Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 4 5 6
Nie mam pojęcia o co chodzi. Jakich decyzji? Co zrobił Matt? Gdzie na czas? A gdyby nie... Wzdrygam się, po moim ciele przechodzi lodowaty dreszcz. Mam wrażenie, że sople lodu wbijają się w moją skórę. Znów mam problem z zaczerpnięciem powietrza.
- Nic nie rozumiem - mamroczę zmęczona i wystraszona. - Wytłumacz mi - mówię błagalnie z rozpaczą w głowie.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Z ledwością udaje mi się upilnować jej emocje.
- Matthew szukał... zemsty - mówię niemrawo, rozważnie dobierając słowa. - Po drodze zadarł z niewłaściwymi ludźmi.
Przymykam oczy. Głaszczę Rosalie dłońmi po ramionach i po plecach, starając się ją uspokoić.
- Maralynn mi powiedziała, gdzie poszedł. Musiałem iść za nim, bo... - prawie powiedziałem, że ją kocham. Ale to nie jest odpowiedni moment. - Po prostu musiałem.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
- Znikał - mówię po dłużej chwili ciszy. - Rozpływał się i długo nie wracał, czasem nawet na noc - mamroczę, chyba bardziej do siebie niż do Johnnego. - Nie wiedziała... - Coś nie pozwala mi się rozpłakać, choć mam na to wielką ochotę i czuję, że bym się już rozsypała gdyby nie ta dziwna siła. - Nic nie zrobiłam... Mogłam. Nie dopilnowałam go. Chris mnie o to poprosił - mówię coraz szybciej. Tym razem wzrasta we mnie żal i złość. - Prosił, a ja nawet tego nie umiem. Nawet tego...
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Jest coraz trudniej. Na chwilę tracę kontrolę. Tylko na kilka sekund, ale zaraz ją odzyskuję. Kilka kropel potu spływa mi z czoła.
- To nie twoja wina - karcę ją. - To były jego decyzje. Poniosły go emocje, żal do siebie samego. Nie możesz pozwolić, żebyś ty zrobiła z sobą to samo. - Przeczesuję palcami jej włosy. - Nic mu nie będzie. - Wyczuwam tlące się w nim życie. Słabe, ale jest. - On wciąż żyje, Rosie.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Zamykam oczy, a słowa odbijają się echem w mojej głowie: "On wciąż żyje". Próbuję uwierzyć w słowa Jonathana, we wszystkie. Jest to strasznie trudne bo czuje się winna temu wszystkiemu.
Wyciszam się, w głowie mi szumi. Emocje jak za dotknięciem różdżki znów ze mnie ulatują.
- Dziękuję - mamroczę po dłuższej chwili ciszy. - Ja na prawdę nie wiem...
Nie kończę bo słyszę głośny płacz dziecka. Nie wiem od jak dawna krzyczy i upomina się o swojej obecności ale mam wrażenie, że robi to od dłuższego czasu.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Zaraz wracam - mówię, słysząc płacz Melissy.
Podnoszę się z miejsca, zostawiając Rosalie. Nie wiem, jakim cudem jeszcze idę. Nie sądziłem, że moje moce mogą mi sprawiać tyle bólu. Gdy byłem nieśmiertelny, nie wydawało się to takim problemem.
Przy drzwiach do pokoju Mel wpadam na Maralynn.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Wzięłam jakieś leki na uspokojenie z szafki. Kilka tabletek. Czuję się otępiała.
- Ja się mogę zająć Melissą - mówię pustym głosem.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przyglądam się jej.
- Jesteś pewna?
Nigdy jej nie lubiłem. Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby się nią zajęła.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Patrzę na niego twardo.
- Potrafię się zająć dzieckiem - mówię pewnym, opanowanym głosem. - Pani Lawler badziej przyda się opieka - dodaję z uporem.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przyglądam się jej przez chwilę. Muszę na chwilę zostawić emocje Rosalie. Nagle czuję, że wracają do mnie siły.
Wyczuwam, że dziewczyna jest pewna swego i że wie, co robi.
- Pozwolę ci tylko ze względu na to, że Ann pewnie cię nauczyła, jak obchodzić się z dziećmi. - Odwracam się. - A jej ufam.
Dziewczyna idzie do Melissy, a ja wracam do pokoju. Gdy siadam obok Rosalie, znowu przejmuję kontrolę nad jej emocjami.
- Maralynn się nią zajmie - mówię.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Chwilę po jego wyjściu dziwna tarcza znika ale nie na długo. Kiedy Johnny wraca tarcza znów istnieje.
Jedynie kiwam głową na jego słowa. Czuje się z tym strasznie ale teraz mało mnie to obchodzi. Chce tylko zobaczyć Matta. Całego i zdrowego, chce usłyszeć od niego, że czuje się dobrze. Tak strasznie się czuję...
- Johnny - mówię bardzo spokojnym głosem. - Możesz już przestać - stwierdzam, domyślając się, że owa tarcza to jego sprawka.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Kręcę głową.
- Przynajmniej tyle mogę zrobić - wyjaśniam.
Milcze przez chwilę, bo nie wiem co mógłbym innego zrobić.
- Musisz się chwilę przespać. Jest późno, a oni szybko nie skończą - mówię spokojnie.
Choć i tak wiem, że mnie nie posłucha.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
- Poczekam - stwierdzam uparcie. - Nie usnę teraz, Johnny. Nie mogła bym kiedy wiem, że on tam jest i... - znów głos mi drży. Nie mogę wydusić z siebie słów "może umrzeć". - Po prostu muszę wiedzieć, że nic mu nie jest, nie chce tego przegapić - mówię powoli, najniesympatyczniejszą wersję wydarzeń. Nawet nie chce myśleć o tej drugiej opcji. - Po prost zostań tu ze mną - proszę.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Nie miałem w planach nigdzie wychodzić, Rosie - mówię, przyciągając ją na powrót do siebie.
Teraz możemy tylko czekać
***
Mam wrażenie, że operacja zbliża się ku końcowi. Ciągle sprawdzam emocje lekarzy. Było parę momentów, w których myślałem, że jednak im się nie udało.
Teraz jednak są coraz spokojniejsi. Wydaje mi się, że odczuwają ulgę, a przy okazji zmęczenie.
- Chyba już kończą - informuję Rosie. Waham się przez chwilę. - Będę musiał na chwilę wyjść. Poradzisz sobie?
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Odsuwam się od mężczyzny. Kiwam głową.
- Tak, tak, dam sobie radę - odpowiadam spokojnie. - Idź - dodaję, patrząc za okno. Zaczyna robić się już jasno. Przesiedziałam tu całą noc i nawet nie zmrużyłam oka, a teraz nie czuje w ogóle zmęczenia. Jak bym mogła przesiedzieć kolejną i kolejną noc...
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Wracam do pokoju, akurat gdy drzwi w ścianie na powrót się pojawiają. Pierwszy wychodzi starszy lekarz, który od razu do nas podchodzi.
- Miał sporo szczęścia - mówi, patrząc na mnie, choć powinien raczej mówić to do Rosalie. - Zostaną tylko blizny. Sporo czasu będzie musiał przeleżeć. Nie mam pojęcia, z czego wykonano ten nóż, ale radzę się tej sprawie bliżej przyjrzeć. - Tym razem przenosi w końcu wzrok na Rosie. - Można już do niego pójść. Choć jeszcze przez jakiś czas będzie spał.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Zrywam się z miejsca tak szybko, że aż kręci mi się w głowie i pojawiają mi się mroczki przed oczami. Stopy mi zdrętwiały przez co prawie potykam się o nie. W końcu jednak udaje mi się utrzymać równowagę.
Zimno mi w stopy ale zapominam o tym kiedy tylko widzę chłopaka. Nadal jest blady ale kiedy dotykam jego policzka stwierdzam, że jest ciepły. Uśmiecham się jak głupia. Jedną dłonią cały czas gładząc jego policzek, a drugą łapiąc jego dłoń. Tyle słów ciśnie mi się na usta.
- Jestem tu - w końcu mówię tylko to, wpatrując się w Matta.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Wysyłam wiadomość Maralynn, po czym idę za Rosalie. Staję obok niej i obejmuję ją w pasie jedną ręką.
Ten dzieciak musi sporo dla niej znaczyć. Tyle, co dla mnie Gabriella. Albo ona.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Wbiegam do pokoju jak głupia i przechodzę przez drzwi w ścianie.
- Matt? - Dopadam łóżka.
Nadal nie jest przytomny, ale nie jest już taki... bez życia. Uśmiecham się lekko i pozwalam w końcu łzom spłynąć po policzkach.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Podnoszę głowę, gdy zauważam młodszą siostrę Samanthy.
- Pokój Matthew na razie jest wolny. Możesz tam zostać do czasu, gdy się obudzi - mówię, choć w sumie jest mi to obojętne.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Kręcę krótko głową. Łzy ciekną mi po policzkach.
- Ja... Nie mogę - szepcę. - Muszę wracać do domu. Mama będzie się martwić i... pojutrze... - Sprawdzam godzinę. - ... jutro się wyprowadzamy.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Marszczę brwi. Samantha mi o tym nie wspominała.
- To był pomysł Ann? - Pytam.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Wzruszam smętnie ramionami.
- To nie pomysł. Mama dostała lepiej płatną pracę w Toronto - wycieram nos rękawem swetra.
Nie mogę oderwać wzroku od Matta. Jest teraz taki... Spokojny. Kojarzy mi się z tym nieśmiałym dwunastolatkiem.
A ja tak po prostu muszę wyjechać.
Łzy znowu zasłaniają mi widok.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Kręcę głową. Kanada. Mam tylko nadzieję, że Samantha nie wpadnie na pomysł, by razem z tym swoim mężem jechać za nimi.
I'm only human after all
Don't put the blame on me
Offline
Przejeżdżam palcami po dłoni Matta.
- Ja... - Nie wiem co powiedzieć.
Nachylam się i lekko całuję go w czoło. Przypominam sobie naraz, że obok stoi ciocia Matta i ojciec Sam. Mrugam kilka razy.
- Ja... powiedzcie mu, że będę za nim tęsknić - wyrzucam z siebie i bez pożegnania wybiegam z mieszkania.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 4 5 6