Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wyszłam z sali balowej i skierowałam się w stronę jednego z wielu balkonów. Ale ten był na prawdę piękny. I widok i te wszystkie kwiaty... Wzięłam głęboki oddech.
Na balu jest tak tłoczno... Ci wszyscy ludzie i ta głośna muzyka. Nie chcę powtórki z pierwszego dnia.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Chodzę po pałacu i znajduję balkon. O. Tutaj jeszcze mnie nie było. Niosę ze sobą bimber w dłoni. Na szczęście niewielu gwardzistów zwraca na to uwagę.
Wchodzę na balkon i widzę Alex.
- O hej. Nie wiedziałem, że tu jesteś. Mogę iść jeśli przeszkadzam.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Kiwam przecząco głową.
- Nie, nie... Możesz... - mój wzrok pada na butelkę. - Paradujesz z tym po pałacu? - wskazuję na nią.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Patrzę na w połowie pustą butelkę.
- Hmm... No tak wyszło. Gwardziści jakoś nie zwracają na to uwagi. - Kiwam na nią. - A ty co tu robisz? Uciekasz przed światem? To znaczy przed balem.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wzdycham i odrywam wzrok od butelki.
- Chyba tak... Mówiłam ci. Nie odnajduję się tu. - uśmiecham się krzywo i opieram się łokciami o barierkę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Uważasz, że to wada? - Szczerze mnie to interesuje.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Nawet nie zastanawiam się nad odpowiedzią.
- Tak. Zdecydowanie wada. - wzdycham, po raz kolejny. - Między innymi dla tego cały czas zastanawiam się co ja tu właściwie robię. - zaśmiałam się smutno.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Och. Patrząc na to w ten sposób, mam kolejną wadę. - Śmieję się - Jakby nie było ich już wystarczająco. Trudno się tu odnaleźć.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Kąciki moich ust lekko się unoszą.
- Każdy ma swoje wady. Bez nich nie byli byśmy sobą.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Więc nie wiem, czym się tak przejmujesz. - Wzruszam ramionami. - Nie wiem czemu wszyscy mają takie parcie na szkło. Czy ten Max jest serio taki wyjątkowy? - Marszczę śmiesznie brwi - Czy to zdanie nie podchodzi pod zdradę stanu?
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Parskam śmiechem.
- Jest... - zastanawiam się jak to ująć. - Zupełnie inny. Bardzo wyluzowany. Ale jeszcze nie miałam okazji go bliżej poznać. Możesz spytać się siostry. Chyba już miała z nim randkę. - po chwili dodaję. - Z tego co słyszałam.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Tak, coś mi opowiadała.
Upijam kilka łyków bimbru. Patrzę na zegarek. Super. Muszę wracać na bal i sprawdzić, czy Harmony nie zabiła Luke'a.
Patrzę na Alex. A co jeśli...?
Raz się żyje. Podchodzę do niej i całuję ją szybko w usta, że nawet nie zdąża zaprotestować. Stoi jak zamurowana.
- Do zobaczenia Alex. O ile mnie nie zamordujesz przy kolejnym spotkaniu. - Śmieję się i podaję jej butelkę z kilkoma łykami bimbru na dnie. - Masz, słyszałem że lubisz.
Mrugam do niej i idę w głąb pałacu, zostawiając ją na balkonie.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Przez chwilę nic się nie dzieje i nagle... Theo nachyla się i całuje mnie szybko w usta. Nie mogę się ruszyć. Uśmiecha się i mówi coś do mnie ale ja nic nie słyszę. Potem wciska mi w rękę prawie pustą butelkę, mruga i odchodzi.
Nie wiem ile tak stoję wpatrzona w drzwi za którymi zniknął. W końcu nogi się pode mną uginają i opadam ciężko na ziemię. Nie obchodzi mnie to, że zniszczę sukienkę. Po prostu nie dam rady dalej stać.
Co to było..? A może tylko mi się wydawało..? Może to były moje chore fantazje. Palcami muskam wargi.
- Nie... - mówię cicho. - To było prawdziwe.
Mimo, że obiecałam sobie iż ten bal obejdzie się bez alkoholu biorę łyk z butelki, którą trzymam w ręku. Cóż... Okoliczności się zmieniły.
Jeszcze przez dłuższą chwilę siedzę na ziemi i dopijam bimber do końca. Czuję jak alkohol na mnie działa. Ale już nie tak mocno jak ostatnio. Tym razem nie tracę świadomości. Jedynie trochę kręci mi się w głowie. Wstaję i chowam butelkę w jakiejś dużej doniczce i wracam na bal.
- Uśmiechnij się Alex... - powtarzam sobie przez całą drogę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Wyciągam z kieszeni fajki i zaczynam palić. Jakby mnie ktoś przyłapał, że palę czy piję w mundurze, to zaraz miałbym pogadankę. "Szacunek dla munduru... Reprezentujesz Gwardie Pałacową...". Bullshit. Nienawidzę tego państwa i nienawidzę pałacu, a tym bardziej nie mam do nich szacunku.
Z papierosa unosi się dym, a ja patrzę w przestrzeń za lasem. Nawet ta zasyfiona Honduragua wydaje się teraz lepszą opcją.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
- Ktoś znowu mnie nie słucha - mówię i uśmiecham się jednym kącikiem ust.
Luke odwraca się i uśmiecha krzywo. Podchodzę do niego i opieram się o balustradę.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Tak wyszło.
Zaciągam się znowu.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
Przyglądam się mu przez chwilę.
- O czym myślisz, Harper? - Dźgam go łokciem w bok.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Wydmuchuję dym.
- O ucieczce. - Patrzę na nią. - Francja?
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
Śmieję się.
- Włochy. - Waham się przez chwilę. Wyciągam rękę. - Mogę?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Patrzę na nią spod zmarszczonych brwi.
- Chcesz zapalić?
Dziewczyna kiwa głową. Nie wyciągam nowego papierosa, tylko podaję jej mojego.
- Jeden na spółę ci wystarczy na pierwszy raz.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
Biorę od niego papierosa. Czuję na sobie jego spojrzenie. Pff. To nie może być takie trudne!
Zaciągam się i od razu zaczynam kaszleć. Chłopak wybucha śmiechem. Przewracam oczami.
- No wiesz? Tak się ze mnie nabijać?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Nabijam się z twojej zbyt wielkiej pewności siebie, ciołku.
Czochram jej włosy i zabieram jej papierosa.
- Co tu robisz, Mony? Przecież nie przyszłaś tu chyba palić.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
Unoszę brwi.
- A może przyszłam? Skąd to wiesz?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Stąd, że nie masz przy sobie fajek. - Przewracam oczami i podaję jej papierosa.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline