Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Trzy, dwa, jeden. Moja głowa uniosła się w powietrzu, przez co kropelki wody spływały po moim ciele. Oddech przyspieszył, a serce zwolniło. Muszę przestać już zasypiać w wannie. W końcu naprawdę się załatwię i nie dożyje tegorocznych Eliminacji! To brzmi jakbym się już dostała. Bylebym się dostała. Co ja bym zrobiła, za zobaczenie ogrodów Królestwa, być na planie Biuletynu, a przede wszystkim zobaczenie Księcia. Ooo, mnóstwo. Tylko że to nie jest moje marzenie. Chciałabym, mam szansę i zobaczę. Potem, zobaczymy. Przynajmniej nie będę żałowała, że nie wykorzystałam tej szansy ucieczki od mojej ukochanej rodzinki.
Spuściłam wodę, ale jeszcze trochę siedziałam w wannie, patrząc na niebieskie kafelki. Były zwyczajnymi kafelkami, a jednak wszyscy goście powtarzali matce “Są niesamowite”. Najwidoczniej tylko ja, nie mogę zrozumieć, co mają te kafelki do innych. I nie, nie są podgrzewane, samooczyszczalne, czy te inne cuda. Po prostu te osoby chcą podlizać się Madelaine Velasco — krajowej aktorce, którą można zobaczyć w prawie każdym serialu. Zaczynając od reklamy pieluch kończąc na telenowelach!
To musi być świetna babka, skoro utrzymuje trójkę swoich dzieci. Bzdury. Nie najważniejsze jest utrzymywanie, a wychowanie. Jednak ona nie wychowywała, tylko zmuszała do aktorstwa, pokazywania się z nią, jaka to moja matka jest świetna. Spośród Amelie i Austin się zgadzali. Ja już nie. Nigdy nie chciałam wychodzić na scenę i pokazywać swojej buźki. Wolę zostać szarą myszką w tłumie, nic nieznaczącą i zapomnianą. Kiedy zamierzam brać udział w Eliminacjach… Jest już za późno. Jeszcze zależy, czy się dostanę.
Wstałam z wanny i wytarłam się jednym spośród pięćdziesięciu ręczników. Nawet jeśli ta łazienka jest moja i tak rządzi nią Madelaine. ,,Lawrence, twoja łazienka jest ohydna, marsz mi ją szorować!” ile razy to słyszałam? Ooo… dużo.
Już sucha ubrałam się w zwykłe dresy, a potem zeszłam na dół.
-Lawrence, jak ty wyglądasz — powiedziała Madelaine, unosząc ręce.
- Jak osiem niebios, wiem, wiem — odpowiedziałam ironicznie.
- Właśnie… Odwrotnie — parsknęła śmiechem. - Wyglądasz, jakby cię stado słoni przejechało. Bierz przykład z młodszej siostry, co?
- Moja młodsza siostra jest na twoje zawołanie, więc gdybym chciała się ubierać tak jak ona, ubierałabym się tak jak ty.
- Och, koniec tego. Ojciec cię tak wyniszczył, jak mi ogród… - posmutniała.
- Masz rację, czyli wcale. Mój tata przesadził jednego kwiatka.
- Jakiego kwiatka? - Zapytała Amelie, wtrącając się bezczelnie.
- Bądź cicho, młoda. - Zabrałam chleb i ułożyłam się na kanapie. - Jak on miał?
- Ashanim, najgorętszy z najgorętszych! - Westchnęła Amelie.
- No, to Ashanim coś tam gada.
*telewizor*
-Melody Infernum z Soty, Szóstka - Wziął następną kartę i zaczął odczytywać dalej. - Lawrence Velasco z Allens, Dwójka.
*telewizor*
-No widzisz mamusiu — Uśmiechnęłam się triumfalnie. - Jednak mi się udało.
Wiadomość dodana po 2 h 39 s:
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Pukam do kolejnych drzwi. Ech, zwariować mo można.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Siedziałam w swoim pokoju, przeglądając różne portale społecznościowe.
- Lawrence, o mój Boże - Jęknęła Amelie. - Ashanim jest tutaj, on tu jest!
- Amelie, zamknij się w końcu... - Odpowiedziałam.
Na śmierć zapomniałam o tym wywiadzie. Szybko pobiegłam do drzwi. Przynajmniej byłam porządnie ubrana.
- Wchodźcie - Kwinęłam do nich głową, otwierając drzwi.
Ostatnio edytowany przez Lawrence Velasco (2016-03-26 19:51:55)
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Wszedłem powoli do środka. - Nie będę owijał w bawełnę. Nie mam ochoty tu być, jestem zmęczony. Miejmy to z głowy, dobra?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Przewróciłam oczami. Jest tak jak myślałam. Kolejni świetni aktorzy. Aż dziwne, że nie jest Dwójką. Świetnie udaje przed kamerami!
-- Słuchaj - zaczęłam. - Ja też jestem zmęczona, byłam zajęta swoimi problemami, ale człowieku... Przynajmniej na czas tego wywiadu, wliczając początek i koniec, mógłbyś być trochę bardziej miły.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
- O to bym się nie martwił. Możemy zaczynać?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
No prosze... Trudny charakter? Stop, Lawrence. Pewnie jest inny, niż te wszystkie Dwójeczki. Ugh, sama jesteś Dwójeczką.
- Zacznijmy.
Zaprowadziłam ich do salonu, gdzie wygodnie (mam taką nadzieję) usiadł Ashanim. Dzięki Bogu, Amelie jeszcze nie przybiegła.
Ostatnio edytowany przez Lawrence Velasco (2016-03-26 20:07:59)
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Włączyła się kamera, a ja uśmiechnąłem się szeroko. - Dzień dobry, Illeo. Teraz mam przyjemność spotkać się z panną Lawrence Velasco. Jak tam, Lawrence?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
- Och, dziękuję że pytasz - Uśmiechnęłam się. Nie za bardzo wiem gdzie mam patrzeć, dlatego spojrzałam raz na kamerę, raz na Asha. - Wszystko w porządku. Trochę jestem wstrząśnięta, że udało mi się dostać do Eliminacji.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
- Doprawdy? A to dlaczego?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
- Idąc wrzucić swoje zgłoszenie, lub zrobić zdjęcie, było na prawdę mnóstwo pięknych dziewczyn, którym nie dorastam do pięt - oznajmiłam. - To było naprawdę wielkie zdziwienie, że to mi się udało.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Mam ochotę rzucić jakąś sarkastyczną uwagę, ale powstrzymuje się. - Tak, to naprawdę wielki sukces, trafić do Eliminacji. - uśmiecham się - Dzięki za rozmowę, Lawrence.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
- Ja również dziękuję. - Wcale nie.
Odprowadza go do drzwi. Byle nigdy nie wracał.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Strony: 1