Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Siedzę przy barze i zamawiam colę. Muzyka strasznie huczy, zagłuszając moje myśli. Przymykam oczy, żeby przestały mi się wyświetlać w głowie cholerne informacje o ludziach dookoła i opieram się łokciem o blat, a na dłoni podpieram policzek.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
Wchodzę do klubu, podobno miał tu być jakiś diler. A przynajmniej tak mówili... Zamiast tego, widzę Mirage.
- Cześć, terminatorze. - mówię, siadając obok.
Offline
Otwieram oczy, gdy tylko słyszę głos.
- Cześć, wielbicielu biżuterii. - Marszczę lekko brwi i upijam colę przez słomkę. - Muszę wymyślić ci lepszą ksywkę.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- To oznacza, że ja tobie też. Terminator zaczyna mnie nudzić. - zamawiam drinka. - Nie sądziłem, że tacy groźni "ludzie" jak ty, przychodzą do klubu. - unoszę brew.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Zwiedzam nowe miasto. - Patrzę na niego spod uniesionych brwi. - A ja nie sądziłam, że takie gbury jak ty wychodzą do ludzi. - Śmieję się.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Mój diler się spóźnia. - przewracam oczami. - Miał tu być... 10 minut temu? Wychodzę do ludzi tylko po to, żeby mieć jakąś korzyść. Denerwują mnie. - wzruszam ramionami.
Offline
- A ja czuję się nieswojo wśród obdarzonych. Więc w sumie nie wiem, po co tutaj przyjechałam. - Dopijam colę i zamawiam kolejną. - Śmieszne to miasto. W samym klubie jest koło dziesięciu ludzi z mocami, nie licząc ciebie.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Wiesz wszystko o tych ludziach? - pytam.
To tak... jakby była z Matrixu.
Offline
Przechylam lekko głowę.
- Większość rzeczy. Poznaję nawet moce tych, którzy jeszcze sami o nich nie wiedzą. Dane osobowe. Adresy. Jak się chcę dokopywać to nawet hasła bankowe, bilingi telefoniczne, choroby wykryte i niewykryte. - Wzruszam ramionami. - Nie wiem, co myślą i co czują. Mogę strzelać w jakim są stanie po objawach takich jak przyspieszony oddech, czy zmiany temperatury, ale nie rozpoznaję emocji i uczuć jak Jonathan Reynolds.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Czyli teoretycznie... wiesz o nich praktycznie wszystko. Znasz ich słabości, sekrety i tak dalej? - dopytuję.
Wreszcie przychodzi kelner niosący mi drinka.
Offline
Przechylam głowę.
- To zależy, jakie sekrety. Jak mówiłam, nie czytam w myślach.
Odstawiam pustą już szklankę z colą.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Ale, skoro nie jesteś do końca człowiekiem... Masz uczucia? - upijam łyk alkoholu.
Offline
Krzywię się lekko, gdy przed oczami pojawia mi się twarz Arthura.
- Tak wyszło, że mam. - Nie wiem, jakim cudem. Nie wiem, czy ktokolwiek wie. - Dlatego muszę się pilnować, jeśli chodzi o twoją moc. - Wzruszam ramionami.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Nie polecam jej odbierać. Jest mi potrzebna, do różnych celów. Choćby zabicia tego kelnera jeśli dosypał coś do drinka. - uśmiecham się.
Offline
Przechylam głowę.
- To też mogę sprawdzić. - Marszczę brwi. - Nie ważne.
Zamawiam kolejną colę.
- Nie odbieram mocy, jeśli to nie jest konieczne, więc bez problemu.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Mam pomysł. Postaraj się nie przebywać tam, gdzie atakuję, bo muszę skądś mieć pieniądze. Wiesz, tak będzie uczciwiej. - stwierdzam, zadowolony.
Offline
Śmieję się.
- Uczciwiej dla ciebie. Nie dla tych, których okradasz. - Obracam szklankę w dłoniach. - Ale spoko, nie mam w planach cię wyszukiwać za każdym razem, gdy będziesz na kogoś napadał. To nie moja robota.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- I świetnie. Będzie nawet prościej. Ale, skoro nie jesteś ani Dobrą, ani Złą... to co zazwyczaj robisz? - wzruszam ramionami.
Offline
- Staram się nie rzucać w oczy i... uciekam sporo jeżdżę po świecie. - Upijam łyka napoju. - Nie potrzebuję snu. Ani jedzenia. Czyli w sumie nie potrzebuję kasy.
Naciskam przycisk na moim zegarku, który tak naprawdę jest połączony kabelkiem z moją dłonią, a mój zwykły strój zmienia się w sukienkę.
- Ani ciuchów. - Śmieję się.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Czyli... praktycznie nie potrzebujesz niczego. Kto cię stworzył? - pytam zaskoczony.
Offline
Wzruszam ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Rząd. - Nie powinnam tego mówić. Walić to. Już mnie nie kontrolują. - To znaczy na ich zlecenie zostałam... stworzona. - Nienawidzę tego słowa. - Czy cokolwiek ze mną zrobili po urodzeniu.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- A teraz... jesteś wolna? - brzmi to bardziej jak stwierdzenie.
Kończę pić drinka i odstawiam go na miejsce.
Offline
Patrzę na barmana. Nawet nie wiem, czemu. Ma całkiem wprawne ruchy, gdy robi drinki. Zawsze lubiłam patrzeć, jak ludzie robią drinki.
- Powiedzmy. Jestem wolna, bo ja sobie na to pozwoliłam.
Bo ich zabiłam.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Brawo, terminatorko. A co masz zamiar robić potem? Znowu włóczyć się po świecie? - unoszę brew.
Offline