Wybrane

Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

Witam wszystkich bardzo serdecznie! Proszę dodanie zdjęcia swojej postaci jako avatara/ zdj profilowe oraz proszę aby loginem było imię i nazwisko kandydatki. Pozdrawiam

#1 2016-04-02 20:02:13

Ashanim Daniels
Nadworny Hejter
Skąd: Angeles
Dołączył: 2016-03-24
Liczba postów: 543
Klasa: 1
Windows 7Firefox 45.0

Wspomnienia Asha.

domy-jednorodzinne-takie-budujemy-najchetniej-braas.jpeg

    - Ash? Ash! Wstawaj. - otworzyłem oczy. Nade mną stał Thomas, mój starszy brat. - Ash, ty nie masz całego dnia, a ja całego życia, żeby  czekać. Mieliśmy iść nad rzekę. - westchnąłem. Mój brat miał 21 lat, ale zachowywał się czasem gorzej, niż Katie i Olliver razem wzięci. Zwlokłem się z łóżka. - Wygrałeś. Ale wiedz, że to branie na litość. - Yep, mój brat był śmiertelnie chory i nie zostało mu wiele czasu. Dni, może tygodnie. Chorował na ALS. Spojrzałem na niego. Choroba atakowała od środka. Powoli zatrzymywały się wszystkie narządy. Na zewnątrz nie było tego widać, ale wiedziałem, że mój brat jest już jedną nogą w grobie.
    Poszedłem do łazienki. Włożyłem kąpielówki i zarzuciłem ręcznik z Batmanem na szyję. Spojrzałem na Thomasa z uśmiechem. Zeszliśmy po schodach. Na dole czekała na nas zasadzka. Pisk 3 głosów rozniósł się echem po całym domu. Pięcioletnie bliźniaki Katie i Olliver oraz ośmioletni Terry rzucili nam się na szyję. Jedynie Ana, nasza piętnastoletnia siostra, stała z boku. Rozmawiała przez telefon. - A z kim to się gada, sis? Czyżby Michael? - wyszczerzyłem się. Mike był moim przyjacielem i chłopakiem Any. Tydzień temu wyjechał do pałacu na służbę i od tego czasu Ana nie puszczała telefonu. - Zamknij się. - warknęła do mnie. Spojrzałem na Thomasa, po czym zgodnie rzuciliśmy się na nią. Tommy zaczął ją łaskotać, a ja wyrwałem telefon i przyłożyłem do ucha. - Och, Mickey. - zacząłem - Tęsknię za tobą jak ryba za wodą. - Thomas pokładał się ze śmiechu, ale nadal mocno trzymał Anę. - Jesteś taaaki przystojny. Mam twój ołtarzyk w pokoju, a twoje zdjęcie przykleiłam misiowi do twarzy. Nawet nie wiesz co… - telefon został mi brutalnie wyrwany przez wkurzoną siostrę. Rozłączyła się, przybierając kolor buraka. - Zabiję was. - wymruczała. - Och, nie wysilaj się. I tak zaraz umrę. - Thomas zaczął ją przedrzeźniać. Wyszliśmy z domu.
    Na zewnątrz czekali na nas rodzice. - Gotowi? - zapytał tata, po czym nie czekając na odpowiedź, wsiadł do samochodu. Zaraz za nim do środka wgramoliły się bliźniaki, Terry i Ana. Ja i Thomas wleźliśmy do bagażnika. - Możemy jechać! - krzyknąłem przez cały samochód, a tata uruchomił silnik.
    Po pół godziny byliśmy na miejscu. Mama i Ana od razu rozłożyły się na piaszczystym brzegu rzeki. Tata rozstawiał grilla. Maluchy wbiegły do wody. Ja i Tommy za to pobiegliśmy na półkę skalną, wiszącą nad najgłębszym zakolem rzeki. Woda błyszczała w świetle słońca, jakby ktoś ją posypał brokatem. Zrzuciłem ręcznik, a po chwili spojrzałem na brata. - Jesteś pewien, że powinieneś skakać? - zrobiłem zaniepokojoną minę na co on parsknął śmiechem. - Daj spokój. Jestem pełnoletni. Poza tym, wiem co robię. - prychnąłem. Nie byłem tego taki pewien, ale nie miałem jak go powstrzymać. - Poza tym - kontynuował - To może być ostatni skok w moim życiu. - I był.
    Skoczyłem do wody, wykonując potrójne salto i  zgrabnie wślizgując się po taflę. Usłyszałem oklaski i wynurzyłem się. Spojrzałem na Thomasa. Wiedziałem, że coś było nie tak w momencie, w którym runął do wody jak kłoda. Nigdy tak nie skakał. Usłyszałem plusk i czekałem, aż mój brat się wynurzy. Ale kiedy po minucie woda dalej pozostawała niezmącona, popłynąłem w miejsce, w które skoczył mój brat. Szukałem go przez 5 minut. W końcu wyciągnąłem go na brzeg. Thomas nie oddychał. Zacząłem go reanimować, ale moje wysiłki szły na nic. Podbiegła cała rodzina, wszyscy razem i każdy z osobna próbowali go ocucić, nie chcąc przyjąć do wiadomości tej zatrważającej prawdy. Ale ja już wiedziałem. Thomas nie żył. Mój brat był martwy. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Tommy już nie wróci.

    Pogrzeb odbył się następnego dnia. Staliśmy wszyscy, ubrani na czarno, a słonce oślepiało nas swoim blaskiem. Mszę odprawiał znajomy pastor,  bo tato nie był w stanie. Wybiło południe, kiedy msza się skończyła. Dookoła roznosiły się pochlipywania, ale ja nie płakałem. Bo czy należy żałować kogoś, kto trafił w inne, lepsze miejsce. Wierzyłem z całego serca, że Thomas patrzy teraz na nas z góry, popijając bimber z Jezusem i śmiejąc się z rozmazanego makijażu. Trzymałem się tej myśli tak kurczowo, że czułem, jak pieką mnie dłonie. Może to był i koniec Tommy’ego tutaj, na ziemi, ale tam na górze to był dopiero jego początek. Przytuliłem matkę i wróciliśmy w ciszy do domu. A słońce, ta cholerna, złota tarcza, gapiła się na nas swoim wielkim, jasnym okiem i powoli kierowała się na zachód, aby następnego dnia narodzić się na nowo.

https://www.youtube.com/watch?v=t0imaSCnSuA

Ostatnio edytowany przez Ashanim Daniels (2016-04-02 20:03:12)


Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
tumblr_ob7dzctapv1s14kryo4_400.gif

Offline

#2 2016-04-29 21:58:03

Ashanim Daniels
Nadworny Hejter
Skąd: Angeles
Dołączył: 2016-03-24
Liczba postów: 543
Klasa: 1
Windows 7Firefox 45.0

Odp: Wspomnienia Asha.

*ZE SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA FABIANA. UWIERZ W SIEBIE, CHŁOPIE*

    Siedziałem na łóżku w swoim pokoju. Minął tydzień, odkąd dowiedziałem się, że jestem śmiertelnie chory na to samo, co Thomas. Ta myśl mnie niszczyła. Cały tydzień spędziłem u siebie.  Nikt też mi nie przeszkadzał, do pewnego dnia.
    Usłyszałem pukanie w brzozowe drzwi. Wpatrywałem się w błękitną ścianę, kiedy do pokoju wszedł mój tata. Nic nie mówił, po prostu usiadł obok mnie i zaczął robić to samo. Siedzieliśmy w milczeniu dobre pół godziny, zanim coś we mnie nie pękło.
- Nie chcę umierać. - przeniosłem wzrok na ojca i rozpłakałem się. Dopiero teraz dotarło do mnie to wszystko. Tato objął mnie ramieniem.
- Spójrz na mnie. - nie zrobiłem tego.
- Ashanim, podnieś głowę i spójrz swojemu ojcu w oczy.  - jego głos był tak stanowczy, że podniosłem wzrok na jego twarz.
- Nie umrzesz, jasne? - powiedział, a ja pokręciłem głową.
- Nie okłamuj mnie, tato. Wszyscy dobrze o tym wiemy. - powiedziałem beznamiętnie. Ojciec jednak się nie poddał.
- Może i tak. Może i umrzesz Ash, ale nie teraz. Masz przed sobą całe życie. - tata nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja pokręciłem głową.
- Całe życie? I co mam robić? Nic. Nie jestem w stanie. No bo co może zrobić umierający dziewiętnastolatek? - spuściłem głowę, ale ojciec podniósł ją do góry. Skierował moje oczy na swoje.  -  Ash, możesz wszystko. To, że jesteś chory nie ogranicza cię. Dalej jesteś tym samym człowiekiem. Dalej możesz zmienić świat. Nie zrobisz tego szybko, ale wierzę, że ci się uda. Musisz tylko chcieć. - uśmiechnął się lekko. Z wątpliwością w głosie zapytałem.
- Jak możesz być tego taki pewien? - tata uśmiechnął się szerzej.
- Bo jesteś moim synem. A Ten na Górze nie zesłałby na ciebie tej choroby, gdyby nie miał w tym określonego celu. On ma plan dla każdego z nas. Plan tak zawiły i skomplikowany, że tylko On jest w stanie się w nim połapać. Uwierz w siebie, Ash, a inni też to zrobią. - uśmiech nie schodził mu z twarzy, ale ja wciąż miałem wątpliwości.
- To co mam robić, tato? - podniósł oczy do góry i zamknął je. Wiedziałem, że się modli. Odezwał się po chwili.
- Dawaj nadzieję tym, którzy jej potrzebują. Pokaż, że choroba nie oznacza końca, a jedynie nowy początek. Uświadom innym, że chcieć to móc. Zmiany nie przyjdą szybko, synu, ale jeśli im nie pomożesz,  nie pojawią się wcale. Musisz być cierpliwy i zaufać Bogu, a On ci pomoże. - widziałem nadzieję w jego oczach i poczułem, że dam radę. Uśmiechnąłem się. Z dołu dobiegł nas głos matki.
- Arthur, obiad! - tata spojrzał na mnie.
- To co, idziesz? - zapytał, a ja pokiwałem głową i zszedłem na dół pierwszy raz od tygodnia. Nawet osłabiony chorobą, nigdy nie czułem się tak silny.

https://www.youtube.com/watch?v=XsTjI75uEUQ

Wiadomość dodana po 18 h 11 min 47 s:
*AKCJA DZIEJE SIĘ, KIEDY ASH BYŁ W 6 KLASIE PODSTAWÓWKI*

    - Ashanim, śniadanie. - głos matki dobiegł do moich uszu. Przewróciłem się na drugi bok i przykryłem głowę poduszką. Zamknąłem oczy…
- Ash! Ash! - słyszę krzyk.
- Ugh, Terry. Idź sobie. - rzuciłem w niego poduszką, a dwulatek wybuchnął śmiechem. Do pokoju weszła moja siostra.
- Czy mój dwunastoletni brat raczy wstać? - zapytała sarkastycznie.
- Czy moja dziewięcioletnia siostra raczy dać mi spokój? - odwarknąłem, ale usiadłem.
- A teraz wynocha, muszę się ubrać. - Ana wzięła Terry’ego na ręce i wyszli. Podszedłem do szafy. Zdecydowałem się na t shirt z Jokerem i jeansy. Założyłem szybko ciuchy i zbiegłem na śniadanie.
    Na dole wszyscy już siedzieli przy stole. Mama, tata, Ana, Terry i mój starszy brat Thomas. Zająłem swoje miejsce i sięgnąłem po pieczywo, za co dostałem po łapach od mamy.
- Najpierw modlitwa. - spojrzała na mnie karcąco. Przewróciłem oczami, ale złapałem ją za rękę. Tata odmówił błogosławieństwo i zaczęliśmy jeść.
    Po śniadaniu tata podrzucił mnie do szkoły. Pierwszą mieliśmy historię z panem Argentem. Byłem chyba jedyną osobą w klasie, która lubiła ten przedmiot. W ogóle uchodziłem za klasowego kujona.
- Sreberko ma dziś kiepski humor. - dobiegł do moich uszu głos jednego z chłopaków z mojej klasy. I faktycznie nauczyciel nie wyglądał na zadowolonego. Na korytarzu zadźwięczał dzwonek i weszliśmy do klasy. Usiadłem w pierwszej ławce, na swoim miejscu, a Argent spojrzał na mnie spode łba. Następnie przeniósł wzrok na dziennik.
- Black, do odpowiedzi! - wykrzyknął po chwili. Z ostatniej ławki pod ścianą podniósł się wysoki blondyn. Twarz miał jak z kamienia, ale wiedziałem, że nie da rady. Kiedy Sreberko był zły potrafił zadawać trudne pytania. Zanim chłopak wyszedł z ławki, podniosłem się.
- Właściwie, proszę pana, to ja chciałbym odpowiadać. - nauczyciel spojrzał na mnie podejrzliwie, a następnie przeniósł wzrok na niejakiego Blacka. Zmarszczył brwi.
- Niech ci będzie, Daniels. Zapraszam pod tablicę. - stanąłem we wskazanym miejscu, a blondyn usiadł w ławce. Nauczyciel spojrzał na mnie i zaczął zadawać pytania. Znałem odpowiedź na wszystkie, chociaż dobrze wiedziałem, że odpytuje mnie z materiału do drugiej gimnazjum. Mój brat to właśnie przerabiał.
    Kiedy Argent stwierdził, że ma dość znęcania się nade mną, pozwolił mi usiąść. Najwidoczniej poprawiłem mu humor, bo reszta lekcji przebiegła spokojnie.
***
    Resztę zajęć przesiedziałem w milczeniu. Po ostatniej lekcji, matematyce, wróciłem do domu. Teoretycznie miał odebrać mnie tato, ale stwierdziłem, że się przejdę.
    Byłem dość daleko od domu, kiedy z pobliskich krzaków wyskoczyło na mnie trzech dryblasów z klasy Tommy’ego. Nie lubili ani mnie ani jego.
- Proszę proszę, kogo my tu mamy. Ashanim Daniels. - zaczął pierwszy, a w tym czasie dwóch pozostałych zaszło mnie od tyłu. Jeden skrępował mi ręce, a drugi odchylił głowę do tyłu.
- Oj Ash, Ash. Jesteś taki delikatny. - pierwszy uśmiechnął się wrednie  - Jak myślicie, chłopaki. Do twarzy mu będzie w okularach? - cała trójka zaśmiała się zimno. Ten, który gadał, wyciągnął nóż z kieszeni.
- Zaraz się przekonamy. - uśmiechnął się i przyłożył ostrze do skroni. Długim, powolnym łukiem pociągnął je do kości jarzmowej. Krzyknąłem i zacząłem się wyrywać.
- Spokojnie, dzieciaku. - powiedział ten, który trzymał mnie za głowę. Pierwszy przyłożył nóż dokładnie w to samo miejsce, pociągnął drugi łuk, kilka centymetrów  od pierwszego i skończył też w tym samym miejscu. Poczułem krew na powiece i zagryzłem wargi. Chłopak złapał skórę pomiędzy łukami i zerwał ją brutalnie, tworząc gruby półksiężyc. Wrzasnąłem, a oni zaczęli rechotać. Nie mogłem nic zrobić.
- A teraz z drugiej strony. - jednak nie udało mu się przyłożyć noża do skroni, bo coś go odciągnęło. Kiedy dwóch pozostałych chłopaków zobaczyło, że ich przywódca został powalony, puściło mnie i uciekło. Przewróciłem się.
- Wszystko w porządku? - usłyszałem. Nade mną stał wysoki blondyn, Black.
- Tak, daję radę. - wstałem. Nic nie widziałem na lewe oko, miałem rzęsy sklejone krwią. Ból był nie do zniesienia. Zakręciło mi się w głowie, ale chłopak mnie podtrzymał.
- Paskudnie to wygląda. - powiedział. - Gdzie mieszkasz?
- Przy Queens. - rzuciłem, a on się skrzywił,
- To cholernie daleko. Pójdziesz ze mną. Moja mama jest pielęgniarką, pomoże ci. - pokiwałem głową.
- Jestem Ash. - powiedziałem słabo.
- Mike. - chłopak uśmiechnął się. - Miło cię poznać, Ash.

https://www.youtube.com/watch?v=E_4ZnnT15LI


Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
tumblr_ob7dzctapv1s14kryo4_400.gif

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
mella - odra - sp98klasa7c - xiteamwojna - heromc