Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- A czy ja mówię, że chce byś była mną? To jest twoje życie Echo, ale uważaj, bo bycie jedzą i suką ci w niczym nie pomoże. - ciągne.
Ostatnio edytowany przez Chasseur Viilaneym (2016-07-03 03:06:26)
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Lubie taka być i tyle - wzdycham. - Dobra. Idę po kawę. A ty się lepiej pośpiesz z tymi papierami. Reynolds nie lubi czekać - rzucam i szybkim krokiem odchodzę.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Wzdycham i odchodzę, kręcąc głową.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Po napadzie na ratusz
- Co to do cholery było? - pytam wysiadając z samochodu.
W garażu panuje chłód dlatego moje ramiona pokrywa gęsia skórka.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Wzdycham.
- Nie mam pojęcia, ale ogólnie rzecz biorąc dobrze było. Do pewnego momentu. - mówię.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Nie pytam o napad. Chodzi o tego pieprzonego chłopaka! - denerwuję się. - Znasz go? Tak jak by skoro nam nie pomaga to jest przeciwko nam! A ty stałaś i się gapiłaś. Wyglądałaś jak byś ducha zobaczyła. Dziewczyno - wzdycham.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Nie rozumiesz - mówię cicho. - On nie żyje, słyszysz? On już nie ma prawa żyć, ale... na tym popieprzonym świecie wszystko jest możliwe.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Jasne, Magnetica... - mruczę pod nosem. - Jakiś dzieciak wstał z grobu i przyszedł cię nawiedzać - mówię kpiąco. - Przeeerażające - mówię przeciągle z sarkazmem w głosie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Prycham.
- Słuchaj Echo - zaczynam podniesionym głosem. - Nie znałaś Jimmi'ego, prawda? No oczywiście, że nie, no bo skąd mogłaś - wybucham nerwowym śmiechem. - A więc słuchaj. Jimmy był takim uroczym chłopcem. Był taki jak my, lecz pewnego dnia coś się stało. - tu głos mi rzednie. - Nie znam szczegółów, ale poświęcił się za nas wszystkich. - mówię. - Ten pieprzony dzieciak, jak go nazwałaś, uratował nam wszystkim życie. Więc tak na niego nie mów. - kończę z naciskiem i bezwładnie upadam pod ścianę.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Przez długi czas patrzę na nią niewzruszona.
- Och... To takie straszne, że umarł jakiś Dobry - mówię udając smutek i ocieram nieistniejącą łzę. - Albo nie... - Na mojej twarzy znów pojawia się obojętność. - Jakoś mi nie smutno - wzruszam ramionami i uśmiecham się nieprzyjemnie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Czy ty masz w ogóle serce Echo? - pytam z goryczą w głosie.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Parskam śmiechem lecz po chwili moja twarz kamienieje.
- Spróbuj mi wyjechać z gadką o miłości, a nie ręczę za siebie - grożę.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Nie. Nie będę cię pouczać. - mówię. - A pamiętasz co Jimmy ci powiedział? Przyniesiesz komuś szczęście - dodaję, lecz po chwili parskam nerwowym śmiechem. Echo i mężczyzna? Nie, to nie ta bajka.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Krzywię się.
- To żałosne. - Kręce głową. - Powiedział to jakiś dzieciak, który na dodatek powinien być martwy - krzywię się jeszcze bardziej.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Powinien być, ale... ale nie jest. Wiesz... on jest tam z góry i dużo wie... nie chciałabyś z kimś być? - znów parskam.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Ha. Ha. Ha. Zabawne, Chass... - syczę przez zaciśnięte zęby. - Ty się lepiej zajmij sobą i całym tym towarem. - Macham ręką w stronę samochodu.
Odwracam się plecami do niej i zaczynam odchodzić.
- A ja zajmę się cholernym raportem dla Reynoldsa... - burczę zniesmaczona pod nosem.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Parskam histerycznym śmiechem.
- Najlepiej zostawić komuś brudną robotę i odejść. - mruczę pod nosem i zaczynam wyładowywać skradzione kosztowności.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Siedzę na kanapie przy oknie. Piję mocną kawę ale i tak oczy same mi się zamykają.
Pod oczami mam ciemne plamy, a głowa potwornie mnie boli.
Na stoliku przede mną stoi laptop. Nic jeszcze nie napisałam i na razie się na to nie zbiera.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Wchodzę do Siedziby Złych. Przynajmniej tu nie jest tak gorąco. Otwieram puszkę coli i siadam wygodnie na fotelu.
Offline
- Przyniesiesz mi też coli...? - mruczę pytająco patrząc na Alexsa.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- A co ja, wróżka chrzestna? - przewracam oczami i idę do automatu.
Offline
Chłopak podaje mi puszkę.
- Raczej wróżek - rzucam rozbawiona.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Bardzo śmieszne. - mówię obojętnym tonem, nie patrząc na nią. - Reynolds znowu nawalił ci roboty? - siadam z powrotem na fotelu i piję napój.
Offline
- Jeszcze nie zdążył. Piszę ten pieprzony raport ze wczoraj. Który równie dobrze mógł byś napisać ty - mówię z naciskiem na ostatnie słowo.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Ale ja mam zdolność uciekania od tej całej pieprzonej roboty, Echo. - stwierdzam. - Dlatego, to ja teraz odpoczywam, a ty pracujesz. - wyciągam z kieszeni nóż i zaczynam się nim bawić.
Offline