Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Podnoszę głowę.
Super. Echo, ja i Thomas. To będzie zabawne.
- Nie. Musiałaś mnie z kimś pomylić - mówię ironicznie i przewracam oczami.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Przewracam oczami. Siadam obok niej i patrzę na dziecko w wózku.
- Nie mogę w to uwierzyć... Choć w sumie... Chyba jednak mogę. - Patrzę na Mind. - Przytyłaś. A z tą fryzurką wyglądasz bardzo... Mhm... - powstrzymuję się jednak od skończenia zdania tak jak zamierzałam. - Inaczej - kończę i znów przenoszę wzrok na dziecko. - Zakładam, że to dziecko Elijaha i twoje... Mini kopia twojego faceta - wytrzeszczam oczy.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Bawisz się w Jonathana z tym wypominaniem mi, że przytyłam? - Unoszę brew. - Swoją drogą co tam w agencji?
W myślach błagam, żeby Briss nie miała żadnej wody. Choć w sumie... ciekawie by się patrzyło, jak młody wylewa ją na głowę Echo. Bardzo oczyszczające przeżycie.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Skubie brzeg piankowego kubka z kawą.
- W sumie... Trochę się dzieje. - Wzruszam ramionami. - Wróciła jedna dziewczyna z więzienia... Ta no Chass. Trochę nowych twarzy - wymieniam i upijam łyk z kubka.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Nowe twarze? - Prycham cicho. - No to Johnny musiał się ucieszyć, po tym jak mu poodchodziło sporo ludzi.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Mhm... Cieszy się bardzo. A zdecydowanie z buntowniczego czternastolatka - prycham.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- O, widzę Jonathan nadal bawi się w przedszkole. - Śmieję się. - A myślałam, że jedna Diana starcza.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Powiedziałam mu to samo - przewracam oczami. - Ale wiesz co... Diana się rozpłynęła. I w sumie Jonathan za nią nie tęskni - śmieje się krótko.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Oj naprawdę? - Udaję smutek. - A ja bym tak za nią tęskniła. Była taka... nadęta i narwana. No tak. Było za kim tęsknić. - Wzdycham.
Sprawdzam przez okienko, czy Tommy śpi. Szczerze mówiąc nie bardzo mam ochotę go przedstawiać ludziom z Agencji Złych.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Znów się śmieję.
- Mhmmm... - mruczę pod nosem. - Ile on ma? - pytam kiwając brodą na chłopca.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Niezauważalnie się spinam. Nie powinnam nic jej mówić. Nigdy nie wiadomo, co ona wykombinuje. W sumie... dobrze, że Jeremy mi wtedy pomógł. Wolę nie wiedzieć, co by się stało...
- Półtora roku. - Wzdycham. - Patrząc na jego zachowanie mam wrażenie, że to syn mojego brata, nie mój. - Przewracam oczami, ale uśmiecham się lekko.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Patrzę na śpiące dziecko, a potem znów na Mind.
- No to powodzenia... - burczę pod nosem. Przez chwile milczę. - Są widoczne u niego... Jakieś zdolności? - pytam hasłowo widząc i słysząc w okół nas tłumy ludzi.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Nie - kłamię. Unoszę oczy do nieba. - Błagam, niech się tylko nie okaże, że jednak jakieś ma. Chyba bym z nim zwariowała.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Kąciki ust lekko mi drgają. Nachylam się i opieram łokcie na kolanach.
- Taa... - mruczę. - Ma utalentowaną mamę, która się marnuje - zerkam z ukosa na Mind. - To może on się nie zmarnuje - mówiąc to wyciągam dłoń w stronę chłopca.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Odtrącam jej dłoń od dziecka.
- Zrób mi niespodziankę i nie sprawdzaj, czy cokolwiek potrafi. - Unoszę oczy do góry. - Z resztą na co mi te moce? Mam okradać banki choć mam wystarczająco kasy?
Jeszcze tego brakowało, żeby Briss poznała jego moce.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Jaka kwoka... Spokojnie - burczę. - Zrobiłaś się okropnie wrażliwa. Może te kilogramy to nie tłuszcz tylko nowy bachorek? - pytam unosząc brew.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- A może po prostu moja "zmarnowana" moc zmienia się w kilogramy i jak się wkurwię to wybuchnę i kogoś zabiję? - Przewracam oczami.
Taa, klnij przy dziecku. Dobrze, że śpi.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Pogwizduję.
- Ty... Zabić kogoś, prawie bez bardziej określonego powodu? - Patrzę na nią sceptycznie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Ludzie się zmieniają.
Albo po prostu zrobię wszystko, by chronić moje dziecko.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Mhm. Tak, tak... Wiem. Ale ty raczej nie wyglądasz jak byś się zmieniała na "gorsze", kwoko. - Marszczę nos. - A co u Elijaha? - przechodzę do następnego tematu.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Siedzi w pracy. - Przechylam lekko głowę, nadal sprawdzając myśli Thomasa. - Nie za wiele się zmieniło. Może poza tym, że szybciej się denerwuje. - Wzdycham. - Nie dziwię się, przy Thomasie.
Całuję dziecko w główkę.
- Lepiej opowiadaj, co u ciebie, Briss. I u Misty. - Prawie się krzywię, gdy wymawiam te imię. Modlę się w duchu, żeby Briss nadal nic nie pamiętała.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Przez chwilę milczę i patrzę w przestrzeń.
- Misty wyjechała... Gdzieś - wzruszam ramionami. - A u mnie w sumie prawie nic się nie zmieniło.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kiwam głową. Thomas zaczyna przysypiać.
- Misty często znika. Pewnie niedługo wróci - mówię. Patrzę na dziecko. - Chyba już pójdę. Młody lepiej śpi, gdy jesteśmy na spacerze.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Mhm - mruczę potakująco. - To cześć - żegnam się i wstaję.
Raz jeszcze rzucam dziecku przenikliwe spojrzenie i odchodzę.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Jadę na deskorolce w stronę miasta, kiedy wpada na mnie jakiś chłopak. Nie mam dzisiaj wyjątkowego nastroju, więc spoglądam na niego spode łba i otrzepuję ręce.
- Uważaj jak chodzisz. - mruczę rozeźlona.
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline