Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Ahm. - za bardzo nie wiem co powiedzieć.
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
- A ty za tym nie tęsknisz? Nie przeszkadza ci to? - pytam po chwili.
Offline
- Niee. Szczerze mówiąc, to nie. Miałem okazję poznać naprawdę ciekawych ludzi na przestrzeni wieków. - wzruszam ramionami
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
Śmieje się.
- No tak... Na pewno nie było nudno.
Offline
- Mhm. - przytakuję - Odkąd Jordan znormalniał... jest spoko.
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
- Pozdrów go ode mnie. Może kiedyś wpadniecie do nas na grilla czy ognisko? - pstrykam palcami z uśmiechem. - Było by fajnie.
Offline
- Zobaczymy. - wzruszam ramionami i milknę.
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
Już mam się odezwać gdy nagle słyszę dźwięk powiadomienia. Wyciągam telefon z kieszeni i czytam wiadomość.
- To wujek. Muszę już iść - informuje Ricka.
Offline
- Oke. - odprowadzam ją na dół, a kiedy znika mi z oczu, siadam na pokładzie i opieram się o burtę. Jesteś idiotą, Rick. Totalnym idiotą. Uderzam głową w barierkę i zamykam oczy. Zasypiam
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
Po molo.
Stajemy przed statkiem. - Jesteśmy. - mówię z uśmiechem.
Offline
Marszcze brwi.
- Że niby pod wodą? - pytam i mocniej ściskam rękę Jordana. Nadal boję się wody, ale staram się o tym nie myśleć.
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
Przypominam sobie, że ona go nie widzi i wybucham śmiechem. - Nie. - wchodzę na stopień. - Stoi tutaj.
Offline
Zamrugałam oczami i cofnęłam się.
- Niezła sztuczka - przyznaje oniemiała i podziwiam statek. Niepewnie wchodzę na pierwsze stopnie.
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
- Przydatna. - uśmiecham się i łapię ją za rękę. Stajemy na pokładzie. - Ta dam.
Offline
Otwieram usta się nie mogę ustać w miejscu tylko cały się rozglądam.
- Niesamowite... I Ty tutaj tak mieszkasz na codzień? Boże, a ja bym sie cały czas bała, że utonie, albo coś... O nie, nawet nie mogę tak myśleć... Ale to niezwykłe - zapominam że mówię na głos.
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
Śmieję się cicho. - Chodź. - schodzimy pod pokład i stajemy przed moim pokojem. - Zaczekaj sekundę. - wchodzę do środka i przymykam drzwi. Zrzucam brudną koszulkę i otwieram komodę zastanawiając się, co na siebie zarzucić tym razem.
Offline
Drzwi zamiast zamknąć się, znów się uchyliły i siłą rzeczy zobaczyłam nagie plecy Jordnana... I jasne ślady blizn. Wciągnęłam głośno powietrze i zasłoniłam sobie usta oszołomiona.
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
Odwracam się zaskoczony. - Ajć. - drapię się po głowie. Nie tak to miało wyglądać.
Offline
Robię niepewny krok do przodu.
- Jordan... co to jest? - pytam cicho lekko przestraszona. Ich było tak wiele...
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
Kręcę głową. - Nic takiego. Mała pamiątka. - wzruszam ramionami.
Offline
Znów robię krok do przodu.
- Mała? - wydusiłam. - Kolejna rzecz o której nie wiedziałam? To nie jest nic takiego... - zauważam obejmując się ramionami.
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
Siadam na łóżku. - Mój ojciec nawet po wyrzuceniu mnie, przykładał dużą wagę do mojego wychowania. Kiedy coś mu się nie podobało, bił mojego opiekuna. Nie wiedziałem o tym do czasu, aż któregoś dnia wpadłem w środek tej sytuacji. - przecieram twarz - Odepchnąłem ojca od Gordona i za karę sam zebrałem kilka batów. Ale król nigdy więcej nie podniósł na nas ręki.
Offline
Staję za nim i przyglądam się blizną.
- To straszne... przecież broniłeś opiekuna... - szepczę i niepewnie zbliżam dłoń do blizn, ale zatrzymuje ją kilka milimetrów przed skórą mężczyzny.
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
- Chyba każdy zrobiłby to samo. - wzruszam ramionami.
Offline
- Nie... na pewno nie każdy - zaprzeczam. Przemogłam się i dotknęłam blizn. Zaczęłam delikatnie wodzić po nich palcami. - Naprawdę trzeba być odważnym aby coś takiego zrobić... To musiał być niewyobrażalny ból...
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline