odtrąciłaś. Nie ładnie, Brekker.- kręcę głową.
Offline
- Masz na myśli, tego obrzydliwca? Fuuj.- prycham.- Juz wolałabym się udusić.- przewracam oczami.- Skąd wiesz jak się nazywam? Nie przedstawiałam się.- kręcę głową.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Wiesz... każdy ma swoje źródła. - Kącik ust drga mi do góry w szerokim uśmiechu. - A teraz jeśli pozwolisz będę już jechał. Nie wolno mi tak marnować swojego cennego czasu. - uśmiecham się cynicznie i wsiadam do samochodu.
Offline
-Zawieź mnie do szpitala inaczej zadzwonię na policję. Na kamerach przy parkingu widać, że to jest absolutnie twoja wina.- prycham.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Żyjesz? Żyjesz. Coś ci jest? Nie? To świetnie. Pragnę zauważyć, że na kamerach jest także nagrane, jak udajesz omdlenie. A propo tej twojej pomocy... Twój wybawiciel zadzwonił po karetkę. Jak widać, czeka na coś więcej. - spogladam na mężczyznę za szybą, który ochoczo się nam przypatruje.
Offline
-Kostka mnie boli.- przewracam oczami. Nie ma bata zawiezie mnie do tego cholernego szpitala. Choćby dla zasady. Wsiadam do niego do samochodu od strony pasażera i zapinam pasy.- Nie wyjdę do póki nie zawieziesz mnie do szpitala.- zakładam ręce na piersi.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline
- Chyba sobie kpisz. - prycham, patrząc wkurzony, a jednocześnie zdziwiony na dziewczynę.
Ostatnio edytowany przez Gideon De Villiers (2017-02-03 16:43:12)
Offline
- No chyba nie, a teraz do szpitala panie Szoferze.- uśmiecham się z triumfem.
Nie będzie gifa bo Gideon się do każdego wepchał...
Offline