Wybrane

Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

Witam wszystkich bardzo serdecznie! Proszę dodanie zdjęcia swojej postaci jako avatara/ zdj profilowe oraz proszę aby loginem było imię i nazwisko kandydatki. Pozdrawiam

#1 2016-06-23 11:00:26

James
Hope
Dołączył: 2016-03-30
Liczba postów: 1,637
Klasa: Dobrzy
Windows 7Internet Explorer 11.0

Podziemia agencji Dobrych

Tajne korytarze ciągnące się pod agencją

meksyk-odkryto-podziemne-korytarze-sprzed-500-lat.jpg

Otwieram oczy. Przez chwilę zastanawiam się gdzie jestem. Dopiero później sobie przypominam. Szpital. Obietnica. Argo. Wszystko wraca.
    Rozglądam się po pomieszczeniu zaciekawiony. Jest duże. Zauważam drzwi. Oczywiście zamknięte. Przechadzam się po pokoju. Jest łóżko, biurko, nawet komoda z lekami i ciuchami.
- Postarał się, nie ma co. - mruczę pod nosem i siadam na łóżko. Gapię się tępo w ścianę.
    Nie wiem, ile czasu mija, odkąd się obudziłem. Mam wrażenie, że cała wieczność. Martwą ciszę przerywa skrzypienie drzwi. Staje w nich barczysty, niebiesko skóry mężczyzna. Dżinn.
- Pan chce cię widzieć. - mówi niskim głosem i spogląda na mnie wyczekująco. Posłusznie wstaję i idę za nim.
    Korytarz jest długi, zakończony ogromnym, ale pustawym pomieszczeniem. Jedyne rzeczy w nim to stół, fotel i wózek z narzędziami, przy którym stoi on. Uśmiecha się do mnie zimno.
- Dzień dobry, James. Dobrze cię widzieć. - kiwa głową, abym usiadł na fotelu. Robię to, a on przypina mnie pasami. Nie mogę się ruszyć. Roan bierze pierwszą z brzegu strzykawkę z jakąś toksycznie zieloną substancją. Przykłada igłę do mojej skóry…
    - Jimmy? - słyszę cichy głosik. Odwracam głowę. Obok mnie stoi chłopczyk. Nie może mieć więcej niż osiem lat. Przyglądam mu się uważnie. Ja go znam.
- Olliver? - pytam cicho, a mały uśmiecha się szeroko na dźwięk swojego imienia - Przyszedłeś mnie odwiedzić? - pytam niepewnie.
- Oczywiście, Jimmy. - kiwa głową, zapewniając mnie - Wiesz po co tu jestem? - pyta po chwili. Kręcę głową, na co on unosi brwi - Przyszedłem opowiedzieć ci bajkę. - siada na podłodze, a ja nadstawiam uszu.
    - Zimno było, śnieg padał, ściemniało się coraz bardziej, wieczór się zbliżał. Ostatni dzień roku skończy się niedługo. Zima. Przez ulice zasypane śniegiem, w zmroku idzie dziewczynka bosa, z gołą głową i coś niesie w fartuszku. Dlaczego bosa? To cała historia. - przerywam mu w pół słowa krzykiem, kiedy zielona substancja krąży mi w żyłach. Łza spływa mi po policzku. Mały spogląda na mnie przerażony. - Jimmy. Spokojnie. Nikt ci nie robi krzywdy. - kładzie mi rękę na ramieniu, a cały ból znika. Jakbym był zupełnie gdzie indziej. Chłopczyk kontynuuje. - Rano miała pantofle, stare i zniszczone, za duże na nią, stare pantofle matki, ale je pogubiła. Dwa powozy nadjeżdżały właśnie z stron przeciwnych, a ona chciała prędko przebiec przez ulicę; biegła co sił, słyszała straszny tętent kopyt, turkot kół, tuż za nią - ach, uciekła przecież, ale boso. Jeden pantofel tak zginął, że go nie mogła znaleźć wśród ciemności, a drugi porwał jakiś chłopiec i ze śmiechem uciekł daleko. - kończy i wstaje. - Muszę już iść.
- Ale wrócisz? - pytam wystraszony. Malec kiwa głową.
- Oczywiście, że wrócę, Jimmy. Zawsze. - mówi i znika.
    Otwieram oczy. Ból przeszywa moje ciało. Nade mną stoi Roan, zapisując coś. Po chwili kiwa głową, a Dżinn odpina mnie od fotela i zaciąga do celi. Jestem zbyt osłabiony, żeby ruszyć nogami, więc ciągnie mnie jak worek po czym rzuca mnie na łóżko i wychodzi, zostawiając mnie samego. Zaczynam płakać. Z bólu. Z bezsilności. „Wszystko będzie dobrze. Inni są bezpieczni.” Wmawiam sobie nieudolnie i zasypiam.
***
    Mija kilka dni, zanim niebieski człowiek pojawia się znowu. Wciąż jeszcze słaby podnoszę się z łóżka i podążam za nim.
    Tym razem jest inaczej. Na środku stoi stół. Mężczyzna bez słowa zdziera ze mnie brudną koszulkę. Kładę się na lodowatym metalu, a on przypina mnie pasami.
    Roan pojawia się dopiero po chwili. Od razu chwyta za ostry nóż i przykłada go do mojej piersi na mostku. Pociąga zdecydowanym ruchem w dół. Moje ciało płonie. No tak. Kolejna trucizna na nożu. Łkam cicho, ale nie pozwalam, aby łzy opuściły moje oczy.
    - Przepraszam za spóźnienie. - słyszę Ollivera obok głowy. On kładzie mi rączkę na czole i znowu ból znika.
- Nic się nie stało. - uśmiecham się do niego. On kiwa głową i znowu siada.
- Opowiadać dalej? - pyta, a ja przytakuję. - Więc szła boso biedna dziewczynka po śniegu, a nogi jej zsiniały i poczerwieniały. Jedną ręką ściskała czerwony fartuszek, w którym niosła kilkanaście paczek zapałek na sprzedaż, a w drugiej ręce miała jedną paczkę i tę podsuwała nieśmiało przechodniom, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Ale nikt po nią nie sięgnął, nikt dzisiaj nic nie kupił jeszcze od dziewczynki, nie miała ani grosika zarobku. - tym razem w czasie opowieści tylko jęczę kilka razy, kiedy ostrze dotyka mojej skóry. Za każdym razem Ollie przerywa na chwilę, ale potem wraca do opowieści. Niestety w pewnym momencie kończy. - Będę już szedł. Do zobaczenia, Jimmy. - uśmiecham się po raz ostatni, kiedy znika.
    Znowu jestem w okrągłej sali, a moja pierś płonie. Roan odpina mnie, a niebieski facet znowu ciągnie mnie po podłodze do pokoju. Oczywiście ciągnie mnie brzuchem do ziemi, co tylko pogarsza sprawę. Całą drogę krzyczę, a łzy ciekną mi po policzkach wodospadami. Kiedy wreszcie ląduję na łóżku jestem wycieńczony. Nie mija chwila i zasypiam
***
    Następne spotkanie ma miejsce po tygodniu. Czyli jestem tu już półtora tygodnia. Bosko. Rany jeszcze się dobrze nie zasklepiły.
    Siadam ponownie na fotelu. Roan uśmiecha się zimno. - Dzisiejszy dzień będzie szokujący. -  śmieje się pusto i oblewa mnie zimną wodą. Cudnie. Porażająco cudnie.
    Zanim kabel dotknie mojego karku, Olliver już jest z uśmiechem na ustach.
- Cześć. - wita się ze mną, a ja śmieję się cicho. Chłopczyk przygląda mi się uważnie. - Prąd cię będzie tylko łaskotał. Nie bój się. - siada na ziemi i wraca do bajki - Drżała z zimna i głodu, idąc z wolna przez ulice, podobniejsza do cienia, niż do żywego dziecka. Białe płatki śniegu osiadały jej na długich, jasnych włosach, które ciepłym płaszczem osłaniały plecy i szyję dziewczynki. Ładnie jej było w tym złocistym płaszczu ze srebrzystymi gwiazdami nad czołem, lecz nie myślała o tym. Więcej zajmował ją przyjemny zapach pieczonej gęsi, który co chwila uderzał jej głodem zaostrzone powonienie. Ludzie żegnali stary rok wesoło, a ona taka głodna i zziębnięta. - kończy. Całą bajkę się chichrałem. Faktycznie, prąd jedynie przyprawiał mnie o łaskotki. Olliver przytula mnie i znika.
    Skończyło się dobre. Drżę. Co chwila zagubiona iskierka przeskakuje mi po poparzonym ciele. Nie czuję nic oprócz bólu. Znowu mnie odpinają i znowu Dżinn zaciąga mnie do pokoju. Pościel gryzie mnie w resztki skóry, ale nie mogę się podrapać, bo tylko pogarszam sprawę. Zasypiam.
***
    Jedyna rzecz, którą robię pomiędzy „zabawami” to liczenie. Liczę ile tu jestem, ile mam nowych blizn, co ile przynoszą posiłek. Jeden dziennie. Ale pożywny. Jakby jednak chciał mnie utrzymać przy życiu.
    Tym razem nie spotykam się w nim sali tortur. Czeka na mnie w… jadalni? Tak to wyglądało. Ma na sobie garnitur. Jakbyśmy coś świętowali.
    - Siadaj, James. - uśmiecha się jak zwykle - Świętujemy! - wykrzykuje, a Dżinn sadza mnie na krześle na drugim końcu stołu. Przyglądam mu się uważnie, ale milczę. Dopiero po chwili on się odzywa. - Dziwi mnie, że nie zadajesz pytań. Ale jak chcesz. - pociąga spory łyk z kieliszka. Wchodzą posiłki.
    Kelner stawia przede mną talerz ze spaghetti tak samo jak przed Roanem. Mężczyzna zaczyna jeść. Ja zaś nie tykam posiłku. Podnosi wzrok.
- Jedz, na co czekasz. - kiwa na mnie głową, a ja posłusznie nabieram widelec odrobinę makaronu i wsadzam do ust. Posiłek jest smaczny, więc biorę kolejną małą porcję.
    Słyszę krzyk w głowie. „ Mike?” Pytam cicho, a w odpowiedzi dostaję krzyk bólu. Przenoszę wzrok na posiłek. Musi w nim być coś, co torturuje Michaela, mnie nie wyrządzając krzywdy. Roan chyba się zorientował, że zrozumiałem co się dzieje, bo zawołał dwóch dryblasów. Jeden z nich mnie przytrzymuje, a drugi wpycha na siłę posiłek do ust. Znowu słyszę krzyk w głowie. Po kilku porcjach nie tylko Michael ma kłopoty. Zaczynam się dławić, a od wrzasków Michaela boli mnie głowa.
    Ni stąd ni zowąd pojawia się Olliver. Dotyka mojego czoła, a krzyki milkną. Wciąż trzymając mi rękę na głowie, zaczyna opowiadać. - Usiadła wreszcie. Tak była zmęczona, że nie mogła iść dalej. Osiadła w kąciku między dwoma domami, z których jeden więcej występował na środek ulicy. Ciemno tu było, więc nikt jej nie widział. Zresztą tak się skuliła, skryła pod spódniczkę zziębnięte nogi, ażeby je rozgrzać… Ale jakże się rozgrzać na śniegu i mrozie? A do domu wrócić nie miała odwagi: nie sprzedała ani jednego pudełka, jakże wracać bez pieniędzy? Ojciec czy ojczym obiłby ją pewno… A zresztą czyż tam cieplej? Wiatr mroźny świszcze przez otwory w dachu, choć zatkali największe słomą i gałganami. Nie ma po co wracać do domu. - kończy, ale nie znika. Zostaje ze mną do momentu skończenia posiłku. Dopiero wtedy znika.
    Kiedy znów ląduję w celi, zamykam oczy. - Mike? - pytam cicho. Nie dostaję odpowiedzi, ale resztką sił udaje mi się wyczuć, że śpi. Zamykam oczy i robię to samo.
***
    Dżinn przychodzi jak zwykle o tej samej porze. Wycieńczony do granic możliwości wstaję i wlokę się za nim.
    Znów kończę przypięty pasami do stołu. Roan jeden po drugim układa mi kilogramowe bloczki na piersi, powoli miażdżąc mi żebra i płuca, aż nie mogę złapać oddechu. Wtedy pojawia się Olliver uśmiechnięty.
- Zaczynamy? - pyta, dotykając mojej piersi. Znów mogę oddychać. Przytakuję cicho. - Zziębnięte ręce skostniały jej prawie, nie ma siły utrzymać w nich paczki zapałek. A gdyby zapaliła jedną dla rozgrzania? Tylko jedną zapałkę. Na wspomnienie ciepła już nie ma siły oprzeć się pokusie. Jedna zapałka tylko. Wyjmuje ostrożnie, trzask… i płonie! Cóż za wesołe światło, jasne i ciepłe, ach, jak grzeje w ręce! Cudowny płomyk! Wydało jej się nagle, że siedzi przed ciepłym, żelaznym piecem na świecących nóżkach, z mosiężnymi drzwiczkami. Ach, jak ciepło! Jak grzeje duży, jasny płomień, jak wesoło się pali! Wyciągnęła nóżki spod cienkiej sukienki, aby je ogrzać także, lecz w tej samej chwili - zapałka zgasła; zniknął piec żelazny i wesołe ognisko, a w ręce dzieciny pozostał tylko maleńki kawałek spalonego drewienka. - uśmiecha się, dotyka mojego ramienia i znika.
    Łapczywie łapię oddech. Moje płuca i pierś płoną. Dżinn odpina mnie, podczas gdy Roan coś notuje z uśmiechem na ustach.
    Kładąc się na pryczę, zastanawiam się, co bym zrobił bez tego chłopca zrobił. Nasze spotkanie wtedy w szpitalu nie było przypadkiem. Ktoś je zaplanował. - Dziękuję. - szepczę w eter i zasypiam.
***
    Mijają dni, a Dżinn nie wraca. Którejś nocy pojawia się za to Olliver z kopertą i papierem w jednej rączce oraz piórem w drugiej. - Oboje wiemy, jak to się skończy, Jimmy. - mówi ze smutkiem, a ja odbieram od niego materiał. Zaczynam powolutku pisać listy. Zastanawiam się nad adresatem jednego z nich. - Michael będzie wolny. - słyszę Ollivera, a wątpliwości znikają. Adresuję list do Archanioła i chowam go pod poduszką. Następnie przyglądam się drugiej kopercie o tajemniczym adresacie „J.R.” Ją również chowam pod poduszkę po chwili. Udaje mi się jeszcze zatrzymać Ollivera.
    - Mógłbyś opowiedzieć chociaż trochę? - pytam go niepewnie. Chłopiec odwraca się z uśmiechem.
- Jasne. - siada na moim łóżku, a ja okrywam się kołdrą. - Dziewczynka zapaliła drugą bez namysłu. Jasne światełko padło na mur szary, który w tym miejscu stał się przezroczysty, niby muślin cieniutki. I ujrzała w głębi duży, jasny pokój, stół nakryty czystym, bielutkim obrusem, na nim talerze, szklanki, a na samym środku ogromna gęś pieczona na półmisku, pachnąca, nadziewana jabłkami, śliwkami. Gęś poruszyła się nagle, zeskoczyła na ziemię z nożem i widelcem w zarumienionej piersi i zaczęła posuwać się w stronę dziewczynki… Wtem zapałka znów zgasła i zamiast ciepłego pokoju, dziecko miało przed sobą mur szary, wilgotny i ciemny. - kończy chłopczyk i wstaje. - Do zobaczenia, Jimmy. - mówi.
- Do zobaczenia, Ollie. - mówię, zanim chłopiec znika. Zasypiam bez problemu.
***
    Czas upływa powoli. Rany goją się wolniej. Wszystko jest takie samo. Budzę się. Siedzę. Idę spać. Chyba, że przychodzi po mnie Dżinn. Wtedy dochodzą tortury. Z każdym kolejnym takim dniem cieszę się coraz bardziej, bo wiem, że spotkam Ollivera.
    Tym razem Dżinn przychodzi później niż zwykle. Wstaję i idę za nim. Na środku pomieszczenia stoi pudło metr na półtora i metr dwadzieścia wysokości. Podchodzę. Powiewa chłodem. Przyglądam się termometrowi przy pudle. - 50 stopni. Zaczynam się trząść. Nie mam na sobie nawet bluzki. Same szorty. Bez butów.
    Roana też nie ma. Dżinn wpycha mnie do pudła i zatrzaskuje je z drwiącym uśmiechem. Dam głowę, że powiedział „Dobranoc”.
    Zimno jest straszne. Trzęsę się coraz bardziej. Ale nagle czuję ciepło. Przyjemne ciepło. Resztka skóry na moim ciele robi się na powrót różowa. Odwracam głowę. Obok mnie siedzi Olliver. Trzyma pudełko zapałek. Uśmiecha się do mnie. - Przyszedłem dokończyć. - mówi, a ja kiwam głową. Chłopiec uśmiecha się do mnie. - Śpiesznie zapaliła trzecią. Płomyk strzelił w górę, zamigotał i rozprysnął się na wszystkie strony, iskrząc się w powietrzu niby świeczki na choince. Ach, choinka! Tuż przed nią stoi wspaniała, wielka, jaśniejąca światłami, piękniejsza i strojniejsza od tej, którą widziała przez szklane podwoje w mieszkaniu bogatego kupca. Ileż świeczek! Tysiące! Takie ciepłe, jasne. Dziewczynka wyciągnęła ku nim obie rączki… a wtem zapałka zgasła. Ale maleńkie iskierki unosiły się w górę, coraz wyżej, wyżej i zajaśniały między gwiazdami na niebie. Och, jedna spadła, i smuga ognista zagasła za nią. - Ktoś umarł - cicho szepnęła dziewczynka, bo słyszała od babki, którą kochała bardzo, że kiedy gwiazda spada, to dusza człowieka odlatuje z ziemi do nieba…
    - Przytulisz mnie, Ollie? - przerywam chłopczykowi, a ten mimo ciasnoty wpycha mi się na kolana i przytula się do poszarpanej piersi.
- Znów zapłonęła zapałka i w świetle, które zajaśniało, dziewczynka ujrzała tę najdroższą babunię, całą jaśniejącą ciepłym, łagodnym blaskiem. Staruszka z miłością patrzała na wnuczkę, uśmiechała się do niej. - O, babciu, weź mnie z sobą! - zawołało dziecko. - O, weź mnie, babciu! Ja wiem, że ty znikniesz, skoro zapałka zgaśnie, jak zniknął piec ciepły, gęś i choinka. O, nie znikaj, babciu! -czuję zimno na klatce piersiowej. Nie jest to zimno lodowate. Raczej w formie kropelek.
    - Dlaczego płaczesz? - pytam Ollivera. On jedynie kręci głową. Uśmiecham się. - Wiesz co? Dopiero teraz widzę te światełka. Są naprawdę piękne. - mówię, wpatrując się w pustą, czarną przestrzeń przede mną. Chłopczyk ociera policzki i przytakuje.
- Pozwól mi dokończyć. Proszę. - mówi załamującym się głosem. Pozwalam mu. - Drżącą z pośpiechu i mrozu rączyną zapaliła dziewczynka całe pudełko od razu, tak bardzo chciała zatrzymać babunię. I buchnął jasny płomień, jaśniejszy od słońca, i babka nigdy tak piękna nie była, tak płomienna i jaśniejąca. Uśmiechnęła się znowu do małej dziewczynki i wzięła ją na ręce. Teraz podniosły się obie wysoko, coraz wyżej, ku gwiazdom, ku światłom wspaniałym, gdzie nie ma głodu, chłodu ani trwogi, aż przed tron Boga. - robi się ciemno. Mam zamknięte oczy i nie mogę ich otworzyć. Nie panikuję. - Wracasz do domu, Jimmy. - słyszę jeszcze, zanim wszystko znika.

Ostatnio edytowany przez James (2016-06-23 11:04:47)


I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
large.gif

Offline

#2 2016-06-23 11:08:13

Jordan Darhk
Oxidan
Dołączył: 2016-03-30
Liczba postów: 763
Klasa: Dobrzy
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Wbiegam do okrągłej sali. Na środku stoi metalowe pudło. - Arael! To tu! - wołam demona. Po miesiącu poszukiwań udało nam się znaleźć kryjówke. Jak to mówią "Najciemniej pod latarnią".


large.gif

Offline

#3 2016-06-23 11:10:34

Smok
Henryk Piekło
Skąd: Piekło
Dołączył: 2016-03-31
Liczba postów: 1,614
Klasa: Dobrzy
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Biegnę za Jordanem, a ogon macha mi z nadmiaru emocji. Widzę pudło.
- Są tam - wyrzucam czując aury. - Ale energia słabnie... Szybko! - obaj biegniemy do pudła, a ja pazurami rozszarpuję metal. Uderza w nas przeraźliwy chłód.


"ARAEL NIEŻYJE. JESTEM TYLKO JA - UOSOBIENIE OGNIA I ZŁA."

tumblr_nx67omm4HP1rbum2go1_250.gif

Offline

#4 2016-06-23 11:13:20

Jordan Darhk
Oxidan
Dołączył: 2016-03-30
Liczba postów: 763
Klasa: Dobrzy
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Jimmy... - uśmiecha się. Jego płuca unoszą się lekko i ostatni oddech uderza mnie w twarz. - On nie żyje. - mówię ze łzami w oczach. Przyglądam mu się. Wygląda okropnie. Resztki skóry, na piersi są widoczne żebra. Ale uśmiech rozpoznam wszędzie.


large.gif

Offline

#5 2016-06-23 11:17:46

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Pojawiam się obok. Gdy tylko Śmierć zabrał duszę, praktycznie wypadłem z jego ciała. Miałem już naczynie... Jak? Nieważne.
Wstałem ujawniając się, ale zaraz znów upadłem. Zapomniałem jak to mieć władzę.
- Jordan... James zostawił listy - powiedziałem ciszej niż zamierzałem.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#6 2016-06-23 11:19:14

Jordan Darhk
Oxidan
Dołączył: 2016-03-30
Liczba postów: 763
Klasa: Dobrzy
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Odwracam się szybko i spoglądam na wycieńczonego archanioła. - Gdzie? - pytam w eter, podnoszę Jimmy'ego i opuszczam salę.


large.gif

Offline

#7 2016-06-23 11:22:33

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Dźwignąłem się na nogi i spojrzałem na jedyną istotę, która została.
- Witaj Araelu - powiedziałem ze słabym uśmiechem, a potem znów upadłem na kolana.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#8 2016-06-23 11:23:37

Smok
Henryk Piekło
Skąd: Piekło
Dołączył: 2016-03-31
Liczba postów: 1,614
Klasa: Dobrzy
Windows 7Firefox 47.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Michael... - zdołałem wybulgotać. Był taki jaki go zapamiętałem w Niebie. Niepewnie podałem mu rękę, aby pomóc wstać.


"ARAEL NIEŻYJE. JESTEM TYLKO JA - UOSOBIENIE OGNIA I ZŁA."

tumblr_nx67omm4HP1rbum2go1_250.gif

Offline

#9 2016-06-23 11:26:14

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Podciągnąłem się o jego wyciągniętą rękę i stanąłem w końcu wyprostowany. Byłem od niego wyższy, jednak rogi nadrabiały różnice wysokości.
- Jestem wolny - westchnąłem, mówiąc oczywistość. Chciałem dodać coś jeszcze, ale wtedy poczułem jeszcze inną aurę.
Bardzo mroczną...

Ostatnio edytowany przez Michael (2016-06-23 11:29:25)


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#10 2016-06-23 11:30:11

Roan Zolomon
-
Dołączył: 2016-04-02
Liczba postów: 25
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Wszedłem powoli do sali. Rozejrzałem się niemile zaskoczony, po czym parsknąłem zimnym  śmiechem. - Ni niebo ni piekło lecz ziemia ujrzała kochanków przeklętych - Diabła i Archanioła. - uśmiechnąłem się krzywo.


Sometimes to win you've got to sin.
anigif_enhanced-buzz-23070-1381340760-12.gif

Offline

#11 2016-06-23 11:32:50

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Wypiąłem pierś stając dumnie twarzą do przybysza.
- Masz jeszcze jakieś inne ostatnie słowa? - zapytałem starając się przywołać miecz Archanioła. Byłem jednak zbyt osłabiony...


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#12 2016-06-23 11:34:52

Roan Zolomon
-
Dołączył: 2016-04-02
Liczba postów: 25
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Parsknąłem śmiechem. - Śmiesz mi grozić? Mnie?! - zapytałem drwiąco.


Sometimes to win you've got to sin.
anigif_enhanced-buzz-23070-1381340760-12.gif

Offline

#13 2016-06-23 11:37:23

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Za to co zrobiłeś... Nie wiem, czy jestem wstanie wymienić choć połowę twoich przewinień - powiedziałem głośno i władczo. Miecz nadal nie chciał się pojawić w mojej dłoni, więc musiałem jak najdłużej utrzymać dialog.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#14 2016-06-23 11:38:22

Roan Zolomon
-
Dołączył: 2016-04-02
Liczba postów: 25
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Co zrobiłem... - zaczynam się zastanawiać - Możecie zapytać mojego ojca. A nie - śmieje się demonicznie - Nie możecie.


Sometimes to win you've got to sin.
anigif_enhanced-buzz-23070-1381340760-12.gif

Offline

#15 2016-06-23 11:41:50

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Dłonie zaciskam w pięści.
- Demonie... Robert Zolomon był najszlachetniejszą osobą jaką miałem okazję obcować. Spotka cię za to sroga kara boska - powiedziałem ledwie panując nad rosnącym gniewem.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#16 2016-06-23 11:42:53

Roan Zolomon
-
Dołączył: 2016-04-02
Liczba postów: 25
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Póki tu jestem nic mi nie grozi, biały kruku. - rzucam obelżywie.


Sometimes to win you've got to sin.
anigif_enhanced-buzz-23070-1381340760-12.gif

Offline

#17 2016-06-23 11:47:51

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Zrobiłem krok do przodu gotów zaatakować go gołymi rękami. Arael stojący za mną nawet nie drgnął. Mogłem tylko zgadywać, jednak czułem jak się boi.
- Śmiesz mnie nazywać innym, podczas gdy to ciebie Pan grzechu i kłamstwa musi trzymać na krótkiej smyczy? Zerwałeś się bez wiedzy właściciela burku? - zapytałem z pogardą.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#18 2016-06-23 11:56:15

Roan Zolomon
-
Dołączył: 2016-04-02
Liczba postów: 25
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Hau hau. - zaszczekałem pogardliwie - Nie mam pana. I mieć nie będę. Kiedy wreszcie on straci swoje miejsce w piekle, wreszcie będę miał to co mi się należy.


Sometimes to win you've got to sin.
anigif_enhanced-buzz-23070-1381340760-12.gif

Offline

#19 2016-06-23 12:00:04

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Nie sądzę, by istocie takiej jak ty należało się cokolwiek oprócz kary. Odpowiesz kiedyś za swoje czyny - zapewniam go, układając sobie w głowie plan awaryjny.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#20 2016-06-23 12:01:24

Roan Zolomon
-
Dołączył: 2016-04-02
Liczba postów: 25
AndroidChrome 51.0.2704.81

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Jak? - pytam, jednak mam wątpliwości. On może mi coś faktycznie zrobić. Nie okazuje lęku.


Sometimes to win you've got to sin.
anigif_enhanced-buzz-23070-1381340760-12.gif

Offline

#21 2016-06-23 12:02:00

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Nie zostaniesz tu długo… - powiedziałem z zimną powagą prostując się. - Jeden egzorcyzm i wrócisz do Piekła istoto nieczysta… - spojrzałem na Arael, by nie poczuł się urażony.


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#22 2016-06-23 12:02:18

Smok
Henryk Piekło
Skąd: Piekło
Dołączył: 2016-03-31
Liczba postów: 1,614
Klasa: Dobrzy
Windows 7Firefox 47.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Pokiwałem głową. Przełamałem się i położyłem mu dłoń na ramieniu. Wziąłem płytki, wahający się oddech.
- Zrobiłeś już wystarczająco dużo – szepnąłem, a potem lekko unosząc się na palcach pocałowałem go. Miałem wiele kochanek, ale tylko przy Michaelu coś poczułem. Nie coś. „Przecież go kocham” powiedziałem sobie, po raz pierwszy bez ogródek. Kiedy się odsunąłem, całe moje ciało przebiegł dreszcz. Spuściłem wzrok i odsunąłem się od Anioła.
- Przepraszam cię… - powiedziałem i używając całej swojej smoczej siły, odepchnąłem Michaela. Głową uderzył o klatkę, w której był zamknięty Jimmy. Kiedy jego powieki opadły spojrzałem na Roana.


"ARAEL NIEŻYJE. JESTEM TYLKO JA - UOSOBIENIE OGNIA I ZŁA."

tumblr_nx67omm4HP1rbum2go1_250.gif

Offline

#23 2016-06-23 12:03:15

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Zamknąłem ociężałe powieki, żegnany widokiem, który widywałem tylko w koszmarach...


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

#24 2016-06-23 12:03:43

Smok
Henryk Piekło
Skąd: Piekło
Dołączył: 2016-03-31
Liczba postów: 1,614
Klasa: Dobrzy
Windows 7Firefox 47.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

- Abbadon, koniec z tym! - ryknąłem. Przebiegłem w pamięci wszystko co mogłoby pomóc mi w tej chwili i przypomniałem sobie. Widziałem, co to może dla mnie oznaczać, ale tylko tak pozbędę się łajdaka z Ziemi. Pomyślałem o moich przyjaciołach. O tym, że jeśli teraz naczynie wraz z Demonem wyjdzie w świat, możemy go już nigdy nie znaleźć. Podjąłem decyzję podciągając rękawy i odświeżając pamięć.
- Exorcizamus te, omnis immundus spiritus omnis satanica potestas, omnis incursio infernalis adversarii, omnis legio, omnis congregatio et secta diabolica...
Nie wiem, kto wydarł się głośniej. Ja, czy Abaddon. Słowa raniły mi gardło, rozrywały język i paliły wargi. Ja jednak zignorowałem ból.
- Vade, Satana, inventor et magister omnis fallaciae, hostis humanae salutis. Humiliare sub potenti manu dei, contremisce et effuge, invocato a nobis sancto et terribili nomine, quem inferi tremunt…
Tak jak ostrzegano mnie, moje wnętrzności zaczęły płonąć, a ja nie miałem wystarczająco mocy, by się regenerować. Jedynym pocieszeniem był wrzask bólu Księcia Demonów.
- Ut inimicos sanctae Ecclesiae te rogamus, audi nos...
Splunąłem krwią myślą utrwalając sobie ważne wydarzenia w ciągu roku spędzonego na Ziemi. Przypomniałem sobie wszytskie imprezy, spotkania. Wszystkich moich klientów w barze. Lily i Boby'ego śmiejących się ze mnie. Lise, łamagę, która okazała się mieć rozsądek tam, gdzie mi było go brak. Przypomniałem sobie Lewisa, ciotę, ale o wielkim sercu i radości życia. Nie mogłem zapomnieć nikogo. Eljlliaha, Jordana, Briss, Calliope, Juliett, małą Corrin... Dla ich bezpieczeństwa właśnie w tej chwili tu stoję i odprawiam egzorcyzmy nad istotą zdolną mnie rozbić na atomy przez kaprys.
- Terribilis Deus de sanctuario suo. Deus Israhel ipse truderit virtutem et fortitudinem plebi Suae. Benedictus Deus. Gloria Patron... Zachłysnąłem się własną krwią. Ciało zaczęło słabnąć przed ostatnim słowem. "Przypomnij sobie udręczony wyraz twarzy młodego" powiedziałem do siebie. Był silny, niewiarygodne silny. Dlatego Jeźdźcy wybrali go na Piątego. Nigdzie nie znajdą silniejszej ludzkiej duszy.
- AMEN! - krzyknąłem, ze łzami wysiłku w oczach. Ziemia zadrżała, a ja z wyczerpania upadłem na kolana. Ledwie oddychałem, ale osiągnąłem swój cel. Otworzyłem szczelinę prowadzącą wprost do Piekła. Patrzyłem jak postać Roana znika w czerwonym ogniu ze szczeliny i siłą woli powstrzymywałem się, aby nie wskoczyć do jamy. Czerwona poświata Piekła mnie wzywała. Swojego wyrodnego syna. Czułem esencję Piekła. Moją esencję i siłę. Zaparłem się, wbijając pazury w ziemię.
- IDZIESZ ZE MNĄ! - wydobył się ryk ze szczeliny. Wystrzeliła stamtąd czarna smuga. Złapała mnie w pasie i mocno oplotła. Wydarłem się z bólu gdy smuga miażdżyła mi kości i organy. Zaczęła mnie ciągnąć w stronę szczeliny. Pazury ryły w ziemię, ale to nic nie dało. Nie miałem siły się opierać. Otworzenie szczeliny, aby pozbyć się tej zarazy z Ziemi pozbawiło mnie resztek mocy jakie miałem. Już nic mnie nie obchodziło. Czułem rosnący żar Piekła na skórze…


"ARAEL NIEŻYJE. JESTEM TYLKO JA - UOSOBIENIE OGNIA I ZŁA."

tumblr_nx67omm4HP1rbum2go1_250.gif

Offline

#25 2016-06-23 12:04:16

Michael
Anioł
Dołączył: 2016-05-20
Liczba postów: 413
Windows 7Internet Explorer 11.0

Odp: Podziemia agencji Dobrych

Otworzyłem oczy i uderzył mnie smród siarki. To co zobaczyłem obudziło we mnie dawno nieodczuwane emocje. Nie mogę… Nie mogę pozwolić by znikną po raz drugi.
- ARAEL!


"A Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko i tylko wtedy, gdy zapisana została po to, by odmienić jej bieg."

tumblr_nd1gzwSs1x1qiua3mo7_250.gif

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
zarządzanie najmem Szczecin | studnie głębinowe jasło | regały wysokiego składowania