Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4
Marszczę brwi.
- Nie dołączę do Złych. Nie dołączę do nikogo. Nie wiem, po co w ogóle walczycie. - Wzdycham nieco sfrustrowana. - Im większy chaos robicie, tym gorzej.
I gdybym nie uciekła, pewnie już dawno wysłaliby mnie, żebym was zabiła.
Zaczynam kiwać stopami w powietrzu.
- I miałam inny wybór. Ale wtedy go nie widziałam. To znaczy... - Zamykam oczy, starając się zebrać myśli. - To było pod wpływem emocji. Straciłam nad sobą panowanie. W normalnej sytuacji nadal bym tam tkwiła.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - kładę dłoń na jej ramieniu. - Ale, gdybyś była u Złych, załatwiłoby ci to ochronę. Każdy kto jest u nas tak ma. - mówię.
Offline
Unoszę brew. Jak Jonathan Reynolds, który łazi po mieście jako śmiertelnik?
- Ty niczego nie rozumiesz. Oni robią wszystko, żeby znaleźć coś, co zniszczy Obdarzonych. - Przewiercam go spojrzeniem. - Jak Obdarzeni Jonathana Reynoldsa sobie poradzą, gdy już ten sposób znajdą i tym razem nie wymknie się im spod kontroli?
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Czeka nas zagłada. - odpowiadam spokojnie. - Ale, na razie nic takiego nie ma. Jesteśmy chronieni. Czemu ludzie zajmują się przyszłością, zamiast patrzeć na teraźniejszość? Tak jest o wiele łatwiej. - mówię.
Offline
Zaciskam zęby.
- Bo ja byłam tą waszą przyszłością. I mogłabym was wszystkich pozabijać, gdyby nie... - Arthur - ...fakt, że udało mi się wyrwać spod ich kontroli.
Wzruszam ramionami, razem z jego dłonią ułożoną na jednym z nich. Nie przygadam mu, bo on niczego się bać nie będzie.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
Teraz zaczyna mnie coś zastanawiać.
- Skoro... nie miałaś wtedy trudu z zabiciem tych ludzi, to czemu nie zabiłaś mnie u jubilera? - unoszę brew.
Offline
Patrzę na swoje palce, którymi nerwowo się bawię.
- Bo nie zabijam od tamtego czasu. A mówiąc, że "straciłam kontrolę", mówiłam to dosłownie. Naprawdę nie wiedziałam, co robię.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Tak, jakby ktoś zaktualizował w tobie całkowitą destrukcję. - stwierdzam. - W Insolitam jest wiele miejsc, w których możesz się ukryć. Mają coś, przez co mogą cię namierzyć?
Offline
Waham się przez chwilę.
- Zawsze jakoś mnie namierzali, ale... w tym mieście będzie ciężko. Za dużo obdarzonych. Szczególnie ten, który kontroluje elektryczność nieźle ich rozprasza - mówię w końcu.
Dziwnie jest mówić o tym wszystkim i nie widzieć reakcji, jaką jest ucieczka czy panika.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Widzisz? Nie musisz na razie uciekać. Mogę ci nawet pomóc znaleźć bezpieczne miejsce, w którym cię nie znajdą. - odpowiadam. - To nie jest takie trudne.
Offline
Przyglądam się mu przez dłuższą chwilę. Ma naprawdę... ciekawe oczy. Czerwone i niebieskie. Efekt genu Obdarzonych? Pasują mu.
- Dlaczego chcesz to zrobić? Chciałeś... Chcieliśmy się nawzajem pozabijać - pytam ciszej, niżbym się tego spodziewała.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
Bo... jesteś inna niż myślałem.
- Po prostu. Może to będzie moja pierwsza dobra decyzja. - wzruszam ramionami i spoglądam na nią.
Wydaje się być twarda, ale tak naprawdę jest jak inni. Bezbronna. Też potrzebuje pomocy.
Offline
Uśmiecham się lekko, patrząc na niego i lekko dźgam go palcem w bok.
- Jak to mówiłeś? Nie taki wilk straszny, jak go malują.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
- Coś w tym jest. - śmieję się cicho i przybliżam się w jej stronę. - A dzisiaj... co masz zamiar robić?
Offline
Robię się czerwona, ale się nie odsuwam.
- A dzisiaj siedzę z tobą na dachu klubu i nie mam ochoty na planowanie, co będzie potem.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
Spoglądam w dół. Gdybym teraz spadł, na pewno bym się zabił. Chociaż... Nie, nie zrobię tego.
- Spotkajmy się jutro. - mówię.
Offline
Weronika: NIE ZROBISZ TEGO, BO MY CI ZABRANIAMY MUAHAHAHAHHA!!!
Obracam głowę w jego stronę, nieco zaskoczona.
- Myślę, że to... - zły. Zły pomysł. Bardzo zły. Uśmiecham się. - ...dobry pomysł.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
JĘDZE
Uśmiecham się. To jest naprawdę dziwne. Nie wiem czy to przez alkohol, czy przez co mam ochotę... mam ochotę nie wychodzić stąd. Zatrzymać tę chwilę. Przydałaby się Passé, chociaż z drugiej strony, jednak nie.
- To... świetnie. - zaczynam cieszyć się jak jakiś mały dzieciak.
Przez chwilę siedzimy w ciszy, którą przerywam.
- Będę się już zbierać. - mówię i ostatni raz spoglądam na Mirage, dziewczynę, którą kiedyś chciałem zabić. Mam wrażenie, że jeśli teraz to wszystko zostawię, to rozpadnie się na małe kawałeczki. Dlatego, przysuwam jej twarz do mojej i delikatnie muskam wargami jej usta. To było takie... spontaniczne.
- Do jutra. - odpowiadam i schodzę z barierki.
Offline
Powiem szczerze, że gdyby mnie zepchnął z barierki i zabił, byłabym mniej zszokowana.
Odwracam się i patrzę jak otwiera klapę w podłodze i schodzi na dół po drabinie.
Siedzę tak jeszcze przez dłuższy czas i odruchowo dotykam swoich ust. Może sobie to wyobraziłam? Mrugam kilka razy, ale wspomnienie nadal jest w mojej głowie.
Kręcę głową.
- Skup się, Mirage - karcę się. - Nie masz gdzie spać.
Patrzę w dół, po czym zeskakuję kilka pięter w dół, zgrabnie lądując na stopach i odchodzę w stronę plaży.
I can do anything I want. I'm a human being, not some god-damn robot.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4