Wybrane

Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

Witam wszystkich bardzo serdecznie! Proszę dodanie zdjęcia swojej postaci jako avatara/ zdj profilowe oraz proszę aby loginem było imię i nazwisko kandydatki. Pozdrawiam

#26 2016-03-26 19:41:50

Ashanim Daniels
Nadworny Hejter
Skąd: Angeles
Dołączył: 2016-03-24
Liczba postów: 543
Klasa: 1
AndroidChrome 49.0.2623.105

Odp: ♥ Doninica ♥

- Co prawda to prawda. Ale mimo wszystko jesteśmy do siebie podobni. Nawet bardzo. Nie tyle z wyglądu, co z charakteru.


Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
tumblr_ob7dzctapv1s14kryo4_400.gif

Offline

#27 2016-03-26 19:44:25

Carmen Dawson
Kandydatka
Skąd: Dominica
Dołączył: 2016-03-23
Liczba postów: 1,038
Klasa: 2
Wiek: 17
Windows 8.1Chrome 49.0.2623.87

Odp: ♥ Doninica ♥

Kiwam głową.
- Jasne. - patrzę na zegarek. - Muszę kończyć. Mam sporo zajęć. - wstaję. - To do zobaczenia.


Cza­sem trze­ba wy­ciszyć bi­cie ser­ca,
by usłyszeć czy­jeś kro­ki w naszym świecie samotności.

tumblr_od9jtyMtXw1vrzep8o1_250.gif

Offline

#28 2016-03-26 19:45:36

Ashanim Daniels
Nadworny Hejter
Skąd: Angeles
Dołączył: 2016-03-24
Liczba postów: 543
Klasa: 1
AndroidChrome 49.0.2623.105

Odp: ♥ Doninica ♥

Wstaję z kanapy. Nawet nie tknąłem napoju. - Ta, cześć. - wychodzimy z Leonardem.


Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
tumblr_ob7dzctapv1s14kryo4_400.gif

Offline

#29 2016-03-30 18:04:04

Carmen Dawson
Kandydatka
Skąd: Dominica
Dołączył: 2016-03-23
Liczba postów: 1,038
Klasa: 2
Wiek: 17
Windows 8.1Chrome 49.0.2623.87

Odp: ♥ Doninica ♥

Kiedy Ash i jego kamerzysta wyszli szybko przebrałam się i usiadłam na leżaku przy basenie. Czekałam. Mama miała przyjechać lada moment lecz ten moment przedłużał się w nieskończoność. Poczułam ukucie bólu lecz trwało ono zaledwie chwilę.
Usłyszałam czyjeś kroki i podniosłam wzrok z nadzieją.
   - Nie przyjechała. - mówi Matt i siada obok mnie.
   - Nie. - odpowiadam beznamiętnym tonem jak by mnie to w ogóle nie obchodziło.
   - Przyjedzie. Obiecała.
Przewracam oczami. W sumie nie mam czym się denerwować, prawda? To tylko osiemnaste urodziny mojego durnego brata.
   - A jednak zostało w tobie trochę człowieczeństwa. - śmieje się brat widząc moje zamyślenie. Piorunuję go wzrokiem.
   - Miałeś jakieś wątpliwości? - unoszę wysoko brwi. Matt podnosi ręce do góry w geście przegranej.
   - Nie,nie... - przygląda mi się dokładnie. - Choć teraz wyglądasz jak potwór. - po raz kolejny przewracam oczami, a on wybucha śmiechem. - Nie udawaj, że masz to gdzieś!
   - Ty mnie pouczasz? - rzucam oskarżycielsko.
   - Jak byś nie zauważyła jestem TWOIM STARSZYM BRATEM, księżniczko. - mówi spokojnym głosem.
Wzdycham i wstaję.
   - Twoje towarzystwo mnie znudziło. - prycham marszcząc nos. - Żegnaj, ciołku. - odwracam się na pięcie i zaczynam odchodzić.
   - NIE BĘDĘ TĘSKNIŁ,KSIĘŻNICZKO!! - słyszę za sobą rozbawiony głos brata.
Wchodząc do domu zastanawiam się gdzie on był przez cały dzień. Nagle widzę znajomą sylwetkę drobnej blondynki.
   - STÓJ! - rozkazuję, a Bella zatrzymuje się i patrzy na mnie przerażona. - Co ty tu robisz? - cedzę przez zęby. Właściwie to nie jestem na nią zła. Ja po prostu jestem zła, a złość trzeba wyładować na kimś lub na czymś.
   - Panienko j-ja... - dziewczyna nie ma pojęcia co ze sobą zrobić. Prostuję się i biorę głęboki oddech. Uśmiecham się promiennie.
   - Czy Matt ma z tym coś wspólnego? - pytam ze słodyczą w głosie, a złość buzuje we mnie do tego stopnia iż zaczynam się cała trząść. Bella znając mnie już dosyć dobrze wie co się dzieje i wie jak się zachować.
Blondynka kiwa głową w milczeniu. Mierzę ją palcem.
   - Nie waż się zbliżać do niego. - mówię, mierząc ją groźnym spojrzeniem. Nie pozwolę na to aby mój głupi braciszek zniszczył sobie życie przez jakąś szóstkę. - Zrozumiałaś?
Znów posłusznie kiwa głową.
   - Najlepiej by było gdybyś w ogóle tu nie wracała. - mówiąc to kręcę głową i wzdycham. - Ale co się stało to się nie odstanie. - mijam mą szybkim krokiem. Kieruję się do swojego pokoju w którym już czeka dzbanek kawy z mlekiem. Uśmiecham się i nalewam pełny kubek po czym wychodzę na balkon.
Zaczęło się już ściemniać. Upijam łyk gorącego napoju.
Czemu Matt się tak zachowuje? Co chce w ten sposób osiągnąć?
Te pytania nie dają mi spokoju nawet podczas zasypiania przez co pół nocy wiercę się niespokojnie aż w końcu zasypiam.
   

***

   - Dzień dobry panno Carmen. - słyszę łagodny głos Anny. Otwieram oczy i wlepiam wzrok w sufit.
   - Moja głowa... - jęczę i kładę poduszę na twarz.  Słyszę, że dziewczyna stawia coś na szafce nocnej. Nie muszę patrzeć aby wiedzieć, że to filiżanka czarnej kawy. - Proszę... Powiedz mi która godzina i przynieś mi jakieś proszki. - słyszę w odpowiedzi ciche "tak,tak" i kroki.
Kiedy ponownie otwieram oczy Anna już kładzie tabletki na szafce. Zerkam na zegarek ponieważ wcześniej nie otrzymałam odpowiedzi.
   - Matko... Jest jedenasta! - siadam prosto i biorę dwie pigułki.
   - Większość gości już jest lecz pani Dawson się jeszcze nie zjawiła. - uprzedza moje pytania ciemnowłosa dziewczyna. - Ale już niedługo ma się pojawić.
Zbywam ją machnięciem ręki. Anna wychodzi, a ja ubieram się w elegancką pomarańczową sukienkę. Jedna z moich ulubionych. Jej kolor przypomina trochę kolor zachodzącego słońca. Kończy się przed kolanami i ma śliczne koronkowe rękawy. Schodzę na dół. Salon jest wypełniony rozmaitymi zapachami oraz głośnymi rozmowami.
   - Mówiłem. Śpiąca królewna. - słyszę głos Matta i podchodzę do niego.
   - Witaj Carmen. Ależ ty wyrosłaś! - ciotka Margo nie widziała mnie od pięciu lat. Nie lubię tej jędzy. I nie mam zamiaru się do niej uśmiechać.
   - Witaj ciociu. - mówię oschle i ruszam dalej pozostawiając mojego brata z tą czarownicą. Mijam kolejną rodzinę i tym razem wszyscy wymieniamy uśmiechy. Chyba już lepiej się uśmiechnąć i ich minąć niż zaczynać rozmowę. Oczywiście nie wszyscy z mojej rodziny są przeze mnie znienawidzeni lub po prostu nie lubiani.
   - Cześć Carm! - słyszę piskliwy głos mojej kuzynki Teresy.
   - Cześć. - witam się i chcę ruszyć dalej ale ta łapie mnie za rękę i przytula. - Już dobrze. Udusisz mnie. - pomimo tego, że jest trójką (daleka kuzynka) nawet ją lubię.
   - Zapomniałam już, że ten dom jest jak mały pałac. - śmieje się jasnowłosa dziewczyna i rozgląda na boki. - No właśnie. Gratuluję dostania się na eliminacje!
Wymuszam uśmiech.
   - Dzięki. - mówię zarozumiałym tonem. - Ciebie by pewnie nie wylosowali ale nie przejmuj się. - rzucam niemiłym tonem i odchodzę. Nie mam ochoty na rozmowę.
Kieruję się w stronę kanapy. Po drodze biorę szklankę z sokiem. Kiedy siadam nagle znikąd pojawia się mój tata.
   - Teresa chciała tylko porozmawiać. - burczy ojciec. - A ty musiałaś ją od razu doprowadzić do łez? 
   - Nie mam ochoty na rozmowy. - wzruszam ramionami. - I tyle.
   - Wiem, że najchętniej to byś wskoczyła do basenu lub poszła pobiegać ale musisz wytrzymać. To tylko rodzinna impreza.
   - Wolę iść na zwykłą imprezę ze znajomymi. - mówiąc to upijam łyk pomarańczowego soku.
   - Postaraj się wyglądać na szczęśliwą. - mówi tata i odchodzi.
   - Postaraj się wyglądać na szczęśliwą... - mruczę pod nosem pijąc napój.
   - Nie wyglądasz na taką. - obok mnie siada Adam, mój brat cioteczny. - Ale nie przejmuj się. Oni mają tą samą odzywkę. To chyba u nich rodzinne. - śmieje się Adam. Patrzę w stronę taty rozmawiającego ze swoją siostrą. Są do siebie tacy podobni. - Jak życie? - pyta upijając dwa łyki z kieliszka.
   - Wydaje mi się, że pietyście lat to trochę za mało na alkohol. - prycham.
   - Och, Carmen... - kręci głową z rozbawieniem. - Tylko dla ciebie to za mało. - mówi nonszalancko i wypija napój do końca. Przewracam oczami i po prostu go olewam odwracając wzrok. - Nie pozbędzie się mnie tak łatwo. - zerkam na niego z irytacją.
   - Ach tak? - udaję zaskoczoną.
   - Tak. - mówi z pewnością.
   - To popatrz z jaką łatwością opuszczam twoje jakże cudownie towarzystwo. - mówię ironicznie wstając z kanapy lecz Adam jak zwykle nie daje za wygraną i zagradza mi drogę. - Chcesz czegoś? - pytam zirytowana. Czuję się o wiele pewniej przez to, że chłopak jest na równi ze mną. - Pamiętam jak byłeś niższy. - nie mogę się powstrzymać od uszczypliwego komentarza. Zawsze drażniło go mówienie o wzroście.
   - Daruj sobie tą gadkę. - naburmuszony ton jego głosu świadczy o tym, że nadal go to drażni. Uśmiecham się z tryumfem. - Dla zabawy dręczysz ludzi. To twoje hobby?
   - Zdecydowanie w tym gustuję, mój drogi. - mówiąc to zakładam niesforny kosmyk, który wypadł z warkocza za ucho. Właśnie mam coś jeszcze dodać lecz jakiś hałas mi przerywa. Tata stoi na środku salonu ze szklanym kieliszkiem w jednej ręce, a w drugiej trzyma łyżeczkę, którą delikatnie uderza w powierzchnię szkła.
W tym momencie następuje mowa o tym i o tamtym... Tak na serio to kompletnie się wyłączam, a do rzeczywistości wracam dopiero wtedy gdy wszyscy już zjedli tort. Później tak na prawdę nic się nie dzieje. Prawie nic się nie dzieje.
Kiedy większość gości opuściła już nasz dom, ja usiadłam przy basenie. Dotknęłam opuszkami palców ciepłej wody.
Obok mnie siada koścista kobieta i zdejmuje czerwone szpiki. Jej złote włosy jak zwykle są idealnie ułożone. Od zawsze zastanawiam się jak ona to robi. Przez dłuższą chwilę siedzimy w ciszy aż w końcu ona przenosi na mnie swoje zielone spojrzenie.
   - Kocham cię, córeczko.
   - Nie zaczynaj, mamo. - burczę pod nosem. Widzę kontem oka, że jej oczy posmutniały lecz na jej twarzy nadal widnieje uśmiech.
   - Wiem, że zawaliłam na całej linii. Wiem, że znowu to zrobiłam ale proszę cię... Nie traćmy czasu na kłótnie. - jej głos jest taki przyjemny aż mam ochotę położyć głowę na jej ramieniu tak jak robiłam to w dzieciństwie. Powstrzymuję się jednak.
   - Ja nie będę się kłócić. Po prostu brakuje mi ciebie. Nigdy cię nie ma. Potrzebuję cię, mamo. - zaciskam zęby.
   - Wiem, Carmen ja...
   - Nie wiesz. - przerywam jej. Nie mam już ochoty słuchać jej wymówek i przeprosin. Na początku jej wybaczałam. Dawałam jej mówić. Ale wtedy miałam jedenaście lat. Przez te sześć lat nauczyłam się radzić sobie bez niej. - Fajnie, że chociaż zdążyłaś na koniec imprezy. - rzucam tonem w którym nie słychać było żadnych emocji.
   - Wiesz dobrze, że to nie jest w stu procentach moja wina i że...
   - Mamo. - znów jej przerywam na co ta piorunuje mnie wzrokiem. Teraz wiem czemu Matt mówi, że wyglądam jak potwór kiedy tak na niego patrzę. Odziedziczyłam to mordercze spojrzenie po mamie. Pomimo tego, że jestem na nią zła i mam ochotę odejść, czuję do to tej kobiety respekt. - Ech... - wzdycham.
   - Gdyby nie moja praca i czas jaki w nią wkładam nie miała byś tego co masz. - zastanawiam się przez chwilę i wiem, że ma racje. - Wiesz, że cię kocham. Kocham ciebie i Matta i chcę dla was jak najlepiej. Oboje z tatą chcemy. - gdy to mówi ja przewracam oczami choć w głębi duszy powoli zaczynam się przekonywać, a złość znika.
   - Jestem zmęczona. Wrócę już do pokoju. - mówiąc to zaczynam powoli się podnosić, a mama kiwa głową.
   - Dobranoc, słoneczko.
   - Dobranoc. - mówię i odchodzę.

***

Kolejne tygodnie są zwykłą rutyną. Wstać,przeżyć,pójść spać. Nie wiem dlaczego jestem tym aż tak zmęczona. Przez to jeszcze bardziej cieszę się na myśl o tym, że już niedługo zamieszkam w pałacu. To takie ekscytujące. Tak na prawdę wcześniej starałam się jakoś o tym nie myśleć. Sama nie wiem dlaczego.
Zdążyłam się już nauczyć imion,nazwisk i prowincji pozostałych kandydatek na pamięć. Po prostu chcę być przygotowana.
Dużo również rozmyślam o tym jaki jest książę. Czy choć trochę przypomina tego uśmiechniętego i rozluźnionego chłopaka z biuletynu? A może taki właśnie jest w rzeczywistości?
   - Stop. - upominam siebie. - Nie mogę zadawać sobie pytań na które nie znam odpowiedzi bo zwariuję.
   - Echem. - słyszę kaszlnięcie i odwracam się. - Jeśli gadanie do siebie nie jest oznaką wariacji to się nie przejmuj. - śmieje się Matt.
   - Czego chcesz? - marszczę brwi.
   - Niczego w sumie. - podchodzi do barierki i opiera o nią łokcie.
Patrzę na niego i zastanawiam się o co chodzi. Nie będę pytać. Jeśli mi nie powie to nie mój problem choć... Zżera mnie ciekawość.
   - Ostatnio dużo czasu spędzasz sama. - mówi zatroskany. - To do ciebie nie podobne.
   - Matka czy ojciec cię nasłał? - pytam oskarżycielsko.
   - Sam siebie przysłałem. - zaskoczona patrzę na niego. - No co? Nie mogę z własnej woli przyjść? - śmieje się Matt. Kąciki moich ust lekko unoszą się ku górze. - Oj, księżniczko. To nie jest uśmiech. - dogryza mi brat. Aby nie dać za wygrana biorę głęboki oddech i zachowuję poważną minę.
   - Dziękuję za uwagę. Nie skorzystam. 
Matt udaje urażonego.
   - Taa. Musisz popracować nad swoim urokiem osobistym. - mówi poważnie i zaczyna liczyć na palcach. - I nad skromnością,subtelnością i delikatnością. - wymienia, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie. - I zdecydowanie nad mimiką twarzy. - kiedy kończy na jego ustach pojawia się szeroki uśmiech. - Wiesz... - mówi szarmancko. - Mogę ci pomóc.
   - Och! Już myślałam, że będę musiała błagać cię na kolanach o pomoc! - mówię z udawanym przerażeniem. W końcu Matt nie wytrzymuje i wybucha nieopanowanym śmiechem, a ja dołączam do niego. 

***

Mocno przytulam brata.
   - Pokaż na co stać Dawsonów! - mówi radośnie Matt.
   - Jasne. Masz to jak w banku. - przenoszę spojrzenie na tatę. Podchodzę do niego i przytulam go. On odwzajemnia uścisk.
   - Powodzenia, córeczko. - mówi spokojnym głosem. Czuję na ramieniu dłoń matki. Tym razem się nie spóźniła. Ba! Przyjechała już dwa dni temu.
   - Liczymy na ciebie. - uśmiecha się do mnie pogodnie. Również ją przytulam. - Baw się dobrze. - głaszcze mnie po włosach. Dawno tego nie robiła...
   - Na pewno będę. - odsuwam się od niej i patrzę na całą moją rodzinę. - Do zobaczenia. - mówię po dłuższej chwili. 
Wsiadam do limuzyny która zawiezie mnie na lotnisko. Czeka mnie długi lot.
Ostatni raz zerkam za siebie.   
   - Żegnaj rutyno. - szepczę z uśmiechem i przenoszę spojrzenie przed siebie. - Witaj nieznane.


Cza­sem trze­ba wy­ciszyć bi­cie ser­ca,
by usłyszeć czy­jeś kro­ki w naszym świecie samotności.

tumblr_od9jtyMtXw1vrzep8o1_250.gif

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
mella - sp98klasa7c - odra - polskaligaps4 - pwsm1hp