Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Ta. - Mamroczę. - To do zobaczenia w Honduragui.
Odsuwam się od niego.
- Prawie zapomniałam.
Kiwam na Jaya, a on podaje mi cztery pudełka.
- Jay ma wtyki u jubilera. I zegarmistrza. W sumie to jedna i ta sama osoba.
Lucy otwiera swoje pudełeczko i aż promienieje, gdy widzi małe, diamentowe serduszko na srebrnym łańcuszku. Wiem, co sobie myśli. Że w końcu nikt nie będzie się z niej śmiał, gdy ją zobaczą w czymś takim. Tata wyciąga z pudełka zegarek. Jest nowy, ze skórzanym paskiem. Poprzedni mu się zepsuł. Dla mamy daliśmy kolczyki w kształcie diamentowych łezek. W końcu będzie mogła nosić je zamiennie ze starymi kolczykami z czasów, gdy była Dwójką.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Koniecznie! Nie uwolnisz się szybko ode mnie! - Roześmiałam się. - Będę do was pisać!
Pożegnałam się z dziewczynami i wsiadłam do samochodu. Machałam im jeszcze przez okno za nim zniknęły mi z oczu.
"Nie odpuszczaj, gdy wiesz, że możesz wygrać"
Offline
Razem z Mageli stałyśmy na dziedzińcu i machałyśmy do Rachel póki nie zniknęła nam z oczu. Będzie mi jej brakować.
"Czasem bunt to skorupka, kryjąca w środku delikatną i wrażliwą osobę."
Offline
Otwieram moje pudełko. Jest w nim naszyjnik na grubym łańcuszku. Zauważam, że jest otwierany. Otwieram je. Z jednej strony jest zdjęcie całej naszej rodziny, w dniu przyjazdu do pałacu. Wszyscy wyglądamy.. No. Jak rodzina królewska.
Patrzę na drugie skrzydełko zszokowany.
- Jak.. Skąd...? - Pytam.
W drugiej części naszyjnika jest zdjęcie Alex.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Klepię go po ramieniu.
- Nie jestem tępa, Theo. Widać to na kilometr. - Śmieję się cicho.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Kręcę głową. Cholera, mój brat KOMPLETNIE nie potrafi zachować tajemnicy.
- Następnym razem, o ile będzie, lepiej się ukrywaj.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Obejmuję ramieniem Maddie, bo widzę, że jest jej bardzo ciężko.
-Zobaczysz, szybko minie. Ledwo się obejrzysz, a ona już tu będzie z powrotem- mówię uspokajająco
Offline
- Wiem… - Wymamrotałam. - Dziękuję.
Uścisnęłam ją.
"Czasem bunt to skorupka, kryjąca w środku delikatną i wrażliwą osobę."
Offline
Kręcę głową i uśmiecham się.
- Dzięki. To wiele dla mnie znaczy. - Obejmuję najpierw Jaya, potem Harmony. - Niedługo się widzimy.
Uśmiecham się do nich i idę za tatą i Lucy do limuzyny.
To kretyńskie. Nigdy nie sądziłem, że przywiążę się do tego miejsca. A raczej do niektórych ludzi. Tym bardziej po Margaret.
Cóż, życie bywa zaskakujące.
Macham na pożegnanie i znikam w aucie.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Macham mojemu bratu. Zaraz znowu się rozpłaczę. Pałac bez niego, to nie to samo miejsce.
Podchodzi do mnie mama.
- Nie dam sobie rady - wyznaję, bo nikt już nas nie słucha. Cóż, poza Jayem.
- Czemu byś miała nie? - Pyta grzecznie.
Maniery Dwójki.
- Bo nie nadaję się na księżniczkę. Biegam w ręczniku po pałacu, śpiewam głupie piosenki, robię z siebie idiotkę.
Mama kręci głową.
- Nie, Harmony - mówi. - Nie robisz z siebie idiotki. Jesteś sobą. I wprowadzasz mnóstwo świeżości do Eliminacji. Poza tym rozmawiałam chwilę z królową, tak z królową, - słyszę jej entuzjazm - i wydawało mi się, że nie mają nic przeciwko twojemu zachowaniu, dopóki nie przyłapią cię paparazzi.
Uśmiecham się i przytulam matkę.
- Dziękuję.
- Nie musisz mi dziękować. - Mama zniża głos do szeptu. - Pamiętaj, prawdziwa miłość jest ważniejsza od władzy i bogactwa.
Marszczę brwi.
- Wiem mamo. Ale czemu mi to teraz mówisz?
- Nie tylko ty zauważasz sekretne miłości, skarbie. - Słyszę w jej głosie, że się uśmiecha. - Luke to dobry chłopak.
Otwieram szeroko oczy.
- Skąd wiesz?
Mama zaczyna się śmiać.
- Powiedział mi. Wszystko mi opowiedział.
Czyli pewnie wie, dlaczego on i Margaret... Odpędzam tę myśl.
- Mamo, jestem kandydatką.
- Nie tylko w Eliminacjach trzeba walczyć o miłość. A widzę, że on walczy. O twoją.
Uśmiecham się.
- Kocham cię, mamo. - Przytulam ją ostatni raz.
- Ja ciebie też, kochana.
Ostatnio edytowany przez Harmony Harper (2016-03-03 00:25:11)
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Po pożegnaniu z Army, mama podchodzi do mnie i znowu mnie przytula.
- Dziękujemy za prezenty - mówi.
- Drobiazg.
- Wiem, że mówiłam już, żebyś się nią opiekował. Ale zajmij się też sobą, dobrze? - mówi zmartwiona. - Nie bierz na siebie za dużo.
Uśmiecham się.
- Nie będę, mamo.
- Mówię poważnie, Jay - kontynuuje. - Masz tendencje do brania problemów całego świata na swoje ramiona. Kocham cię, synku.
- Kocham cię, mamo. Będzie dobrze. Damy sobie radę.
Mama odchodzi do auta. Wszyscy nam machają, po czym limuzyna odjeżdża. Patrzymy za nią, dopóki nie znika nam sprzed oczu.
- Wracamy? - Pytam Harmony.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Kiwam smutno głową w odpowiedzi. Jay obejmuje mnie ramieniem, całuje w skroń i razem wchodzimy do pałacu.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Siostra od razu rzucam mi się na szyję.
- Będziesz księżniczką. - mówi głosem, którym można by stwierdzić fakt.
Klepię ją po plecach.
- Cieszę się, że we mnie wierzysz. - czuję dłoń na plecach i odwracam się do taty. Ściskam go mocno. - Tak strasznie będę za wami tęsknić.
- My też, kochanie. - gładzi mnie po plecach.
Wypuszcza mnie z uścisku, a ja znów obracam się do Magan i ją przytulam.
- Udusisz mnie. - śmieje się brunetka ale po chwili odwzajemnia uścisk. - Teraz bez obcasów będziesz niższa ode mnie. - mruczy rozbawiona.
Odsuwam się i obrzucam ją ciepłym spojrzeniem.
- A bądź se wyższa. - uśmiecham się szeroko.
Tata obejmuje jednym ramieniem mnie, a drugim Meg.
- Dla mnie obie zawsze będziecie małe. - śmiejemy się we trojkę.
Mrugam szybciej aby powstrzymać łzy.
- No nie płacz, Alex. - mamroczę siostra.
- Nie będę. - szturcham ją delikatnie w ramię.
- Musimy już jechać. - mówi smutno tata. - Niedługo znów się zobaczymy. Zobaczysz.
- Może wrócę do was niedługo. - mamroczę.
- Albo my przyjedziemy do ciebie! - Meg zaciera dłonie.
Wybucha śmiechem. Nie chcę znów zostać tu sama.
- Dobrze,dobrze... - jeszcze raz ich przytulam, próbując zatrzymać ich jak najdłużej przy sobie. Ale ten momęt mija bardzo szybko.
Chwilę później już wsiadają do limuzyny. Znów mrugam szybciej aby powstrzymać napływające do moich oczu łzy. Prawie mi się udaje... Jedna samotna łza spływa po moim policzku kiedy pojazd rusza.
Ocieram ją szybko i rozglądam się. Widzę jak rodzina Harmony również wsiada do samochodu. Uśmiecham się pod nosem.
- Za tobą też będę tęsknić... - szepczę i wracam do pałacu.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
W końcu po roku wracam do pałacu. We Francji było fajnie ale bardzo się stęskniłam za rodzicami, Maxem i Del... nie za nią się nie stęskniłam. Limuzyna wjechała na dziedziniec kiedy się tylko zatrzymała a drzwi się otworzyły nie mogłam opanować radości, że jestem już w domu. Tak jak ustaliliśmy przed moim wylotem z Francji nie informowaliśmy mediów. Moje bagaże zostały już zabrane do mojego pokoju kazałam zostawić tylko prezent dla Maxa. Zaczęłam rozmawiać z moją pokojówką.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Wyszedłem na dziedziniec i od razu ją zauważyłem. Ale wyrosła. Zmieniła się przez ten rok. Wydawała się być jakby... doroślejsza. - Bell! - krzyczę, używając zdrobnienia.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Bell!- słyszę zdrobnienie od mojego imienia używanego tylko przez jedną osobę. Odwracam się i widzę brata. Zmienił się... ciekawe czy to przez te piękne dziewczyny od, ktorych teraz się roi w pałacu czy to coś innego...
-Max!- pokojówka odchodzi. Podbiegam do niego i przytulam. Oczywiście cały czas trzymam prezent dla niego.- Stęskniłam się.- przyznaję.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- A co ja mam powiedzieć? Kilkanaście dziewczyn w domu i nie mam do kogo pójść po radę. - wybucham śmiechem - Ale opowiadaj jak było
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Opowiadam mu co się działo we Francji... idziemy powoli do pałacu. Prawie zapomniałam o prezencie.
-O Boże... prawie zapomniałam! -podaje mu prezent. Oczywiście garnitur... ciemno granatowy bez krawatu.- Wszystkiego Najlepszego! Wiem, że trochę późno ale mam nadzieję, że i tak ci się spodoba.-uśmiecha się.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- Wiesz, że nie musiałaś. Ale dzięki. - uśmiecham się wchodząc do pałacu. - Zobaczymy się na kolacji? - rzuciłem i pobiegłem do pokoju otworzyć prezent.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Po pożegnaniu z Maxem poszłam się przejść po pałacu.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Zatrzymałem Oriona na dziedzińcu i zeskoczyłem z niego. Zanim jednak pozwoliłem mu pójść do stajni zdjąłem z siodła malego chłopca. - Chodź, Cas. - powiedziałem. Po chwili z zamku wybiegła Bell.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Od śmierci siostry nie wychodziłam z pokoju. Podeszłam do okna i zobaczyłam Maxa. Założyłam szybko trampki i wybiegłam na dziedziniec. Nie wyglądam jak księżniczka: sweter, trampki i dżinsy. Gdy tylko wybiegłam rzuciłam się w objęcia Maxa. Przytuliłam się mocno do niego. Po czym szybko się od niego odsunęłam i zpoliczkowałam go.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- Też się cieszę, że cię widzę. Ale proszę cię. - wskazuję na dwulatka przyklejonego do mojej nogi - Nie przy dziecku.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Spojrzałam na chłopca. Uśmiechnęłam się i kucnęłam.
-Hej mały...- Wstałam i spojrzałam na brata.- dużo cię ominęło.- mówię smutna ale od razu się uśmiechem.- Ale dobrze, że już jesteś.- przytulam się znowu do niego.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Spoglądam na Bell, po czym podnoszę Casiela. - Chodźmy do zamku.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline