Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Biorę głęboki oddech.
- Przyjechała od tak? Taka losowa księżniczka? Tak? - dopytuję zaciskając usta w wąską kreskę.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Carmen, naprawdę nie wiedziałem o niczym!- maska spokoju zaczyna opadać.- Dzisiaj rano, wracając ze śniadania znalazłem w pokoju wielki prezent. Domyślasz się, kto wyszedł ze środka, gdy go otworzyłem?- w moich słowach da się juz wyczuć ironię- Gabriella, co za niespodzianka! Oznajmiła mi, że jest od teraz kandydatką i że mamy przed kamerami odgrywać historię wielkiej miłości.Wiesz ile razy ją w życiu widziałem? Raz. Na przyjęciu w Norwegoszwecji, zmieniłem z nią ledwie kilka zdań. Ale w to tez pewnie nie wierzysz, co?
Offline
Na jego słowa odpowiadam długim milczeniem milczeniem. Spuszczam wzrok na podłogę. Zastanawiam się nad odpowiedzią.
- Wierzę... - mówię cicho nadal nie podnosząc wzroku. - Chyba - dodaję jeszcze ciszej. Znów milczę. Tym razem krócej. - Wiesz jak to wygląda? - pytam z nutą pretensji w głosie. - Jak to odczytają media? - dodaję uśmiechając się z idiotyzmu tej sytuacji.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Patrzę w punkt gdzieś za oknem
-Na początku nie będą przychylne. Ale gdy usłyszą historię naszej wielkiej miłości, dadzą się udobruchać. To już się zdarzało, Andrea mówila w tej kwestii prawdę. Nie wszyscy będą wierzyć, przecież nie każdy jest łatwo wierny. Ale jeśli będziemy grać przekonująco, to raczej większość...
Offline
- Odeślij ją - mówię krótko nadal zdenerwowana. - Skoro nic cię z nią nie łączy po prostu ją odeślij. - Nieco się już uspokajam i zaczynam mu na prawdę wierzyć.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Nie mogę- kręcę powoli głową.- Nie mogę, obiecalem to Andrei. Ona wejdzie do Elity.
Nie mówię jej wszystkiego. Nie mówię jej, dlaczego to zrobilem. Nie wiem, czy jej powiem. Będzie wściekła. Wiem to.
Offline
Policzki mi czerwienieją.
- Czyli... - Mrugam kilkakrotnie powiekami. Znów zaczyna we mnie buzować złość. Tym razem jednak nie na Fabiana tylko znów na królową. - Po co my tu jesteśmy, Fabian? Skoro Ona może dodawać kandydatki i nimi dyrygować? Skoro może ustalać jak potoczą się dalsze losy? Nie jesteśmy zabawkami! Nie możesz się nami bawić, a słuchając królowej właśnie to robisz bo nie masz kontroli nawet nad sobą - milknę. Z trudem przełykam ślinę i próbuję złapać jego spojrzenie. Nie jestem na niego zła. jakkolwiek zabrzmiały moje słowa. Musi się zmobilizować. My nie możemy walczyć same.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wiem, że te ostatnie słowa miały drugie dno. Nie potrafię tego zignorować.
-Masz rację, Carmen, nie panuję nad sobą- staram się powiedzieć to bez emocji- Ale próbuje panować nad Eliminacjami i zajmować się wami. Musisz wiedzieć, że dlatego i tylko dlatego się na to zgodziłem. Ona już nie podniesie na was ręki. A ja zatrzymam tu księzniczke. Jeśli tak to rozważyć, to nie jest aż taka zła umowa. Mnie to nic nie kosztuję, a Gabriella nie wydaje się być jakaś strasznie zła. A wam juz nic się na pewno nie stanie.
Offline
Mięknę na jego słowa. Robię mały kroczek do przodu nico zmniejszając odległość pomiędzy nami ale nie na tyle aby mógł mnie dosięgnąć.
Nie mam już nic więcej do powiedzenia dlatego stoję w milczeniu i przyglądam się mu.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Boi się mnie? Bardzo możliwe. Wręcz oczywiste. I wcale się jej nie dziwię.
W końcu muszę spojrzeć w jej oczy. Leśne oczy. Oddycham z ulgą. Kiedy są lustrami, ona jest inna. A kiedy płoną, to ja się zmieniam
-Przepraszam cię Carmen- mówię cicho.- Za tamto. Ja... zupełnie nie byłem sobą. Nie chcę, żebyś mnie takim zapamiętała.
Offline
- Chyba mamy jeszcze trochę czasu... Co nie? Czy to właśnie jest pożegnanie? - pytam żartem, uśmiechając się lekko i patrząc mu w oczy.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Waham się.
To trwa za długo.
Ciągle patrzę jej w oczy.
I nadal nie odpowiadam.
Nie wie, co chcę i muszę zrobić.
A ja dalej milczę
Offline
Serce zaczyna bić mi coraz szybciej. Czemu milczy? Czyżby to nie był... Nie.
Blednę nieco.
- Fabian? - pytam wyczekująco, zaniepokojona.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
W tym momencie zapada decyzja.
-Nie- odpowiadam.- Nie, to nie jest pożegnanie. Nie mógłbym cię wyrzucić, Carmen.
Nadal patrzę jej w oczy
Offline
Nabieram powietrza. Nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam oddech. Oddycham z ulgą.
- Nie rób tak więcej, okej? - proszę, a emocje powoli mnie opuszczają. Na prawdę przez ten moment strasznie się zdenerwowałam.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Przepraszam- to nie było celowe- Przepraszam za wszystko, Car
Waham się przez chwilę.
-Między nami... juz okej?
Offline
Może sex na zgodę? /just saying/
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Powoli kiwam głową, a potem raptownie się zatrzymuję.
- Chyba zależy co nazywasz "okej"..? Hm? - Marszczę lekko brwi.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Chyba to, że mi... wybaczasz. Albo, że będziesz w stanie to kiedyś zrobić- uśmiecham się lekko
Offline
- Jasne. To jest okej - mówię przeciągle ostatnie słowo. Biorę głęboki oddech. - Będę już iść. - Wskazuję palcem w stronę wyjścia.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Miłego dnia, Carmen.
Patrzę, jak zamykają się za nią drzwi, a potem podchodzę do basenu i kładę się na wodzie. W ubraniach. Bo czemu by nie.
Offline
Po nocnym pikniku As i Willa
Weszłam do pokoju brata. Zapomniałam, że moja koszula nocna jest brudna od ziemi... Wyglądałam jakbym z kimś walczyła w ogrodzie właśnie. Miałam na sobie też marynarkę Williama. Czułam ciepłą podłogę w pokoju... Lubie chodzić boso. Położyłam się obok brata na łóżku i się do niego przytuliłam.
–Xav... Przytul mnie... -wyszeptałam.
–Spokojnie Tey.- przytulił mnie.- Jestem tu. Po chwili zasnęłam w uścisku Fabiana.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Budzę się obok Asteyi. Mimo, że śpi, oddycha niespokojnie. Wczoraj nie zastanawiałem się, dlaczego przyszła. Może bez konkretnego powodu? Odkąd on tu jest, Tey jest niespokojna i nerwowa.
Siadam na jednej z kanap kolo łóżka i czekam, aż się obudzi. Po jakiejś pół godzinie, dziewczyna powoli otwiera oczy.
-Dzień dobry, Tey- uśmiecham się. - Czemu wczoraj przyszlas? Przestraszyłas się czegoś?
Offline
–Nie chciałam spać sama w swoim pokoju.– usiadłam i podciągnęłam kolana pod brodę. Marynarką okryłam się.- William przyszedł do mnie w nocy...– bawię się brudnym końcem koszuli i zerkam na Fabiana.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Otwieram szerzej oczy.
-Co?!- patrzę na nią zszokowany- Zrobił ci coś?
Groźby o morderstwie Williama juz nie są takie odległe
Offline