Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokój Mary
Mara ma ściany pomalowane farbą tablicową. Niemalże codziennie domalowuje na nich coś nowego
Dawny pokój Sam
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Mara zadzwoniła, że chce pogadać, a że ja nie przepadam za siedzeniem u siebie w domu nawet nie pytałam o co chodzi. po prostu się zgodziłam.
Staję przed drzwiami i pukam.
Puk, puk, puk...
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Siedzę w pokoju, gdy słyszę, jak moja mama woła.
- Carol przyszła!
Zbiegam po schodach i otwieram drzwi.
- Hej. - Wpuszczam ją do środka. - Jak coś idź na górę. Przyniosę kakao.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Uuu - mruczę robiąc dzióbek. - A ja z chęcią się napiję.
Tak jak dziewczyna poleciła, od razu wchodzę na górę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Zabieram dwa kubki z kakaem i paczkę miniaturowych pianek do napojów, po czym włażę na górę. Zostawiam rzeczy na stole, wrzucam całą garść pianek do mojego kubka i rozwalam się na łóżku.
- Dobra. Do rzeczy. Niedługo jest bal, co nie?
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Biorę kubek i wrzucam jedną piankę.
- No jest - mruczę potakująco i upijam dużego łyka.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Iii... - Śmieję się. - Myślę czy na niego nie iść. - Macham ręką, zmieniając temat. - Masz już kogoś?
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Idziesz? - pytam zdziwiona. - Ty? Bal? Sukienka i chłopak? No, no - mówię z nadmiernym podziwem. Biorę kolejnego łyka kakao. - No mam. Zaprosiło mnie paru chłopaków ale wybrałam Iana. Jest meeega przystojny z tymi swoimi piwnymi oczami i jasnymi włosami - wzdycham.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Kiwam głową.
- Cholera. A mogłam ja go zaprosić - mówię, przypominając sobie jego oczy. Upijam łyka kakaa. - Czyli mój plan olewania zakochanych par szlag trafił, skoro masz z kim iść i nie będziesz niezależna jak ja. - Śmieję się.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Co ty feministka? - Marszczę brwi. - Nie możesz iść sama. - Wzdycham. - To źle wygląda... Zaraz - mruczę zastanawiając się. - Chcesz żebym ci pomogła kogoś ogarnąć na bal? Mogę pomóc - uśmiecham się szeroko.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Przewracam oczami.
- Jaka feministka? Nie mam z kim iść. Większość już jest zajęta... albo nikt nie chce z nimi iść. - Przechylam głowę i śmieję się. - Ty, patrz, to tak jak ze mną!
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Parskam śmiechem. Odkładam kubek z kakao na bok i rzucam się na łóżko, obok Mary.
- Dramatyzujesz. Dla mnie to pestka. Zaraz coś wymyślę. - Zamykam oczy i splątuję palce na brzuchu. - Hmm...
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Unoszę brew.
- Jeśli masz w planach rzucić teraz "Carter Green", to wybacz, ale nie mam zamiar iść na bal z kujonem, który grzebie w nosie, gdy myśli, że nikt nie widzi - krzywię się.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Wybucham śmiechem.
- Mara - chichoczę. - Daj się człowiekowi skupić. Na serio szukam kogoś z kim można się pokazać przy ludziach i kto nie zrobi wiochy bo w sumie jeśli będziesz iść z kimś takim jak Carter Green to nie będę z tobą w ogóle rozmawiać - żartuję, śmiejąc się.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Przewracam oczami.
- Dlatego w ogóle się zastanawiam, czy iść.
Dopijam kakao i odstawiam na parapet.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przez chwilę milczę zastanawiając się kto mógł by pójść z Marą.
- Hmm - wzdycham. - Może jednak powinna się zastanowić nad tym Carterem Greenem? - pytam rozbawiona. Nagle do głowy wpada mi genialny idiotyczny pomysł i uśmiecham się tajemniczo, unosząc lekko brwi ku górze. Patrzę wymownie na Marę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Patrzę na nią podejrzliwie.
- To nie skończy się dobrze. Nie kiedy masz taką minę. Boję się ciebie.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Właśnie o to chodziło - mówię i siadam na łóżku. - Możemy od razu do niego zadzwonić!
Wstaję z łóżka i sięgam po torebkę aby wyjąć z niej telefon.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Kręcę głową i wyrywam jej telefon z ręki, zabierając go z dala od jej zasięgu.
- O nie. Nie dzwonimy do nikogo, zanim mi nie powiesz, o kogo chodzi.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Wywracam oczami.
- Jest taki jeden - mówię tajemniczo. Może się kapnie o kogo chodzi? - Przystojniak, a na dodatek nawet fajny chłopak. Wysoki... Lubisz go! - chichoczę. - A teraz oddawaj telefon!
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Odsuwam telefon jeszcze dalej.
- Nie ma mowy! - Śmieję się. - Nie będziesz dzwonić kiedy...
Zaraz, zaraz.
- Chyba nie mówisz poważnie - mówię, gdy orientuję się, o kim może mówić.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Po jej minie stwierdzam, że wie o kim mówię. Parskam śmiechem.
- Jeśli chodzi o chłopaka to jestem cholernie poważna - śmieje się. - No dawaj ten telefon - mówiąc to wskakuję na łóżko i łapię Marę za nadgarstek aby się nie oddalała i drugą ręką sięgam po mój telefon.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Błagam cię. Nie nazywam się Corrin Arnett, żeby chciał ze mną iść - burczę.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Wzdycham. Przetwarzam jej słowa w głowie jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny.
- Boże... Mara ty chcesz z nim iść! - piszczę zadowolona ze swojego odkrycia. - On ci się podoba! - powtarzam prawie krzycząc.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Robię się czerwona na twarzy.
- Wcale nie - mamroczę cicho. - Po prostu stwierdzam fakt. Nawet jak z nim pójdę jakimś cudem, to on będzie się gapił na twoją przyjaciółkę.
Wzruszam ramionami.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline