Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
Nie przejmując się Alexsem wchodzę na drabinkę.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Poruszam palcami, a drabina zmienia się w pnącza, które oplatają dziewczyny. - Nie tak prędko.
Ostatnio edytowany przez James (2016-07-06 12:52:15)
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- Zostawiłabym go - mruczę pod nosem i podbiegam do helikoptera.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Czuję jakby ktoś mnie dotknął. Przed mną stoi jakiś nastolatek? Bardzo śmieszne. Patrzę się na niego, ale to nie działa. Czyli ma moce. Ignoruję go i idę za dziewczynami.
Offline
Stoję tuż przed helikopterem. Wyciągam broń i strzelam tuż w głowę burmistrza. Cel zaliczony.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Cholera... - mruczę pod nosem próbując się wyplątać.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Burmistrz. Niech to. Odpuszczam sobie i ściągam kaptur. Podbiegam do mężczyzny i kładę mu dłoń na ranie. - Dobranoc. - szepcze i zamykam mu powieki. Następnie wskakuje na konia i wjeżdżam na dach, gdzie zmieniam helikopter w plastikową zabawkę.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Stoję na drabince. Co za idiotyzm. Moje ręce są w kieszeni, co oznacza, że mam dostęp do noża. Przebijam nim kieszeń spodni i tnę pnącze, które mnie oplata.
Offline
Wiercę się ale pnącza zaciskają się mocniej.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Cholera - mruczę pod nosem. Zamykam na chwilę powieki i próbuję się skupić. W myśli przyciągam nóż, który powoli przecina pnącza, w które uwiązła Echo. Po chwili je otwieram, a przed sobą widzę postać na koniu. Czyży książe na białym koniu? Prycham cicho.
- Jimmy? - pytam w szoku, gdy widzę twarz tej osoby.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
W zupełnym milczeniu przenoszę wzrok na Chasseur. - Zawiodłem się. - mówię stanowczo i odwracam się. To nie koniec.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- A-ale - próbuję coś z siebie wydusić, lecz nie mogę. Zaraz, przecież on nie żyje. Jak to możliwe?
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Kto to jest? Jak widać wszyscy go znają.
- Bierzemy kasę i spadamy stąd. - syczę cicho do Echo.
Offline
- Magnetica załatwiła kasę - mówię. - Więc się zmywamy.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Zastępuje im drogę i nokautuje blondyna. Następnie spoglądam na Briss z góry. Obrzucam ją sceptycznym spojrzeniem - A jednak przyniesiesz komuś wiele szczęścia, Briss Velles. - popędzam Polarisa i wbiegam w niebo.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Marszczę brwi.
- Że co...? - pytam ale chłopak znika. Zerkam na Magnetice, potem na Alexsandra i znów na dziewczynę. - Idziesz czy będziesz tak stać i się gapić? - rzuca do niej i ruszam biegiem. Kątem oka widzę jak Alex się podnosi.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Nadal stoję w lekkim szoku. Co się przed chwilą wydarzyło? Dołączam do pozostałych, a mój smutek i szok zmienia się w niemałą złość.
- Zostawmy go - wskazuję ruchem głowy na blondyna.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Wali mnie czy się ogarnie czy nie. My spadamy.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Idiota nadal tam leży. - wskazuję ruchem głowy na chłopaka, lecz my już praktycznie jesteśmy w samochodzie. - Jedziemy? - pytam.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Nie kurde poczekamy, aż wszystkie Dobre cioty (POZDRAWIAM LEWISA (': ) się tu zlecą i ładnie nas powybijają - mówię rozzłoszczona. Wsiadam na miejsce kierowcy i odpalam silnik.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Zaciskam mocniej szczękę i wsiadam na miejsce pasażera. Nie chcę się kłócić.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Strony: Poprzednia 1 2