Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Czyżbyś była zazdrosna? - Śmieję się bez cienia złośliwości.
Cool story bro, wanna hear mine?
Once upon a time I didn't give a fuck. The end.
Offline
Macham zirytowana ręką nad głową, a chmura znika.
- Nie jestem zazdrosna - warczę. Kładę deskę na ziemię i chowam nową koszulę do plecaka. - Dokończ zakupy sama. Mam już dość.
Bez słowa pożegnania wyjeżdżam w stronę domu.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Marszczę brwi. Co to... było? Przecież nic takiego nie powiedziałam. Mam ochotę za nią pobiec, jednak tego nie robię. Kurczę. Mam nadzieję, że nie powie nic mamie. Kręcę głową i odchodzę w stronę moich sklepów.
Cool story bro, wanna hear mine?
Once upon a time I didn't give a fuck. The end.
Offline
Przechodzę od sklepu do sklepu w nadziei, że znajdę coś co mnie interesuje. Zamiast tego zauważam Lisę na horyzoncie, która jest obładowana torbami, a do tego... w ciąży?! Stoję przez kilka parę minut w osłupieniu, a ludzie patrzą się na mnie jak na idiotkę. Z Lewisem jest? Przecież jak ją ostatnio widziałam to do Lewisa nawet na krok nie podchodziła.
- L-lisa? - podchodzę do dziewczyny i pytam niepewnie. - Może ci pomóc? - patrzę nadal zszokowana.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Odwracam się gwałtownie.
- Chasseur? - dawno jej nie widziałam. - Nie, dzięki. - kręcę głową.
Grunt, że mogę gdzieś wyjść. Ostatnio Lewis zrobił się strasznie, hmm... opiekuńczy?
- Dawno się nie widziałyśmy. - mówię.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- O tak, bardzo dawno... wiesz, ja nie wiedziałam, że jesteś um... w ciąży... - mówię wciąż patrząc na brzuch dziewczyny.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Biorę do ręki jakieś fioletowe ubranka i patrzę na materiał, po czym odkładam na wieszak.
- Nie dziwię ci się. - mówię. - Dla mnie to na początku też był szok. - śmieję się cicho. - a co u ciebie? Słyszałam, że podobno byłaś w więzieniu. - spoglądam na kolejne ubranko w rozmiarze mini.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Wzdycham.
- Tak... wiesz próbowałam ratować Codi'ego ale jakoś nie wyszło i trafiłam razem z nim do pudła - wyjaśniam. - L-lewis jest ojcem? - pytam, choć to pytanie i tak zabrzmiało idiotycznie.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Cody? - chyba dawno mnie nie było w Agencji.
A nie... ja z niej na szczęście odeszła, nic nikomu nie mówiąc. - I tak, Lewis będzie ojcem. - uśmiecham się.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Szczęściarz - uśmiecha się. - Ostatnio jak was widziałam, to niezbyt się dogadywaliście.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Ostatnio? A no tak.
-Masz na myśli 2 lata temu? - uśmiecham się i przypominam jak połamałam mu kiedyś żebra. - Początki były dosyć trudne. - stwierdzam.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Tak, dwa lata temu. Może gdzieś usiądziemy? - pytam po raz kolejny patrząc na brzuch dziewczyny. - Pamiętam jak Lewis był taki nieśmiały. Teraz też taki jest? - uśmiecham się na wspomnienie imprezy w jego domu, gdzie się upiłam z Lio i miałam ochotę go zjeść. Ach, te wspomnienia.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Wychodzimy ze sklepu i idziemy do jakiejś kawiarni, gdzie dominuje zieleń i brąz.
- Jest... - hmm... - Można powiedzieć, że zmienił się. Obecnie jest bardzo opiekuńczy. - śmieję się. - Ale nie odpowiedziałaś mi kto to Cody. - przypominam sobie.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Chichoczę cicho.
- Wiadomo, że opiekuńczy. W końcu będzie tatą. - mówię nadal uśmiechnięta. - Ach... Cody... - zaczynam i myślę co by o nim powiedzieć. - Nie spotkaliście się jeszcze, prawda?
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
-Nie. - kręcę głową.
Ale Izabelle chyba coś kiedyś o nim wspominała. - Twój chłopak? - pytam o pierwszą rzecz, która przychodzi mi na myśl.
Ostatnio edytowany przez Lisa Steward (2016-07-04 12:44:11)
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Śmieję się cicho.
- Nie, skądże... Cody to mój dobry przyjaciel. Wiesz... - przez chwilę się zastanawiam czy coś powiedzieć - pobyt w więzieniu zbliżył nas do siebie, ale między nami nic nie ma. Po prostu przyjaźń. - kończę i się uśmiecham szeroko.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- 2 lata temu mówiłam w zasadzie tak samo. A teraz czekam na małe szczęście z mężczyzną, którego kocham, a kiedyś chciałam go zabić. - śmieję się. - Różnie w życiu bywa.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Wzdycham i uśmiecham się na ostatnią uwagę dziewczyny.
- Ale nawet, jeśli by coś miało zamiar być, to wątpię by wyszło. - mówię i zmieniam temat. - Który miesiąc? - pytam z uśmiechem na twarzy.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Już dziewiąty. - spoglądam na brzuch. - W zasadzie, mała może się urodzić w każdej chwili. - uśmiecham się.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Oh, czyli to ona? - uśmiecham się i spoglądam na szczęśliwą Lisę.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Tak. Ale mamy problem z imieniem. -Wstępnie jest Gertruda Hermenegilda. - żartuję ze śmiechem.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Zanim zdążę się powstrzymać, parskam śmiechem.
- Gertruda Hermenegilda... hm... wyjątkowo - mówię - A na trzecie dajcie Kunegunda. - znów parskam śmiechem. - Ża... ża... rtu... je - udaje mi się wydusić pomiędzy nowymi salwami śmiechu.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Śmieję się razem z dziewczyną.
-Oj tak. Lewis już proponował Kunegunda. - parskam znowu śmiechem. Kiedy się już uspokajam, pytam Chasseur.
- A coś się działo jeszcze przez te dwa lata u ciebie?
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Chichoczę cicho, lecz po chwili poważnieję.
- Nic nadzwyczajnego - uśmiecham się, - A u was? W mieście? U Lio, Jimmi'ego? Cody chciał go przeprosić za tą bójkę w parku, ale niestety siedział zamknięty. - wyjaśniam ciężko wzdychając.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Lio urodziła chyba półtorej roku temu. A Jimmy... - przypominam sobie ten pogrzeb. Kiedy dowiedziałam się od Michaela co się stało. - Jimmiego nie ma. - spuszczam wzrok. Za dużo wspomnień.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline