Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wracałam właśnie do kuchni i... Usłyszałam rozmowę księcia,Katherine i Harmony.
Dokładnie co do słowa. Kiedy tylko usłyszałam, że Harmony odchodzi szybko ruszyłam do przed siebie. Później z nią pogadam...
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Och. Muszę już iść. Pa, Katherine.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
- Do widzenia Max.- uśmiecham się i idę w stronę swojego pokoju. Uff nie wydałam się a było blisko.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Stałem w korytarzu przy bibliotece na nocnej warcie i jak zwykle, zaczynalem się nudzić. Nagle usłyszałem kroki ze strony schodów. Wyprostowalem się w oczekiwaniu na patrol
Ostatnio edytowany przez Jake Orlando (2016-03-22 00:14:04)
Offline
Szybkim krokiem przemierzałam kolejne korytarze kierując się do swojego pokoju.
Byłam wściekła i załamana za razem. Kilka łez co jakiś czas spływało po moich policzkach, a ja szybko je wycierałam.
Nie lubię płakać. I nie chcę.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Minęła mnie... Sophie?
-Soph, zaczekaj! Co ci się...
Łapie ją za ramię, a gdy się odwraca, promień światła pada na jej twarz.
-Sophie... ty... płakałaś?
Offline
- Nie,nie... - mówię roztrzęsiona. Nie patrzę na niego tylko w ziemię. Kilka razy mrugam. - Nic się nie dzieje, Jake... - kontynuuję już spokojniej. - Na prawdę.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Delikatnie unoszę jej podbródek w górę, żeby spojrzala mi w oczy.
-Soph... mnie nie oszukasz...- patrzę na nią poważnie
Offline
Niebieskie oczy Jaka dokładnie mi się przyglądają.
- Nic. Kompletnie nic. - dobrze wiem, że mi nie uwierzy. On doskonale wie, że coś jest nie tak. - Jake... Proszę... - znów zaczynam się cała trząść. Dlaczego to wywołało we mnie aż tyle emocji... Mimowolnie przysuwam się do niego i opieram policzek o jego pierś, a on obejmuje mnie ramionami.
Głęboko oddycham ale to wcale nie pomaga. Mocno zaciskam powieki.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-Moja mała Sophie...
Serce mi się kraje, gdy widzę jak cierpi. Kto jej to zrobił? Co musiało się wydarzyć, że nasza Żelazna Sophie płacze? Przytulam dziewczynę mocniej i mam nadzieję, że to choć trochę ją uspokoi.
Offline
Oddycham głęboko i powoli się uspokajam choć co jakiś czas pojedyncze łzy spływają po moich policzkach.
Pociągam nosem i podnoszę wzrok na Jake, który patrzy na mnie z współczuciem... Zazwyczaj mi to przeszkadza ale nie teraz, nie tym razem. To spojrzenie jest przyjemne.
Delikatnie uśmiecham się przez łzy.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Łapię jej spojrzenie i głaszczę ją delikatnie po włosach.
-Sophie...- mówię najdelikatniej, jak tylko potrafię. -Co się stało?
Offline
Przygryzam dolną wargę. Kręcę głową.
- Już jest dobrze. - nie chcę o tym mówić ponieważ w środku nadal jestem roztrzęsiona. - Dziękuję. Na prawdę dziękuję. - szepczę.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Odsuwam się kawałek i patrzę jej prosto w oczy.
-Okej...- mówię powoli.
Offline
Jake przygląda mi się dokładnie, a ja znów posyłam mu uśmiech.
- Jesteś kochany. - jeszcze raz mocno się do niego przytulam. Gdyby nie on nie pozbierała bym się tak szybko.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Patrzę na tą małą, kruchą istotkę, która ma w sobie tyle siły, a jednocześnie delikatności...
-Sophie, ja...- zaczynam niepewnie.
Tyle rzeczy chciałbym jej powiedzieć. Jak bardzo jest dla mnie ważna. Jak bardzo nie chcę, żeby cierpiała. Jak bardzo boli mnie widok jej żalu. Jak przepięknie wygląda, kiedy śpi...
Nie potrafię tego wszystkiego wyrazić słowami. Robię rzecz, o której od zawsze marzyłem. Całuję Sophie Dean.
Offline
Jego wargi dotykają moich. Na początku jego pocałunek jest delikatny i niepewny. Jestem w szoku. Kompletnie się tego nie spodziewałam.
Moje serce przyspiesza i czuje motylki w brzuchu kiedy odwzajemniam pocałunek.
Dlaczego to robię? Przecież on jest moim przyjacielem! - pomimo tych myśli obejmuję jego szyje ramionami. Teraz pocałunek z niepewnego zaczyna się zmieniać w bardziej namiętny.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Sophie na początku jest zaskoczona, ale potem... odwzajemnia pocałunek? Jestem taki szczęśliwy... Dziewczyna obejmuje moją szyję, a ja całuję ją mocniej. Cieszę się jej dotykiem, jej bliskością... Śmieję się cicho pomiędzy pocałunkami.
-Moja mała Sophie...- szepczę.
Offline
Odchylam głowę do tyłu i patrzę mu prosto w oczy, oczy które tryskają radością. Uśmiecham się i odgarniam Jakowi włosy z czoła.
Jak mogłam tego nie zauważyć? Przecież on patrzy na mnie tak prawie od zawsze... Nagle dociera co mnie coś. Jay nie zauważy jak na niego patrzę bo nic się nie zmienia. Patrzę na niego tak od zawsze. Mimowolnie trochę się krzywię. Teraz on jest z Kath, a ja właśnie pocałowałam Jake.
Zaczynam odczuwać wyrzuty sumienia. Pocałowałam go z desperacji? Uczucia? Braku laku? Och, Jake.
Znów przyciskam policzek do jego piersi. Nie chcę aby się domyślił o czym myślę. Nie chcę go zranić bo to tak strasznie boli...
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Sophie gwałtownie przerywa pocałunek. Patrzy mi w oczy, a potem gwałtownie mnie przytula. Wygląda, jakby miała się zaraz rozpłakać. Dlaczego? Co poszło nie tak? Wszystkie emocje opadają odsłaniając przeogromny żal.
-Spoh... teraz juz chyba musisz mi powiedziec, co się stało- mówię tak cicho, że być może nawet tego nie usłyszała.
Nie potrafię się zmusić do sporzenia jej w oczy. Za bardzo się boję tego, co mogę w nich zobaczyć.
Offline
Pociągam nosem i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że Jake coś powiedział.
- Słucham? - chcę się odchylić do tyłu i spojrzeć mu w oczy ale się boję.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-Co. Się. Stało. Sophie. Muszę wiedzieć-w moim głosie słychać desperację.
Offline
Uśmiecham się pod nosem aby brzmieć wiarygodniej.
- Nic. Na prawdę. To taka babska błahostka. Zezłościłam się trochę. I tyle. Na prawdę, Jake. Na prawdę. - mówię spokojnym głosem.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Przez chwilę milczę. Będziemy teraz udawać, że nic się nie wydarzyło?
-Sophie, znam cię. Ty nie płaczesz z byle powodu. Ty w ogóle nigdy nie płaczesz! Nie oszukuj mnie, proszę. Za dobrze cię znam, Soph.
Offline
Kręcę głową i w końcu podnoszę na niego wzrok. Jeśli mu to powiem to... To uzna, że pocałowałam go z desperacji. Na pewno. Lecz jeśli mu nie powiem będzie mnie męczył i męczył.
CO JA MAM ZROBIĆ!?
- Jestem zmęczona. - ziewam teatralnie. - Pójdę już...
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline