Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Tylko we dwie, ja i Echo, stoimy przed drzwiami jubilera.
- Odsuń się - instruuję ją.
Siłą woli, precyzyjnie otwieram zamek. Nie dotykając klamki, samymi myślami otwieram drzwi. Wchodzimy do środka, starając się niczego nie dotknąć niepotrzebnie.
- To lubię najbardziej - mruczę pod nosem. - Nie ma niepotrzebnego syfu, jak podczas akcji z większą ilością ludzi.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Zdecydowanie. - rozglądam się po pomieszczeniu, dokładnie przyglądam się szukając kamer. - Tam i tam. - wskazuję.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Pomóż mi.
Wyciągam w jej stronę rękę, a ona łapie mnie za nadgarstek. Mam nadzieję, że tym razem nie usłyszy żadnych moich myśli. Kieruję swoje moce w stronę jednej z kamer, a ona w stronę drugiej i po chwili kamery się wyłączają.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Skupiam się i podaję rękę Mind. Przez pierwsze kilka sekund boję się, że nic z tego nie wyjdzie ale na szczęście udaje mi się przejąć jej dar.
Przejmuję telekinezę i pomagam jej z kamerami, a przy okazji jak zwykle wykradam z jej głowy parę myśli.
- Okej... - mruczę i przyglądam jej się dokładnie. - Nie chciałam i nie musiałam tego wiedzieć. - przewracam oczami.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Robię się cała czerwona. Dobrze, że kaptur zasłania mi całą twarz. Cholera, musiała zobaczyć akurat to?
- Wróćmy do roboty - mówię zażenowana.
Wpadka życia.
Wyszukuję alarmu i go wyłączam.
- Dobra. Możemy zaczynać - stwierdzam i otwieram siłą woli szklane gabloty.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Mind otwiera gabloty, a ja zaczynam przeglądać biżuterie.
- Kogo na to stać...? - zastanawiam się na głos po czym zwracam się do dziewczyny. - Czarne masz te myśli. - śmieję się zimno.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Mnie na pewno nie stać. - Przyglądam się kolczykom. Całkiem ładne. Chyba je sobie zabiorę dla siebie. Słyszę kolejne zdanie Echo i znowu robię się czerwona. - Nie tego słowa bym użyła.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Prycham.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. - zbywam ją machnięciem ręki. - Ja bym nie wyrobiła "słysząc głosy" w swojej głowie. - dodaję po dłuższej chwili ciszy.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Da się przyzwyczaić - mruczę, zbierając biżuterię. - Gorzej jak ktoś czyta w moich. I to w nieodpowiednim momencie. - Zerkam na nią z wyrzutem.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Pozwoliłaś mi. - wzruszam ramionami wyciągając kolejną błyskotkę. Wisiorek ze srebra z pięknym kamieniem w kolorze błękitu. - Będzie świetnie pasował do Misty. - mówię uśmiechając się.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Misty? W sensie Passe? - Unoszę brwi. Macham ręką. - W sumie nie ważne. I tak wiemy, jak nawzajem wyglądamy.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Cholera. Ja ostatnio nie myślę.
- Nieważne. - marszczę brwi. - Hmm... - uśmiecham się podle. - Ale tak na poważnie. Wtedy też myślałaś o tym profesorku? - pytam rozbawiona.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Zaciskam mocniej dłoń na naszyjniku, który pakuję do torby.
- Nie myślałam o żadnym profesorku - mówię siląc się na neutralny ton, choć wiem, że ściemnianie nie ma sensu. Chyba już się przyzwyczaiłam do ukrywania aż za bardzo.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Teraz myślałaś. - mówię przeciągle i unoszę wysoko brwi spoglądając na Mind.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Podnoszę plecak, do którego napakowałam biżuterii, by przenieść się do innej gabloty.
- No dobra. Może i masz rację. Czy to jakiś problem? - Przewracam oczami.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Nie. - wzruszam ramionami. - Ciekawość. - szczerzę się i wracam do przebierania biżuterii.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- To chyba jesteś jedyna - mruczę pod nosem.
Biorę bransoletkę. Jest całkiem prosta i zwyczajna. Może dam ją Elijahowi dla Corrin? Nie powinna wzbudzić podejrzeń tym, że wyglądałaby na zbyt drogą.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Słyszę jadący samochód. Dwa.
- Ktoś jedzie. - mówię, a po chwili widzę za szybą czerwone i niebieskie światła. Zarzucam plecak na jedno ramie. - Koniec wyprzedaży. - mówię z ironicznym uśmiechem.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Siłą woli zamykam wszystkie gabloty. Zarzucam plecak na ramię. Czytam myśli jednego z policjantów.
- Jest ich czwórka. Dwójka pójdzie tylnym wyjściem, dwójka tym, którym przyszłyśmy - informuję Briss.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Hmmm... - zastanawiam się. - Łatwiej będzie zwiać tylnymi bo wychodzą na uliczki. - mówię i zaczynam iść w tamtym kierunku.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Nie zastanawiam się długo.
- Dobry plan - mówię i podążam za nią.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Zakładam plecak na drugie ramię.
Słyszę, że drzwi za nami już stanęły otworem. Cholera. Trochę za szybko. Chwilę później otwierają się te przed nami.
Ciągnę Mind za róg. Stajemy w kompletnym bezruchu czekając na nadchodzących policjantów.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
W pewnym momencie zauważa nas młody policjant. Może być mniej więcej w naszym wieku.
Odpycham go mocno i zaczynam uciekać w stronę wyjścia.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Facet chwieje się ale nie upada.
Ruszam biegiem do wyjścia. Widzę, że Mind znokautowała drugiego, który teraz leży na podłodze.
Mimowolnie uśmiecham się. Słyszę, że policjant za mną coś krzyczy. Pff. Mam go w dupie.
Nagle słyszę strzał i przyspieszam jeszcze bardziej. Dopadam do drzwi chwilę po Shadow Mind.
Na zewnątrz panuje mrok, a na uliczkach rozlewa się słabe światło. Spoglądam w górę na rozgwieżdżone niebo tracąc cenne sekundy, które moja towarzyszka wykorzystała na ucieczkę.
No cóż... Puszczam się biegiem za nią słysząc jak młody gliniarz wychodzi na zewnątrz.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline