Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Offline
PIERWSZY DZIEŃ W SZKOLE
Wchodzę do klasy i niepewnie rozglądam się na boki.
- Corrin podejdź tu do mnie. - mówi moja wychowawczyni, którą poznałam już parę dni wcześniej.
Posłusznie wykonuję jej polecenie i staję obok niej przed całą klasą.
Kobieta klaszcze w dłonie i prawie wszyscy milkną. Mój wzrok pada na dwóch chłopaków siedzących w ostatniej łowce pod ścianą.
- Rick i Daniel proszę o ciszę. - poucza chłopców nauczycielka po czym przenosi na mnie wzrok. - To jest Corrin. Od dziś będzie chodziła do naszej klasy. Mamy nadzieję, że ci się spodoba.
Zapadła cisza, a ja poczułam jak moje policzki płoną.
- No dobrze. To usiądź... - rozejrzała się po klasie. - Obok Carol. - wstawała na przedostatnią ławkę pod ścianą. Przełknęłam ślinę i usiadłam obok blondynki o niebieskich oczach.
- Cześć. - szepnęła dziewczyna uśmiechając się do mnie.
- Hej. - odparłam odwzajemniając uśmiech i rozejrzałam się po klasie.
Wychowawczyni zaczęła omawiać temat.
- Carol. - mruknęła.
- Corrin. - odparłam i więcej nie rozmawiałyśmy.
Lekcja zleciała dosyć szybko. Choć było nudno. Jak to w szkole.
Usiadłam na korytarzu opierając się plecami o ścianę i wyciągałam kanapkę choć nie byłam głodna... Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.
- Śpisz? - usłyszałam roześmiany głos Carol.
- Nie... Tak sobie myślę... - mówię patrząc na dziewczynę, która właśnie usiadła obok mnie.
- Pierwszy raz zmieniłaś szkołę?
- Tak. - krzywię się.
- Masakra... Ja zmieniałam już ze cztery albo pięć razy. - przewróciła oczami. - Ale od roku chodzę tu i nie zanosi się na zmianę. W ogóle nie jest tak źle.
- Szkoła jest zła. - burczę pod nosem rozdrażniona.
- Pff. Ale może być źle lub bardzo źle. - roześmiała się po czym umilkła. Pomknęłam za jej spojrzeniem i zobaczyłam tych chłopców, którzy wcześniej gadali na lekcji. Odwróciłam wzrok ponieważ patrzyli w naszą stronę.
Carol wraca spojrzeniem do mnie.
- Kto to? - pytam zaciekawiona.
- Klasowe ciołki. - odpowiada krótko, a ja wybucham śmiechem.
- No co? - pyta się dziewczyna nie rozumiejąc mojego śmiechu.
- Nic,nic.. - mruczę biorąc kolejnego gryza kanapki.
Carol ewidentnie chce jeszcze coś powiedzieć ale przerywa jej dzwonek, więc rezygnuje i obie wchodzimy do klasy.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
- Auł. - mówię obracając się do tyłu. - Mógł byś tym - podnoszę kulkę papieru do góry. - nie rzucać? - pytam ironicznie Ricka, który szczerzy się jak głupi i nic nie odpowiada. Odwracam się z powrotem do swojej ławki. Po dłuższej chwili znów roztaję w głowę papierową kulka. Ty razem nie reaguję, po prostu piszę zadanie dalej. Niech nauczyciela już wróci bo normalnie nie wytrzymam...
Momentalnie przestaję pisać i chowam dłonie pod ławkę. Patrzę na ołówek na którym widać małe ślady spalenizny. Biorę głęboki oddech i w tym momencie do sali zagląda nauczycielka.
- Jeszcze 5 minutek i do was wracam. - informuje nas i znów znika. Wzdycham i wracam do pisania.
- Psyt! - słyszę za sobą rozbawiony głos chłopaka.
- Nie dam ci przepisać. - odpowiadam znając jego pytanie.
- Nie bądź taka, Karotko. - śmieje się, a ja czerwienieję ze złości. Nienawidzę gdy tak do mnie mówi. - No daj przepisać. - dźga mnie długopisem w plecy.
- N - I - E. - literuję.
Słyszę, że znów wyrywa kartkę z zeszytu i właśnie mam zamiar coś mu zrobić na szczęście do sali wchodzi nauczycielka. Uff.
- Dobrze... Już jestem. - uśmiecha się i rozgląda po klasie po czym siada przy biurku.
Nad moim ramieniem przelatuje złożona karteczka. Patrzę na nią przez chwilę po czy zgniatam,wstają i wyrzucam do kosza. Wracając uśmiecham się sztucznie do Ricka, który kręci głową.
- Odczep się. - mówię siadając.
- To ty zaczęłaś mówić. - drażni mnie.
- Proszę o ciszę! - mówi kobieta przy biurku podnosząc wzrok znad papierów. Na szczęście nie zlokalizowała źródła hałasu czyli nas.
Rick jednak nie przestaje.
- No to dasz to przepisać, Karotko? - pyta upierdliwie.
- Przestań gadać. Przez ciebie będę miała problemy. - syczę przez zaciśnięte zęby.
Tym razem się ucisza, a ja uśmiecham się pod nosem.
KLIKA TYGODNI PÓŹNIEJ
Lekcja się ciągnie i ciągnie... I wreszcie dzwoni dzwonek!
- A i pamiętajcie o projektach! - dodaj nauczycielka kiedy większość uczniów zrywa się z miejsc łącznie ze mną. - Listy z tematami i zespołami wywieszę jeszcze dziś! - informuje nas, a ja wychodzę z klasy.
- Carol! - mówię siadając obok przyjaciółki. - Czemu nie było cię na pierwszej lekcji?
- Zaspałam. - macha ręką i wyciąga z kieszeni klucze. - Mam. - uśmiecha się szeroko.
- Skąd je masz? - pytam zdziwiona. - Przecież mama nie chciała ci ich dać.
- Wzięłam je sobie. - przyznaje się blondynka.
- Jak myślisz... Co tam jest?
- Pff... A bo ja wiem. Pewnie mnóstwo rupieci dlatego mama nie chcę żebym tam wchodziła. - wzrusza ramionami. - Ale jeśli ona mówi nie to ja chcę tam wejść. - wybucha śmiechem.
- W sumie to tylko strych.
- Naaawieeedzooony strych! - Carol śmieje się jeszcze głośniej, a tym razem ja dołączam się do niej. - Nie no... Pewnie będą tam same rupiecie,stare zdjęcia i ciuchy. Ale może znajdziemy coś fajnego. - patrzy na mnie pytająco.
- Mhm? - marszczę brwi nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- No czy chcesz iść ze mną, Corrin? - pyta.
- Aaa. Tak,tak. - uśmiecham się. - Jeśli wujek mi pozwoli. - krzywię się.
- Pozwoli. - zbywa moje słowa machnięciem ręki, a ja wzruszam ramionami.
- Pewnie tak. W końcu będę u ciebie.
- No właśnie! - znów się uśmiecha.
Dzwoni dzwonek.
- O nieee... - jęczy Carol. - Nie chce mi się iść na lekcje.
- Mi też nie. - wstaję i wyciągam do niej rękę. - Ale musimy.
- Pff. - prycha ale przyjmuje moją pomoc i wstaje. - Wiem... - mówi zrezygnowanym tonem i wchodzimy jako ostatnie do klasy.
***
- Jak ja nie lubię tej baby... - jęczy Carol kiedy idziemy w stronę szatni.
- Wiem,wiem... - odpowiadam. - Wiesz co... Pójdę jeszcze do biblioteki. Idziesz ze mną?
Blondynka energicznie kręci głową.
- Jak chcesz. - mówię i odłączam się od przyjaciółki.
W bibliotece jest pusto.
- Co za nowość. - mruczę do siebie wychodząc z pomieszczenia. W ręku trzymam wypożyczoną lekturę i powoli, spacerowym krokiem idę do szatni.
Naglę zza rogu wychodzi Rick i zagradza mi drogę.
- Przesuniesz się? - pytam zdenerwowana.
On jedynie kręci głową z tym głupim uśmieszkiem.
- Nadal chcesz to głupie zadanie? - pytam lecz nie daję mu czasu na odpowiedz. - Nie mam teraz czasu.
- A kiedy będziesz miała? Bo musimy się spotkać. - szczerzy się jeszcze bardziej, a ja przyglądam mu się zaskoczona. - Musimy zrobić ten projekt. - mówi. - Razem, Karotko.
ŚWIETNIE! NO PO PROSTU CUDNIE!
- Na serio? - pytam unosząc brwi.
- Na niby. - robi krok w bok przepuszczając mnie. Szybkim krokiem ruszam przed siebie. On jednak nie ustępuje i dobiega do mnie. - Gdzie tak pędzisz?
- Jak najdalej od ciebie. - mówię bezgłośnie.
- Do mnie? - pyta Rock i wybucha śmichem.
- JAK NAJDALEJ OD CIEBIE. - mówię tym razem głośno i wyraźnie.
Schodzimy do szatni. Cieszę się, że nasze szafki są daaaaleko od siebie. Szybko zmieniam buty i wybiegam na zewnątrz. Staję przed szkołą i rozglądam się.
Czyjaś dłoń pojawia się nad moim ramieniem i wyciąga mi książkę z rąk. Piszczę ze strachu i odskakuję do tyłu.
- Rick! - mówię widząc go. - Oddaj. - wyciągam rękę.
- Spokojnie... Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi. - podnosi książkę do góry. - Nie rozumiem jak można czytać takie nudy.
- Nie rozumiem jak można być tak denerwującym.
- Nie rozumiem jak można być tak upartym. - drażni mnie coraz bardziej.
- Oddaj ją, Rick. - mówię twardo.
- A co z tym projektem? - dopytuje.
- Ty na serio mówiłeś?
Chłopak przewraca oczami.
- Nie rozumiem jak można być tak niekumatym.
- Przestań! - złoszczę się.
- Złośnica. - śmieje się Rick.
Staję prosto i piorunuję go jedynie wzrokiem.
- Jesteś taaaka przerażająca, że aż mam ochotę cię... - nagle urywa i przygląda mi się dokładniej.
- Co? - pytam.
- Nic,nic... - mówi z dziwnym uśmiechem, który zaraz zmienia się w uśmieszek. - To jak z tym projektem?
- Powiem ci jutro. - mruczę i szybkim ruchem zabieram mu książkę. - Pa. - mówię sucho i odwracam się.
- Cześć. - słyszę jego pożegnanie i odchodzę.
Offline
Siadam na ziemi przed salą, w której mam następną lekcję. Nie znam jeszcze nikogo w mojej nowej klasie. I pewnie nikogo nie poznam, a jak poznam, to mnie nie polubią. Robię się czerwony i chowam twarz w książce.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Rzucam plecak obok jakiegoś chłopaka, którego w ogóle nie kojarzę... Choć. Nie. Kojarzę!
- Tam macie lekcje. - wskazuje palcem na salę na końcu korytarza. Ciężko opadam obok niego.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Podnoszę wzrok i widzę obok siebie dziewczynę. To Carol Benson. Robię się czerwony i odwracam wzrok.
- Zmieniłem klasę - mówię cicho. - Teraz będę się uczył z wami.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Kiwam głową i zaczynam szukać w plecaku słuchawek do mp3.
- Jasne. - mruczę pod nosem. - A ty nazywasz się..? - zerkam na niego.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Matthew - mówię cicho, po czym powtarzam głośniej. - Matthew Lawler.
Nudzę ją. Wszystkich nudzę.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Marszczę nos z uśmiechem.
- Matthew? - unoszę brew. - Lepiej brzmi Matt. - wyciągam do niego rękę. - Jestem Carol. - przedstawiam się choć on pewnie już o tym wie.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Carol Benson podaje mi rękę? Najpopularniejsza dziewczyna w szkole? Koleżanka Corrin Arnett?
Niepewnie ściskam jej dłoń.
- Może być Matt. Tylko nie Matty - mówię bez sensu.
Zauważam, że palec u mojej drugiej dłoni zaczyna wtapiać się w otoczenie. Czemu zawsze to się dzieje? Gdy to zauważam od razu wracam do kontrolowania mocy.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Przewracam oczami.
- Jasne. - potakuje. - Czemu się przeniosłeś? - pytam spoglądając na jego starą klasę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Wzruszam ramionami.
- Moi rodzice chcieli - mówię połowę prawdy.
Mama chciała mnie przenieść, bo reszta klasy mnie nie znosiła.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Prycham.
- Spoko. - znajduje słuchawki. - Tu są. - mruczę pod nosem. Już chcę je założyć i puścić muzykę ale dzwoni dzwonek. - No niee. - jęczę. - Nie chcę na lekcje.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Nie musisz na nie iść - mówię cicho i wstaję z ziemi.
Teraz angielski. Całkiem lubię tę lekcję. Może w końcu zaczniemy pisać opowiadania?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Masz rację.
Uśmiecham się. Łapie go za rękę. Patrzy na mnie pytająco, a ja czekam aż wszyscy wejdą do klasy i zamkną się drzwi.
Wtedy go puszczam i odwracam się na pięcie.
- Chodź za mną. - instruuję go i ruszam do przodu.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Patrzę na nią wystraszony.
- Dlaczego? Ale... ja chciałem iść na lekcje - mówię, i idę za nią.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Kręcę głową rozbawiona.
- Gdybyś chciał to byś nie szedł za mną. - zaczynam wchodzi po schodach na górkę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Jesteśmy spóźnieni, a ja nie chcę sam wchodzić do klasy. - Spuszczam wzrok i idę za nią.
To był głupi pomysł.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Och, no przestań. - posyłam mu rozbawione spojrzenie. - Nie marudź tylko ciesz się wolną lekcją. - wzruszam ramionami. Dochodzę na samą górę schodów i zatrzymuje się przed drzwiami na szkolny strych.
Odwracam się aby spojrzeć na Matta.
Stawiam plecak na jednym schodku i zaczynam go przeszukiwać.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Co robisz?
Nie potrafię ukryć podekscytowania. Lubię przygody. A to wygląda na dobry początek.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- A jak myślisz? - irytuje się. - Drzwi są zamykane na klucz. - w końcu znajduje mały srebrny kluczyk. - A tak się składa przy okazji, że ja go mam. - uśmiecham się tryumfalniej. Wkładam kluczyk do zamka i otwieram drzwi. - W sumie dawno tu nie byłam bo wymieniali zamki. - wzruszam ramionami. Łapię plecak i wchodzę do środka.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Peszę się, gdy Carol irytują moje słowa. Idę jednak za nią.
- Jest tu coś ciekawego? Lubię takie miejsca - mówię zainteresowany.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wzruszam ramionami. Kicham ponieważ w pomieszczeniu unosi się mnóstwo kurzu.
- Ogółem stare meble. Nic ciekawego. - szybko idę do wyznaczonego celu. - Ale jest coś co lubię. - zatrzymuje się.
Zrzucam plecak na ziemię i zaczynam wspinać się po drabinie do góry. Z trudem otwieram klapę i wychodzę na dach. Zerkam w dół na chłopaka, który zadarł głowę do góry.
- Matt? - pytam. - Wchodzisz czy będziesz si tak gapił?
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Waham się. Miałem iść na pierwszą lekcję z nową klasą...
Kiwam głową.
- Dobra - mówię i zaczynam się wspinać.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wstaje i idę do krawędzi. Zwiesiła bym nogi ale wolę nie ryzykować, że ktoś nas zobaczy. Siadam po turecku.
- Lubie to miejsce. - mówię głośno nie wiedząc czy Matt już się wspiął.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Zamykam klapę i podchodzę do Carol. Siadam obok niej. Nigdy tutaj nie byłem. I nigdy nie rozmawiałem z popularnymi dzieciakami ze szkoły.
Rozglądam się.
- Ładnie tu - mówię cicho. - Często tu uciekasz z lekcji?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline