Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
My name is Juliett Falls and I am the blondest women alive. To the outside world I'm an ordinary nurse, but secretly, with the help of my friends in Agency, I use my blonde hair to fight crimes and find other metahumans like me. I didn’t hunt anyone, but in doing so, I opened up my blonde hair to new threats. And i'm the only one blonde enough to stop them. I am.. CURARIE.
Offline
Wchodzę do mieszkania i od razu idę do sypialni. Gdy jestem juz na miejscu kładę Juliett na łóżku, przykrywajac ja kołdra. Zanim wychodzę odgarniam z jej czoła zablakany kosmyk i uśmiecham się.
Czeka mnie noc ma kanapie w salonie...
Wiadomość dodana po 13 h 47 min 47 s:
Budzę się przed ósmą. Szybko zwlekam się z kanapy. Wtedy zaczynam odczuwać korzyści dzisiejszej nocy. Ból w okolicach lędźwi staję się rwący. Naciągam się parę razy, mając nadzieję ,że trochę go załagodzę, lecz nie odczuwam żadnych zmian.
Na goły tors, narzucam luźny t-shirt i następnie zakładam spodenki. Ubrany i w miarę gotowy idę do łazienki.
Po codziennej rutynie, postanawiam zajrzeć do swojej sypialni i sprawdzić ,czy Juliett jeszcze śpi. Uchylam lekko drzwi i zaglądam do środka. Śpi jak zabita. Postanawiam jej nie budzić. Wróciwszy z powrotem do salonu otwartego na kuchnię, zabieram szklankę z wodą mineralną i tabletką na ból głowy, po czym zanoszę to na stoliczek nocny, obok mojego łóżka. Przed wyjściem piszę jeszcze na kartkach papieru ." zjedz mnie", "wypij mnie" i opuszczam pomieszczenie.
Ostatnio edytowany przez Alain Carlyle (2016-04-08 23:01:40)
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Budzę się z ogromnym bólem głowy. Z trudem otwieram oczy i się rozglądam po pomieszczeniu. To na pewno nie moje mieszkanie, jak się tu znalazłam? Podnoszę się powoli i popijam lek od bólu głowy wodą, ktoś był tak miły i mi to zostawił. Cicho na palcach skradam się do drzwi wyjściowych i wychodzę pamiętając o zabraniu torebki i butów.
My name is Juliett Falls and I am the blondest women alive. To the outside world I'm an ordinary nurse, but secretly, with the help of my friends in Agency, I use my blonde hair to fight crimes and find other metahumans like me. I didn’t hunt anyone, but in doing so, I opened up my blonde hair to new threats. And i'm the only one blonde enough to stop them. I am.. CURARIE.
Offline
Od razu po przyjściu do mieszkania siadam na kanapie, wyjmuję telefon i piszę sms do Briss. Na szczęście zaraz po spotkaniu z nią zapisałem jej numer.
Wchodzę kontakty i otwieram opcję"nowa wiadomość", po czym piszę krótkiego sms'a.
JA: Cześć. Pamiętasz mnie jeszcze?
Odpowiedź przychodzi niemal natychmiast. Zerkam na ekran telefonu i uśmiecham się mimowolnie.
Briss: No nie rozpoznaję po charakterze pisma. Może jakaś podpowiedz?
JA: Rozlana kawa. Plaża. Przystojny chłopak z Blond włosami.
Briss: Alain... Powinieneś jeszcze dodać, że mnie ochlapałeś i byłam cała mokra. :')
JA: W takim razie, przystojny chłopak z Blond włosami, który oblał cie wodą i przez niego byłaś cała mokra.
Briss: Ładnie to podsumowałeś.
Więc... Masz jakiś konkretny cel w pisaniu do mnie czy piszesz bo twoje ego ci kazało?
JA: Piszę do ciebie, ponieważ chcę zaprosić Cię na jutrzejsza imprezę na plaży. Więc jak zgodzisz się, moja miła?
Briss: W sumie... Nie mam co robić. Więc... Mogę się spotkać.
JA: Sprawisz mnie i mojemu ego ogromną przyjemność.
Briss: Haha. Nie leży to w mojej naturze... No ale cóż. Tak wyszło. To kiedy i gdzie?
Dodaję jeszcze czas i miejsce jutrzejszej imprezy i idę pod prysznic.
Ostatnio edytowany przez Alain Carlyle (2016-04-15 20:45:43)
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Droga do mieszkania nie trwała długo. Po piętnastu minutach drogi z plaży do mojego mieszkania otwieram drzwi i przypuszczam w nich Briss. Następnie wchodzę, rzucając klucze na kuchenny blat.
- Na co masz ochotę? - Pytam, podchodząc do lodówki i otwierając ją.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Rozglądam się po mieszkaniu.
- Mam ochotę na... - słyszę jak burczy mi w brzuchu i parskam. - Na cokolwiek. - mówię z obojętnością.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Okej. - Mówię i zaczynam wyjmować odpowiednie składniki. - Potrafisz robić naleśniki?
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
- Jasne, że umiem. - parskam śmiechem. - Dlatego żywię się na mieście. - mówię ironicznie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kręcę głową z uśmiechem.
- U mnie by to nie przeszło. - Mówię, przyglądając się jej. - Chodź nauczę cie robić chociaż naleśniki.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
- A nie mogę popatrzeć...? - pytam. - Tylko popatrzeć...?
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kręcę głową.
- Nie, bo niczego się nie nauczysz.- wyjmuję z szafki dodatkowy fartuch i podaję go Briss. Gdy widzę jak na mnie patrzy, uśmiecham się kącikami ust. - będziesz mi jeszcze dziękować.
Ostatnio edytowany przez Alain Carlyle (2016-04-25 17:37:59)
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Biorę od niego fartuch i zakładam go.
- Pff... Najwyżej to tobie będzie śmierdzieć w domu spalenizną. - mówię zrezygnowanym tonem.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Wywracam oczami.
- Przy mnie do tego nie dojdzie. Uwierz na moje ego.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Zagwizdałam.
- No dobra... - oparłam dłonie na biodrach. - Zróbmy to jak najszybciej.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- No i to mi się podoba.
Po przygotowaniu wszystkiego zabieraliśmy się do pracy. Briss zajęła się robieniem ciasta na naleśniki. Z moją pomocą świetnie jej to wychodziło. Pomogłem jej tylko w ubijaniu białek, aby nie wypadły z miski, gdy się ją odwróci do góry nogami. Następnie zmieszaliśmy wszystko razem i rozgrzaliśmy patelnię. Kiedy po dodaniu kropel wody olej zaczął skwierczeć zaczęliśmy smażyć naleśniki. Pierwsze dwa usmażyłem ja, zaś kolejne dwa Briss i tak na zmianę.
Podczas gdy ciasto znikało z naczynia zanurzyłem dłoń w paczce mąki i wystrzeliłem nią w stronę Briss. Była cała w mące.
Ostatnio edytowany przez Alain Carlyle (2016-04-25 20:03:12)
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Otwieram usta z zaskoczenia i na chwilę zamykam oczy. Biorę głęboki oddech.
- Jesteś nienormalny. - mówię otwierając oczy i piorunuję go wzrokiem. Otrzepując dłonie i twarz z mąki. - Matko... Mam to nawet we włosach.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- To tylko mąka. - śmieję się i ponawiam poprzednia czynność.- ona nie gryzie.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Tym razem trafia mi w nos, a ja zaczynam kichać.
- Sam się pro... - kicham. - ...sisz. - dokańczam i sypie mu mąką w twarz. Teraz wygląda na prawdę i idiotycznie. Parskam ze śmiechu.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Marszczę brwi i uśmiecham się tajemniczo.
- Naprawdę chcesz ze mną zadzierać? - upewniam się, zdmuchując mąkę z twarzy.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
- Ja chciałam tylko coś zjeść... - zwieszam ramiona. - To ty zacząłeś. A ja skończę. - po raz kolejny otrzepuję twarz, a później wycieram dłonie w fartuch po czym zdejmuje do i odkładam na bok. - Koniec. - mówię twardo.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Robię smutną minę.
- Ale.. ale przecież. Nie umiesz się bawić. - Stwierdzam głosem typowego dziesięciolatka. - Ale jak tak patrzę na to jedzenie, to sam robię się głodny.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
- Gdzie jest łazienka? - pytam, a Alain wskazuje mi drzwi. - To ja idę z siebie zmyć tą mąkę i za chwilę wracam. - mówię i wchodzę na łazienki.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Układam naleśniki na talerzach, ozdabiając je kawałkami owoców i bitą śmietaną. Kiedy Briss wraca podaję do stołu, nadal cały umazany w mące.
- Bon appetitt, madame. - odsuwam krzesło dla Briss i uśmiecham się ciepło.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Kręcę głową i delikatnie się uśmiecham.
- Może też pójdziesz to - strzepuję z jego ramienia mąkę. - z siebie zmyć? - pytam.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Dobra, zaraz wracam.
Idę do łazienki i szybko strzepuję pozostałości po mące. Zdejmuję koszulkę i wrzucam ją do kosza na pranie, po czym wracam do Briss.
- Jestem - oznajmiam i siadam za stołem, naprzeciwko Briss.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline