Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Irlandia
Usiadłam się na kanapie mojej kuzynki i próbowałam nie myśleć o tym co będzie za trzy dni. Ślub Lewisa i... Lisy. Próbowałam rok. Dwa czekałam. On nadal ją kochał, bardziej, niż mnie na studiach. Byłam inna? Często sobie zadawałam to pytanie. Mój psycholog twierdzi, że to nie miłość, tylko jej brak. Że powinnam przejmować się Lorarie. Dupek. Wyciąga kasę od biednych ludzi i wmawia im, że są chorzy psychicznie.
- Powinnaś już iść na lotnisko - stwierdziła Ashley, moja kuzynka.
- Nie chcę - odpowiedziałam. - Przypomnę sobie jego twarz. I wszystko inne. Brrr, nie chcę tam wraca!
- No to przypomnij sobie, jak rzuciłaś w Lisę kaktusem!
- I jednocześnie ich do siebie zbliżyłam - przewróciłam oczami. - Przegrałam tą walkę.
- Koniec tego - zawołała Ashley. - Koniec myślenia o Lewisie! Dziś ostatni dzień kiedy go widzisz.
- Dobrze... - Wydusiłam i wstałam z kanapy. - Lorarie, kochanie!
- Tak mamusiu?
- Wyjeżdżam na kilka dni, masz być grzeczna - uśmiechnęłam się.
- Mhm - kiwnęła głową po czym wróciła do swojej zabawy.
- Baw się dobrze, Lind - powiedziała Ashley i przytuliła mnie.
- Cześć kochana...
*
Lot minął wolniej niż zawsze. Nad całym Insolitam zawisło słońce. Takim jak Lisie zawsze się udaje. Zameldowałam się w hotelu i przygotowałam psychicznie na wesele. Przyjść, nie płakać, wyjść. To jedyne co dziś muszę zrobić.
Podobno jestem wariatką!
Offline
Strony: 1