Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
- Mhm... - mruczę przez zaciśnięte zęby. Muszę się skupić... muszę się skupić.
Wydaję i szukam jakiegoś materiału, może jakiejś apteczki...? Widzę tylko skrawek bandażu na wierzchu i trochę gazy. Nie wiem, czy to pomieszczenie jest wykorzystywane ani skąd Cassi o nim wiedziała ("może Fabian zabrał ją tu na randkę? Choć aż tak nieromantycznym to nie można być"), ale przynajmniej na wierzchu znalazło się coś użytecznego.
- Musimy zatamować krwawienie... - mówię bardziej do siebie niż do Lil. - Będzie dobrze... będzie dobrze... - Owijam bandaż z gazą ciasno wokół postrzelonego ramienia, ale nie za bardzo bo gdy odetne krew może dojść do martwicy, a na to nie jestem przygotowana. Sama ledwie funkcjonuje...
Ostatnio edytowany przez Melody Infernum (2016-07-24 21:14:09)
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Świat zaczyna się szybciej kręcić. Mam mroczki przed oczami.
- Po... pomóż, proszę. - to są moje ostatnie słowa, po tym jak je zamykam.
Jest tylko ciemność.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Przerażona nie wiem co robić. Chiałabym wrzeszczeć przerażona, ale zamiast tego oczyszczam umysł. Wstaję w poszukiwaniu pomocy. I znajduje. Niewielka apteczka. Jestem przeszczęśliwa kiedy znajduję tam leki przeciwbólowe. Robię nieprzytomnej Lily opatrunek z prawdziwego zdarzenia, uprzednio oczyszczając całą ranę. Nadal krwawi. Mam już całe ręce we krwi, a nawet kropelka nie należy do mnie. Część do Lily, jeszcze część do Fabiana, ale pierwsza krew należy do tego rebelianta...
Znów zaczyna mnie atakować coś dziwnego. Strach. Przerażenie własnymi czynami. Prawie się duszę. Szybko opanowywuję się gdy przypominam sobie o leżącej tu Lil.
Muszę zadbać by cały czas miała wodę, jeśli się odpowdni będzie źle... zaczynam panikować i póki śpi, zostawiam jej ranę w spokoju. Układam ją wygodnie i cały czas pilnuję by bandaże nie przesiąkły krwią. Kiedy tak się dzieje, zmieniam opatrunek. I tak w kółko. Byle się czymś zająć. Byle nie pamiętać...
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Otwieram drzwi torturowni, gdy tylko dostaję wiadomość o tym, że ktoś może tam być. Książę Fabian się nie mylił. W środku znajduję trzy kandydatki: lady Cassidy, lady Melody i lady Lily. A może już dwie? Sheve nie wygląda na zbyt... żywą. Podchodzę i sprawdzam jej funkcje życiowe, mimo że początkowo Infernum i Skiver protestują.
- Czy panienki chcą, by Lady Lily Rose umarła? Rozumiem, że chcą panienki wyeliminować konkurencję, ale chyba nie jest to najlepszy sposób - syczę, a moje słowa ociekają jadem. Nie żeby mi przeszkadzało, gdyby ona umarła.
Biorę dziewczynę na ręce i wstaję.
- Atak się już skończył. Panienki mogą już wyjść - informuję i ruszam w stronę skrzydła szpitalnego.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
Strony: Poprzednia 1 2