Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Idę - mówię prawie bezgłośnie, po czym biegnę za nimi.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wchodzę do kolejnego sklepu. Calliopie postanowiła zrobić sobie przerwę i poszła na kawę. Siedzimy w galerii chyba od dwóch godzin, a ja nadal nie znalazłam żadnej sukienki która zrobiła by na mnie duże wrażenie.
Zaczynam przeglądać kolejne wieszaki kiedy zauważam Marę patrzącą na ubrania na wystawie. Macham do niej aby zwrócić jej uwagę.
- Mara! - mówię nieco głośniej i idę w jej stronę. - Cześć.
Offline
Odwracam się, wyjmując słuchawkę z ucha.
- O, hej Kornik - rzucam z uśmiechem. - Niech zgadnę. Balowe zakupy?
http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=205900129
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Taaa - przytakuję i wzdycham. - Przyszłam z żoną wujka ale jakoś nie możemy nic znaleźć. Calliopie chyba się poddała - śmieje się. - Trudno mi dogodzić, a w sumie nie wiem nawet czego dokładnie szukam - krzywię się nieco. - A ty też czegoś szukasz?
Offline
Poprawiam plecak.
- Sama nie wiem, czy pójdę na bal. - Wzruszam ramionami. - W sumie to przyszłam tylko po jeansy, bo mama już mi robi problemy, że nie mam żadnych normalnych.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Normalnych? - pytam unosząc brew.
Offline
Unoszę znacząco brew, patrząc na moje potargane spodenki.
- Tak. Normalnych. Według niej normalnych.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Śmieje się.
- Aaaa - mówię przeciągle. - Rozumiem. - Kiwam głową. - Ale w sumie możesz przy okazji popatrzeć na sukienki. Na serio... Sporo się namęczyliśmy nad tym balem. W sumie nadal się męczymy - śmieje się. - Więc fajnie by było gdybyś przyszła. Możesz zaprosić kogoś z poza szkoły - proponuję. - Biletów będzie z nadwyżką, a pewnie od nas ze szkoły i tak ktoś się wykruszy - wzruszam ramionami.
Offline
Prycham.
- Nie żebym miała kogo zaprosić - rzucam. - Chodź, mogę ci pomóc z sukienką.
Nie czekając, aż zaprotestuje, ciągnę ją za rękaw do sklepu.
- To jeden z tych sklepów, które lubi Sam. - Patrzę na nią znacząco. - Szczęśliwie tych tańszych. Szlag mnie trafia, jak ciąga mnie po tych wszystkich Yves Saint Laurent czy Dolce&Gabbana. - Przewracam oczami.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Śmieje się.
- Marudzisz. Wydaje mi się, że po prostu próbuje nawiązać z tobą lepszy kontakt - mówię. - Powiedz jej aby zabierała cię gdzieś indziej. Gdzieś gdzie lubisz i może problem się rozwiąże? - zadaje pytanie retoryczne. Wcale nie musi mi odpowiadać.
Skupiam się na przeglądaniu sukienek. Jedna wpada mi w oko ale jakoś nie odpowiada mi materiał. Zbyt szorstki. Odwieszam sukienkę i szukam dalej.
Offline
- Uwierz mi, sporo razy próbowałam ją zabrać do moich sklepów. Cały czas ględziła. - Przewracam oczami. - Nie ważne. - Zamykam temat.
Idę za Corrin i patrzę sceptycznie na sukienkę, którą odwiesiła.
- Dobrze robisz, zostawiając ją na wieszaku.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- A co jest w niej nie tak, według ciebie? - pytam ciekawa i mimowolnie zerkam na sukienkę.
Offline
- Jeden: kolor. Będziesz w nim blada jak ściana. Dwa: materiał. Po kilku godzinach noszenia go, będziesz błagać, by dali ci zwykłe dresy. Do tego spocisz się jak świnia - komentuję rzeczowo. - No i to nie twój krój. - Widzę jej spojrzenie i próbuję się nie roześmiać. - No co? Nasłuchałam się tych głupot na zakupach z siostrą.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Okej - odpowiadam ze śmiechem. - Podoba mi się twoje rzeczowe podejście - komentuję. - I te sukienki mi nie podchodzą. Idziemy do następnego sklepu - mówię kierując się do wyjścia. - Poleć mi sklep w którym znajdę jakąś cudowną sukienkę! - proszę unosząc oczy ku górze. - Bo chyba zwariuję jak będę musiała znów tu przyjść - śmieje się i wymieniam sklepy w których już byłam z Calliopie.
Offline
Zastanawiam się przez chwilę.
- Wiesz co... chodź - kieruję ją w stronę kawałek oddalonego sklepu. - Tu są fajne sukienki.
Wchodzę do środka.
- W ogóle jest jakiś motyw przewodni? Cokolwiek? - Pytam. - Wolę się doinformować. W razie gdyby Bóg zesłał mi cud, czyli faceta, który by ze mną wytrzymał na balu. - Śmieję się.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Ogółem dekoracje są bajkowe - tłumaczę. - No wiesz... Zamki, korony, pantofelki - chichoczę. - Ale ubrania dowolne - wzruszam ramionami. - Doszliśmy do wniosku, że jak będziemy kazać się im przebierać to pół szkoły zrezygnuje.
Offline
Kiwam głową.
- No fakt. Too... miłej zabawy. - Śmieję się i przeglądam sukienki, w poszukiwaniu takiej, która mogłaby pasować do Corrin.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- No weź przyjdź - namawiam. - Będzie fajnie. Powinno być - śmieje się. - Na pewno jakiś ktoś z tobą wytrzyma, a nawet jeśli nie to pokaż, że jesteś niezależna i że możesz przyjść sama. Hm? - mówię pokazując jej fioletową sukienkę, przed kolano, na ramiączkach. Ma przyjemny materiał... Nie wiem sama co o niej myśleć. - Chyba jest za jasna - komentuje wpatrzona w kieckę.
Offline
Kiwam głową.
- Troszkę.
Przechodzę do kolejnego stojaka z wieszakami.
- Wiesz... Z reguły jestem "silną i niezależną kobietą". - Naśladuję głos feministek z telewizji. - Ale pewnie przyjdziesz z Rickiem, czy Mattem, czy z kim tam idziesz, a Carol na stówkę sobie kogoś znajdzie. - Wzruszam ramionami. - Nie chce mi się stać pod ścianą.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Do Carol to ustawiają się kolejki - śmieje się, żartując. - Przecież nie musisz stać pod ścianą. Zagadaj do Carol. Ona na pewno coś wymyśli - doradzam.
Offline
Zastanawiam się.
- Może i masz rację. - Marszczę brwi. - Jesteś pewna? Znając jej szalone pomysły, może mnie wysłać na bal z jakimś studentem albo nauczycielem. - Wybucham śmiechem.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- O boże... To dokładnie w jej stylu - śmieje się. - Ale tu przynajmniej masz pewność, że wyśle cię na bal z jakimś przystojniakiem - kręcę głowa rozbawiona. - Poza tym... Znajdzie ci kogoś, a ty przecież możesz odmówić - wzruszam ramionami. - Poradź się u Carol, a jeśli ona nic nie zaradzi to będziesz miała usprawiedliwienie - żartuję.
Offline
Unoszę brew.
- Trzymam cię za słowo, Kornik. - Uśmiecham się krzywo. - A teraz wracamy do oglądania sukienek.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Jeszcze przez jakiś czas przeglądamy sukienki. W między czasie wraca Calliopie. Przeglądamy jeszcze jeden sklep i w nim Mara znajduje tą idealną sukienkę. Od razu mi się spodobała. W cudownym kolorze, a kiedy ją przymierzyłam byłam już w stu procentach pewna, że to jest właśnie ta. Nie kosztowała fortuny no ale mało też nie. Na szczęście to nie było dużym problemem. Dosyć mocno już przyzwyczaiłam się do takiego stylu życia. Zastanawiam się chwilami jak by to było gdyby...
- Dzięki, Mara - mówię kiedy wychodzimy ze sklepu i macham torbą z sukienką. - Za to i ogółem za poświęcenie czasu - śmieje się. - Mam nadzieję, że ty też znajdziesz coś idealnego na bal.
Offline
- Oby faceta idealnego. - Śmieję się i macham do Corrin. - Cześć!
No dobra... To gdzie kupić te jeansy?
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline