Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Marszczę brwi.
- Nie śpij - mówię głośno i biorę się za zszywanie rany. - I tak, wiem co robię.
Skupiam się całkowicie. Nie mogę tego zepsuć.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Mhm - mruczę, otwierając oczy. - Nie śpię.
Syczę cicho z bólu, po czym zaciskam zęby. Skup się.
- Powiesz mi, czemu tutaj jesteś? - Dopytuję, po czym przypominam sobie, co powiedziała wcześniej. - Potrzebowałem pomocy. Przyszedłem do Sam, bo ona wie, jak to zrobić. Tyle wyjaśnień. Twoja kolej.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Mieszkam tu - odpowiadam nadal skupiona. - Przynajmniej na razie. Powinnam pytać, jak to się stało?
kończę zszywanie rany. Uff. Chyba najgorsze mam za sobą. Powinnam zabrać się za opatrunek.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Chyba lepiej nie - stwierdzam. Marszczę brwi. - Od kiedy tu mieszkasz?
Myślałem, że Sam mieszka tylko z Gabem.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Od dzisiaj - rzucam, krótko i kończę opatrywanie rany.
Podnoszę się z miejsca i idę umyć ręce. Wszystko wygląda w końcu w miarę znośnie.
- Możesz spać w drugim gościnnym. Tylko lepiej zmyj się szybko, bo z rana pewnie Sam wróci z wesela - mówię rzeczowo. - Pomogę ci się tam dostać. A tak swoją drogą, idź z tym lepiej do lekarza.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Lepiej nie - mówię i pozwalam się zaprowadzić do pokoju.
Kładę się na łóżku, a dziewczyna bez słowa i zbędnych pytań wychodzi. Nawet nie staram się niczego więcej dowiedzieć. Muszę spać. Muszę zasnąć. O matko, jakie to łóżko jest wygodne...
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Dłonie mi się trzęsą, gdy wychodzę z pokoju gościnnego. Co to właściwie było? Kim jest ten chłopak?
Wiedząc, że na razie nie zasnę, zabieram się za sprzątanie łazienki i klatki schodowej.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
*RANO*
Otwieram oczy i pierwsze co widzę, to różowe pasma włosów,
Nade mną stoi dziewczyna. Może być w moim wieku. Ubrana jest w ciemną piżamę i patrzy na mnie podejrzliwie.
- Gdzie ja jestem? - Pytam zaspanym głosem.
Siadam na łóżku i rozglądam się. To musi być mieszkanie Sam. Wszystko sobie przypominam.
- I kim ty jesteś?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Och błagam. - Przewracam oczami. - Już przez to przechodziliśmy,
Odsuwam się lekko od niego i krzyżuję ręce na piersiach.
- Nie powiem ci kim jestem, dopóki ty nie powiesz mi. - Unoszę brew.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przyglądam się jej przez chwilę. Jest zadziwiająco podobna do Sam. Czemu ja wcześniej tego nie zauważyłem?
- Ty musisz być Mara, dobrze mówię? - Przecieram dłonią twarz, na której nadal mam maskę. - Czemu tutaj jesteś?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wzdycham.
- Albo jesteś bystry jak woda w klozecie, albo dość szybko dopadł cię Alzheimer. - Zaciskam lekko usta. - Mieszkam tu. Przez weekend. Nie wiem, skąd znasz moje imię, ale masz rację. To ja.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Ani jedno, ani drugie - mruczę. - Nie bardzo pamiętam naszą wczorajszą rozmowę. Byłem zajęty, no wiesz... wykrwawianiem się na śmierć, przykładowo.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Och przepraszam - mówię z udawaną litością. - Jakiś ty biedny. Przychodzi wykrwawiający się nastolatek w masce do mieszkania Sam... Brzmi jak początek kawału. Dość słabego, jeśli mogę dodać.
Przewracam oczami.
- Jak rana?
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Właśnie. Wypadałoby sprawdzić. Jednak jeśli jeszcze żyję, to nie może być aż tak źle opatrzona.
Podnoszę koszulkę i sprawdzam brzuch.
- Całkiem nieźle - mówię zaskoczony. - Skąd wiedziałaś... - zaczynam, ale mi przerywa.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Mama jest pielęgniarką. Powinieneś to wiedzieć, skoro tak kumplujesz się z Sam - mówię, unosząc brew.
Nachylam się lekko i dotykam opatrunku. Udało mi się. Powstrzymuję się przed westchnieniem ulgi.
- Niezły brzuch, jak na tak chudego nastolatka, muszę przyznać - stwierdzam prosto z mostu.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Robię się czerwony na twarzy. Stare nawyki.
- Możliwe - mamroczę.
Patrzę na zegarek. Jest szósta rano. Jeśli zaraz nie wyjdę... Nasłuchuję i z ulgą stwierdzam, że ciocia jeszcze śpi.
- Muszę się zbierać. - Podnoszę się z łożka. Waham się przez chwilę. - Przepraszam. I dzięki za pomoc, Mara. - Uśmiecham się nieznacznie. - Naprawdę sobie poradziłaś.
Kieruję się w stronę wyjścia.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Czekaj! - Wołam, a on zatrzymuje się w drzwiach do pokoju. - Czy mam powiedzieć Sam, że byłeś? I co mam powiedzieć?
Patrzę na niego przenikliwym spojrzeniem.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Uśmiecham się, ukazując szereg białych zębów.
- Powiedz, że Tom wpadł z wizytą. - Przez chwilę przyglądam się jej twarzy, po czym wtapiam się w otoczenie.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Te oczy wydaję mi się znajome. Tylko, że ja nie znam żadnego Toma, który by miał takie ładne specyficzne oczy. W myślach przeglądam twarze ludzi, których spotkałam, by dopasować oczy do wyglądu.
I wtedy to do mnie dociera. Ten wzrost. Sytuacja, gdy tak szybko się zarumienił. Te oczy.
Otwieram usta ze zdziwienia, gdy uświadamiam sobie ten oczywisty fakt i moją ślepotę.
Czy ja właśnie... opatrywałam Matta Lawlera?
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline