Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Biegnę po podłodze i podstawiam nogę. Przewraca się na stół. Wyższa na małą? Proszę bardzo. Jest sprawiedliwie.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Cholera. Jak ja mam walczyć z kimś kogo nie widzę.
Łapię najpierw jedno krzesło i rzucam w najbardziej prawdopodobne miejsce w którym może się znajdować lecz nie trafiam. Krzesło leci w przestrzeń i rozwala się lecz ja nie zwracam na nie uwagi.
Łapię drugie i robię to samo co z przednim. Tyle, że tym razem trafiam.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Auć. Obrywam w rękę z bandażem. Biorę do ręki nogę od krzesła i uderzam nią w brzuch Echo.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Widzę lewitującą nogę od krzesła i zanim zdążę się uchylić od ciosu dostają w brzuch.
Zginam się wpół.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Hałas przyciąga moją uwagę. Widzę zamieszanie i ludzi, którzy uciekają z jednego końca korytarza. Idę w tamtą stronę.
Gdy podchodzę bliżej zauważam totalne zamieszanie. Krzesła są rozwalone. Stół także. Czy pod ścianą leży roztrzaskana lampa? A po środku tego burdelu biją się dwie z moich podwładnych: Echo i Invisi. Impulsywne gówniary. Czasem wolałbym współpracować z dzieciakami jak Jimmy.
Podchodzę bliżej i przejmuję kontrolę nad ich emocjami. Sprawiam, że czują niesamowity ból. Porównywalny z tym, który czułem, gdy umierałem. Dziewczyny od razu przestają się bić i zwijają się z bólu na ziemi u moich stóp.
- Proszę. Proszę - mówię wolno, opanowanym, przepełnionym chłodem głosem, trochę zwiększając ból. - Nieposłuszeństwo i to w siedzibie, pod moim nosem. Naprawdę myślałyście, że ujdzie wam to na sucho?
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Przeklinam się w duchu. Zabijcie mnie, albo sama to zrobię. Wredny skurwiel.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Wcześniejszy ból przy tym wydaje się niczym. Zaciskam szczęki aby powstrzymywać piski i jęki, które i tak wydobywają się z mojego gardła.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Wystarczająco was upomniałem? - Pytam nadal spokojnie.
Przerywam ich tortury i przyglądam się, jak dochodzą do siebie.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Ciężko oddycham. Koniec tortur. Patrzę się na resztę, a po chwili wybiegam z budynku. Do domu.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Oddycham głęboko i mocno przyciskam ręce do brzucha.
Reynolds to jedna z niewielu osób które przyprawiają mnie o dreszcze.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Może pomóc ci wstać, Briss? - Pytam ją jej prawdziwym imieniem, bez żadnego współczucia.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Podnoszę wzrok na Jonathana.
Wszystko mnie boli jak cholera. Nie wiem jak Invis udało się z taką łatwością podnieść.
- Poradzę sobie. - odpowiadam próbując ukryć ból w moim głosie. Lecz nadal nie ruszam się z miejsca.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Velles, naprawdę spodziewałem się po tobie większego opanowania. - Kręcę głową.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Nie spodziewał się tego po mnie? - zastanawiam się.
Zaciskam zęby podnosząc się do góry i chwiejnie staję na nogach.
- Mam powiedzieć przepraszam? Czy zacząć się tłumaczyć? - pytam powstrzymując się od zirytowanego tonu.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Masz się zachowywać na poziomie, Briss - mówię spokojnie.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Odchylam głowę w bok i przewracam oczami.
- Zachowuję się. Ale ten krasnoludek zdecydowanie tego nie robi. - odpowiadam równie spokojnie co on.
Jestem na siebie zła, że mnie poniosło.
NIE.
STOP.
Jestem zła, że mnie TU poniosło.
Niech tylko ją spotkam poza siedzibą...
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Nie robi. Zgadzam się z tobą. Ale rozwalanie mi siedziby, to żaden sposób. Sam czasem najchętniej bym ją zabił, ale trzeba mieć swoje priorytety.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Wracam spojrzeniem do Jonathana i uśmiecham się na myśl o śmierci Invisi.
- To był impuls i więcej się nie powtórzy. - mówię powoli delikatnie się krzywiąc.
Ból zdecydowanie ustaje.
Cholera... Muszę się ogarnąć. Dawno tak nie oberwałam jak teraz.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Mam nadzieję. - Kiwam głową. - Nie mogę za często tego robić, bo nie znam możliwości organizmów danych ludzi.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Wzdycham.
- To tego nie rób... - mruczę pod nosem.
Matko! Nie powinna tego mówić.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Unoszę brwi.
- Proszę bardzo. Jak wszyscy będą się zachowywać tak, jak na profesjonalnych złoczyńców przystało, to nie będę tego robić.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Cały czas przyglądam mu się uważnie i zastanawia mnie jedna rzeczy...
- Od zawsze taki byłeś? - wyrywa mi się w końcu. - Obojętny? - dodaję.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Marszczę brwi i w końcu na nią spoglądam na poważnie. Dziewczyna na zbyt dużo sobie pozwala.
Myślę o Gabrielli.
- Tak - mówię chłodno. - Od całych 163 lat.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Unoszę ręce do góry w geście poddania widząc jego spojrzenie.
Nie mam zamiaru znów oberwać.
- Rozumiem. - marszczę brwi w zamyśleniu.
163 lata do cholernie dużo... - myślę. - Nie wyobrażam sobie co można robić przez tyle czasu... Ale chyba będę musiała. I ten fakt trochę mnie przeraża.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Spoglądam na zegarek.
- Dobrze, Briss. Wracaj do swoich obowiązków. Ja też muszę. - Zaczynam odchodzić, gdy sobie o czymś przypominam, więc wracam się. - Przyślij do mnie Agile, jeśli ją spotkasz.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline