Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- To w takim razie, kto to był?- unoszę brwi zaciekawiona.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
-Sluchalas mnie wtedy w szpitalu?-na wszelki wypadek streszczam akcję - Gdy wynosiłem cię wtedy ze schronu, ktoś próbował do nas strzelić. Zaslonilem lufę i stąd to- unoszę dłoń.- Ale to nie cała historia. Przewrócilem tego, to strzelał. Zdązylem zobaczyć twarz. To była kobieta. Ciemnoskóra, ogolona na łyso. Bardzo bogato ubrana. Miała tatuaż na twarzy. Rebelianci tak nie wyglądają.
Offline
- Zapomniałam ci podziękować za uratowanie.- stwierdzam.- Dziękuje, Boże nawet nie wiem jak mam ci dziękować.- kręcę głową.- Tak jakby przez mnie masz postrzeloną rękę. Gdybyś mnie nie niósł, mógłbyś uniknąć kontaktu z lufą pistoletu.- mówię szeptem.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
-Nie ma za co. I to nie twoja wina- chwytam jej dłoń i staram się uśmiechnąć.- A ja cieszę się, że jesteś cała. I prawie zdrowa- znowu cień uśmiechu.
Offline
- Narobiłam ci tylko kłopotu.Przepraszam- patrzę na dłoń którą trzyma i lekko się uśmiecham.- Ta kobieta jest podejrzana. Jak myślisz co od nas chciała?
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
-Ona jest była tylko jedna. Ich musi być więcej. I na pewno nie chodzi im o to samo, co rebeliantom. Są... inni.
No feelings, no pain
Offline
-Ona jest była tylko jedna. Ich musi być więcej. I na pewno nie chodzi im o to samo, co rebeliantom. Są... inni.
Offline
- Rebelianci z południa by nas od razu zabili a ci z północy zrobili by zamieszanie i panikę ale by nas nie skrzywdzili tylko po prostu by zdobyli to czego chcą.- mówię.- Ciekawe kiedy znowu zaatakują, musimy się jakoś przygotować na to.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Patrzę na nią z rezygnacją.
-Jak? Gwardzistów nie ma, nowy pobór zajmie za dużo czasu. Mamy dać broń pokojówkom? Kucharzom?
Offline
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie znam się na takich rzeczach.- kręcę głową i chowam twarz w dłoniach.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Do pokoju wchodzi doradca królowej.
-Przepraszam, że przeszkadzam Waszej Wysokości, ale książę musi rozważyć możliwości nowego poboru- mówi sluzebnym tonem. Nienawidzę, gdy ktoś tak mówi.
-Oczywiście- odpowiadam i wstaję.- Będę musiał już iść, El.
Offline
- Dobrze, rozumiem obowiązki wzywają.- kiwam głową i uśmiecham się słabo.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Patrzę po raz ostatni na Elodie i otwieram drzwi. Poradzi sobie, jest silna. Wychodzę.
Offline
Po wyjściu Fabiana postanowiłam odreagować. Z dużo wszystkiego na raz. Wzięłam długą relaksującą kąpiel i ubrałam piżamkę czyli krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach.Po kąpieli siadam na łóżku i wzdycham. Kąpiel zdecydowanie nie wystarczy, trzeba mi czegoś mocniejszego. Na trzeźwo nie mam dam rady tego przyjąć. Pocałunek, rozmowa, atak rebeliantów, szpital, porwanie Nicole. Za duużo wrażeń jak na kilka dni. Muszę się upić i przestać myśleć, bo w końcu zwariuję. Proszę pokojówki o dwie butelki wina, które posłusznie przynoszą. Nie bawię się w żadne kieliszki, piję prosto z butelki. Po jakimś czasie, podnoszę się z łóżka z zamiarem znalezienia pokojówek aby dały mi kolejną butelką. Niestety potykam sie o szafkę i upadam wraz z pustą butelką. Na pewno cudownie teraz wyglądam z czerwonymi policzkami, rozczochrana z wypiętą na środku pokoju pupą.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
We dwóch patrolujemy korytarz z pokojami kandydatek. W którymś momencie słyszę głośny hałas.
- Sprawdzę to - rzucam szybko i bez pukania otwieram drzwi do pokoju.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Faaaabian? Faabiaaanku? Wróciłeś doooo mniee?- chichoczę i patrzę na rozmazaną sylwetkę chłopaka. To na pewno mój książę z bajki.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Kandydatka niezgrabnie podciąga się do pozycji siedzącej. Rozglądam się po pokoju i nie zauważam nikogo. Za to na podłodze leży butelka z winem, które rozlało się na dywan.
- Nic panience nie jest? - pytam podchodząc do niej.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Faabiaaaanku, przytul mnieee.- znowu chichoczę.- Jak ja się cieeeeeeeszę, że wróciłeś do mnie.- przeciągam sylaby.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
- Lady Elodie. Jestem gwardzistą - tłumaczę jej podnosząc ją z ziemi. - Czy zrobiła sobie panienka krzywdę? - dopytuję. - Może mam zawołać pokojówki?
Cholera. Ona jest kompletnie schlana.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Oj Fapuś, co ty gadasz wiem, że jesteś księciem z bajki.- chichoczę i momentalnie się ożywiam słysząc o pokojówkach.- Taaak, powieeeedz pokojówkom, że potrzebuję więcej wina..- próbując się iść w stronę wyjścia z pokoju, zataczam się i dosłownie lecę na chłopaka.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Łapię dziewczynę w talii w ostatniej chwili.
- Może usiądzie panienka? - pytam unosząc brwi.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Z tobą zaaaaawwsze.- chichoczę i przytulam się do chłopaka.- Jaaaak milutko.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Wzdycham i nieco się spinam.
- No dobrze.
Biorę dziewczynę na ręce i przenoszę do łóżka. Delikatnie kładę ją łóżku.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
To zdecydowanie zła pora na to, ale idę do pokoju El. Zapomniałem marynarki z jej pokoju, a jest mi potrzebna na jutro. A poza tym... muszę się sprawdzić. Muszę grać i udawać, że nic się nie stało.
W końcu jesteś synem Andrei.
Uśmiecham się, starajac się, zeby to wygladalo jak najbardziej naturalnie. Nie musi być idealnie, w końcu jesteśmy po ataku i ktoś porwał Nicole. Podchodzę do drzwi pokoju. Są uchylone, więc z przyzwyczajenia nie pukam.
Uśmiech, chociaż sztuczny, momentalnie schodzi mi z twarzy. Nie wierzę w to, co widzę.
Gwardzista pochyla się nad... Elodie. Która, gdyby tego było mało, leży na łóżku. Z błogim uśmiechem.
Jeśli myślałem, że moja rozpięta koszula była jednoznaczna, myliłem się. To jest jednoznaczne.
-CO TU SIĘ DO CHOLERY WYPRAWIA?!
Offline
Elodie, gwardzista i mój kochany braciszek.
–Fabian wyluzuj... - śmieje się.- Powinieneś też się napić i wyluzować.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline