Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zgrzytam zębami. Otwieram puszkę, a ta syczy kiedy gaz z niej ucieka.
- Właśnie widzę... Nie martw się - uśmiecham się sceptycznie. - Jak będę oddawać raport Reynoldsowi wspomnę, że się nudzisz.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Powinnaś być mi wdzięczna, droga Echo. - rzucam nożem w tarczę do treningu. - Twój "wróżek chrzestny" przed chwilą wyświadczył ci przysługę. - prycham i ściągam broń z tarczy.
Offline
- Wiem - mówię udając powagę. - Dlatego nie chcę aby siedział bezczynnie i się marnował. Powinien coś robić - znów się uśmiecham.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Mam dużo innej roboty. A poza tym sądzę, że Reynolds lubi, kiedy to właśnie ty ją wykonujesz. - śmieję się pod nosem i czekam na jej reakcję.
Offline
Otwieram usta ze zdziwienia ale za chwilę je zamykam.
- Odpieprz się - burczę, marszcząc brwi.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Teraz zrobiłaś się jakaś nerwowa. - stwierdzam. - Czyżby...? - nie dokańczam zdania tylko uśmiecham się złośliwie.
Offline
Przewracam oczami.
- Tak jesteśmy kochankami - rzucam sucho.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Ciekawie. - stwierdzam i piję trochę coli. - Jeszcze z kimś ma romans w tej Agencji? - śmieję się z ironią.
Offline
- Wiesz... Wspominał ostatnio, że podobają mu się blondyni - burczę podkreślając ostatnie słowo ale nie mogę się powstrzymać i parskam śmiechem.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Czyli jest bi? Powiedz swojemu "szefowi", żeby lepiej się powstrzymał i pasjonował się tobą. - przewracam oczami. - Za niedługo w Insolitam będą mieszkać same Reynoldsiątka.
Offline
- Zabawny jesteś - mówię sucho. - No po prost humor ci dopisuje po wczorajszej porażce. Jak się czujesz? - udaję troskę. - Nic cię nie boli? Ten dzieciak wyglądał taaak groźnie - syczę.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Nie znam tego dzieciaka. Zabawne to było, jak przywiązał cię do rabiny i nie mogłaś się odplątać. - śmieję się ironicznie. - Nawiasem mówiąc, po waszym zwianiu, obrabowałem jeden bank. Było taaak zabawnie.
Offline
- Na serio odpieprz się.
Macham zbywając go ręką.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Sprawiam, że ich dobry nastrój kompletnie się psuje. Nie będę na razie sprawiał im bólu. Wychodzę zza ściany.
- Nawet jeśli byłbym bi, to nie spojrzałbym na taką miernotę jak ty, Alexandrze. Nawet 14letni Fade lepiej sobie od ciebie radzi na misjach - mówię z pogardą.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Czyli szef wbił. Świetnie.
- Coś jeszcze? - unoszę brew.
Czy on może przestać pojawiać się znikąd?
Offline
Jeszcze bardziej sprawiam, że kompletnie niszczy mu się humor. Podchodzę bliżej z założonymi rękoma.
- A to, że masz działać, a nie wszystko rozpierdalać i spowalniać moich ludzi - syczę.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Kiwam tylko głową, żeby nie narazić się na jego "straszliwy" gniew. Ale z jednym się zgodzę. Czemu do jasnej cholery nie powstrzymałem jakiegoś marnego nastolatka? Świetnie. Mam teraz przejebane.
Offline
Momentalnie dobry humor znika.
Reynolds pojawia się jak zwykle znikąd i oczywiście słyszał całą tą błazenadę.
Boże...
Na szczęście Jonathan skupia się na Alexsie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- No ja myślę - mówię zimno. - Jeszcze jedna taka sytuacja, a poczujesz na własnej skórze, dlaczego nie powinieneś mnie nie doceniać.
Sprawiam, że odczuwa ból w nodze, jak po ranie postrzałowej. Dzieciak przewraca się i syczy.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Cholera. Jak to piekielnie boli. Syczę głośno. To tak jakby nie mieć jednej nogi. Albo jakby ją ucinali, albo cokolwiek innego.
Offline
W końcu pozwalam mu normalnie funkcjonować i bez słowa odchodzę w stronę windy.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Ból ustaje, a mimo to czuję, że nie jestem w stanie wstać. Kiedy odchodzi jestem wściekły. Domyślam się, że gdyby tylko podszedł tutaj jakiś człowiek bez mocy, byłby już trupem. Zresztą nie obchodzi mnie to.
Offline
Kiedy Reynolds odchodzi, prycham.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Ciężko się podnoszę i przytrzymuję oparcia fotela.
- Stwierdzam, że to pomieszczenie ma uszy. - prycham.
Offline
- Cały ten budynek ma uszy - uśmiecham się do niego zimno. Czuje, że dobry humor mi wraca.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline