Wybrane

Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

Witam wszystkich bardzo serdecznie! Proszę dodanie zdjęcia swojej postaci jako avatara/ zdj profilowe oraz proszę aby loginem było imię i nazwisko kandydatki. Pozdrawiam

#1 2016-01-06 19:16:54

Alyson Halowey
Kandydatka
Dołączył: 2016-01-06
Liczba postów: 128
AndroidSafari 534.30

Dom rodzinny Alyson

Dom rodzinny Alyson położony (jako jeden z nielicznych) w okolicach drzew z dala od fabryk.

wizualizacja_1_dom_przy_cyprysowej_20_ce.jpg


tumblr_inline_n8mwbyOebe1rfa6fq.gif

Offline

#2 2016-01-10 12:51:15

Alyson Halowey
Kandydatka
Dołączył: 2016-01-06
Liczba postów: 128
AndroidSafari 534.30

Odp: Dom rodzinny Alyson

- Pomóc ci w czymś? - spytałam z nadzieją Petera. Peter był moim starszym bratem, który się mną "opiekował".
- Nie, ale dzięki za chęci. - no tak. Jakiej innej odpowiedzi mógłby użyć niż ta? Nie chciałam naciskać, ale widziałam jaki jest zmęczony.
- Na pewno? - zapytałam z troską w głosie. W tym momencie podniósł swoją głowę, tak że mogłam zobaczyć jego przekrwione oczy. Był naprawdę wyczerpany. Przez chwilę staliśmy w milczeniu aż zdecydował się zabrać głos.
- Powiedziałem nie. Nie kumasz? Nie potrzebuje twojej pomocy.
- Dobrze, rozumiem. Ja tylko... - przerwał mi wpół słowa.
- Nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz. Nie jesteś tu potrzebna. Nie możesz mi pomóc. Nie znasz się na niczym. - „Nie jesteś tu potrzebna". Te słowa odbijały się w mojej głowie niczym echo. Czy właśnie mój rodzony brart stwierdził, że nie jestem mu potrzebna? Że nie mogę mu pomóc? Okey, nie mam doświadczenia tak jak on, ale gdyby mi coś wytłumaczono, zrozumiałabym. Mogłabym chociaż podpisywać różne papieski. W końcu rodzeństwo jest po to by sobie pomagać, prawda?
- Czego jeszcze nie rozumiesz Alys? Możesz iść i spędzić cały dzień wolny od pracy. - Już miałam odpuścić i odejść, ale coś nie dawało mi spokoju.
-Czemu nie możesz mi czegoś wytłumaczyć? Choćby tych papierków. - podeszłam do jego biurka i podnioslam plik kartek. - umiem czytać i pisać. Nie zbawiłoby cię gdybyś dał mi coś do podpisania. Przecież tego nie zepsuje! - podniosłam głos, a moje oczy wilgotniały od łez. Peter patrzył na mnie gniewnym wzrokiem.
- Zmieniłaś się od śmierci rodziców. Nie chciałaś  pracować, gdy żyli. Teraz, kiedy już ich nie ma, rwiesz się do pracy jak szalona! - Krzyknął, a ja nie wytrzymałam. Jak on mógł?!
- Ja się zmieniłam od śmierci rodziców?! To ty się zmieniłeś! Stałeś się egoistą jakich mało. Chciałam ci pomóc, bo zależało mi na twoim zdrowiu. Jednak ty nie chcesz mojej pomocy. I dobrze. Zacharowywuj się na śmierć! Ja już nie będę ci przeszkadzać. Nie będę się wpychać tam gdzie mnie nie chcą. Nawet nie zauważyłeś jaka się samotna stałam przez ten cały czas. Ciągle mowiles, że jestem niedojrzałe do pracy. Ale ile to może trwać?! Pół roku... Okey... Ale idzie już trzeci, a ty nadal nie dopuszczasz mnie do niczego! Liczy się tylko ona  i Gemma! 
- Gemma jest moją żoną więc musi w nim być!
- A ja kim niby jestem?!
- Wyjdź stąd. Nie potrzebuje cię.
- Ale ja cię potrzebuje! Jesteś moim bratem...
- Powiedziałem: Wyjdź stąd! Nie możesz mi pomóc! Nie chce twojej pomocy! - ryknął, a ja z podkulonym ogonem wybiegłam z jego gabinetu. Jak on może tak robić? Przecież to mój brat...
Łzy zamazywały mi drogę, więc prędzej czy później musiałam się potknąć. Na moje nieszczęście było to na schodach. Spadłam, turlając się, jednak nie czułam bólu fizycznego, lecz ból psychiczny.
Leżałam u podnóży stopni, całkiem osłabiona. Peter mnie zranił. Tak bardzo mnie zranił.
Po kilku minutowym szoku psychicznym, wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie. Nogi same odmawiały mi posłuszenśtwa. W pewnym momencie straciłam władzę w nich, a sama upadłam. Prawdopodobnie zemdlałam.

~~~

Nie wiem ile czasu minęło, ale obudziłam się z pieczącą raną na ręce. Powoli się podniosłam i stanęłam na własnych nogach. Nadal czułam się źle. Ale przynajmniej mogłam stać. Oparłam się o szafkę i znowu spojrzałam na moją ranę. Wyglądała jakbym się pocięła.
- Świetnie - mruknęłam. Teraz każdy pomyśli że się tne. Już gorzej być nie mogło. W ogóle skąd ona się wzięła? Rozejrzałam się wokoło. Na podłodze leżało potłuczone szkło. Upadając musiałam stracić szklany wazon. Świetnie.
Ledwo co, ale doszłam do łazienki, gdzie oczyściłam ranę, a następnie zabandażowałam. Na szczęście nie była zbyt duża, ale zapewne trochę minie zanim się zagoi. Nie miałam siły by posprzątać potłuczone szkło, ale musiałam. Inaczej Peter by się dowiedział o mojej wpadce i znów by mnie wyzywał od niezdar. A to wcale nie jest miłe. Dlatego siłą woli posprzątałam potłuczone kawałki szkła.
Już miałam odejść z miejsca wypadku, ale ujrzałam białą kopertę z godłem Illei. Czemu jej wcześniej nie widziałam? Chwyciłam nieznaną zdobycz i po cichu pognałam do mego królestwa. Tam rozłożyłam się na łóżku, uważając na rękę i zagłębiłam się w czytaniu.
Kilka minut później wszystko zrozumiałam. Miałam przed sobą formularz. Mogłam zostać wybraną, gdyby los mi na to pozwolił. Jednak czy chciałam tego? Co prawda książę podobał mi się od dłuższego czasu, ale czy chciałam być tą jedyną? Czy chciałam brać udział w Eliminacjach? Czy by mi się udało? Czy między mną, a księciem zaiskrzyło by? Nie dano mi później rozmyślać, ponieważ dopadł mnie sen, a ja odpłynęłam w krainę Morfeusza...

~~~

Obudził mnie głośny szept Gemmy. Czyżby coś się stało? Powoli wstałam z łóżka i uchyliłam rąbek drzwi. Dobiegły mnie stłumione szepty. Czyżby Gemma i Peter się kłócili? Przecież oni się nie kłócą, chyba że to ja jestem ich powodem...
Bezmyślnie ruszyłam nie oświetlonym korytarzem, utrzymując równe tempo. Nie chciałam by mnie usłyszeli. Niepewnie wychyliłam głowę zza ściany i ujrzałam rozgniewanego Petera i szok malując się na twarzy Gemmy. Co się tu stało?
- Peter, posłuchaj mnie jeszcze raz. Nie brałam tego zgłoszenia. Leżało tu gdzie je zostawiałeś.  Nie dotykałam go. - powiedziała błagalnie Gemma. Czyżby mówili o formularzu
- Skoro ty go nie brałaś i ja go nie brałem... To... Ona musiała go wziąć.
- Nawet tak nie mów...
- Ona nie nadaje się na księżniczkę. Jeśli ją wybiorą, ośmieszy nas. Nie mogę na to pozwolić. Tu chodzi o naszą rodzinę!
- Wiem, Peter, wiem... - uspokajała go Gemma.
Teraz na jego twarzy malowało się coś innego. Smutek? Nie. Złość? Nie. Strach? Strach przed tym, że mogłam znaleźć ten list.
Teraz już byłam pewna co chce zrobić. Szybko wróciłam do mojej sypialni, zamknęłam drzwi i zabrałam się za pisanie. Nie dam im tej satysfakcji. Nawet jeśli nie zostanę wybrana, to będę wiedziała że dałam z siebie wszystko. Nie wierzą we mnie? To ich problem. Boją się o dumę naszej rodziny? To też ich problem. Ale jeśli bym nie wypełniła tego formularza i straciła szansę na nowe, lepsze życie, to byłby koniec.
Jeszcze tego dnia zgłoszenie zostało wysłane, a Peter i Gemma nie mają nic do gadania...
~~~
Siedziałam w sypialni nasłuchując dźwięków pochodzących zza drzwi. Peter i Gemma znowu się kłócili. Tym razem o to, że bez ich wiedzy wysłałam zgłoszenie. Jednak Gemma upiera się, że zrobiłam dobrze, ale Peter że nie. Tak szczerze to zrobiłam to pod wpływem impulsu. Ale teraz jak o tym myślę, to naprawdę marzę o tym by zostać wybraną. By uwolnić się od tych ciągłych kłótni, by być wolną i szczęśliwą, a przede wszystkim kochaną przez kogoś. Nie mam pojęcia czy mój brat faktycznie mnie kocha. A może tylko udaje? Nie wiem, ale jakby tak było, nie chciałabym znać prawdy...
Zostało jeszcze z około dwie godziny do rozpoczęcia biuletynu, więc postanowiłam coś zjeść. W sumie nie byłam głodna, ale miałam dość bezczynnego leżenia. Wyszłam z mojego królestwa jak nigdy nic i skierowałam się do kuchni. Cel: lodówka.
Podeszłam i zaczęłam szperać pomiędzy produktami spożywczymi. Co prawda byliśmy czwórkami i nie brakowało nam na jedzenie, ale dużego wyboru też nie było. W  końcu zdecydowałam się na kanapki z serem.
W ciszy konsumowałam mój posiłek, dopóki do kuchni nie wkroczył Peter. Miał poważną minę.
- Wiesz, że jak cię wybiorą to nie po jedziesz? - zapytał jakby to była zwykła rozmowa. Ale to nie było zwykła rozmowa. Zakrztusiłam się nieprzegryzionym kawałkiem kanapki i spytałam:
- Jak to nie pojade?
- Nie pozwole ci ośmieszyć naszej rodziny. Zbyt długo pracowałem w naszej firmie, by to wszystko zostało zniszczone.
- Zaraz, co? Czy ty we mnie nie wierzysz? Nie wierzysz, że dam radę?!
- To nie tak, po prostu wiem, że jesteś niezdarna i próbuje cię chronić.
- Chronić przed czym?!
- Przed twoimi wpadkami. Daj spokój... Dobrze wiemy, że jesteś niezdarna - powiedział, a ja poczerwieniałam ze złości. No okey, możessię wywaliłam na schodach, ale wtedy nic nie widziałam! Łzy zamazywały mi obraz... Przecież umiem się zachowywać...
- Nie. Nic nie wiesz. Może ty tak uważasz, ale nie ja. Nie pozwole ci byś zniszczył moją jedyną szansę. Nawet jeśli zostanę wybrana, to i tak pojade, a ty mnie nie zatrzymasz. - syknęłam, a on uderzył mnie w twarz. Zaraz, co?! On uderzył mnie w twarz! Natomiast jego mina autentycznie zmiękła.
- Alys, ja przepraszam... Nie panowałem nad sobą... Przepraszam... - mówił, jednak ja go nie słuchałam. Wyszeptałam ciche: nienawidzę cię! I uciekłam. Zamknęłam się w moim pokoju i upadłam bezwładnie na łóżko. Na szczęście rana po szkle się zagoiła, pozostała malutka blizna. Zaczęłam po cichu szlochać. Myślałam, że Peter przyjdzie za mną, będzie mnie przepraszał, jednak nie przyszedł. To bolało jeszcze bardziej. Czemu on mi to robi? Szlochając jeszcze może z godzinę, zasnęłam.

~~~

Tym razem obudziło mnie mocne szarpnięcie. Co się znowu dzieje? Wybudzona ze snu, usiadłam na łóżku. Przed sobą zobaczyłam uśmiechniętą twarz Gemmy, natomiast nigdzie nie było Petera. Czyżby coś się stało?
- Alyson! Obudź się! No już! Wygrałaś! Nie śpij! Zostałaś wybrana! Obudź się! - krzyczała, jednak jej nie słuchałam. Słowa docierały do mnie powoli. Tak to już ze mną jest. Po przebudzeniu nadal śpię.
- Która godzina? - zapytałam, ignorując jej wcześniejsze wypowiedzi.
- Przespałaś cały biuletyn! - Naprawdę? No cóż... Spałam dłużej niż myślałam.
- I kto reprezentuje naszą prowincje? - spytałam, ziewając.
- Ty! - wykrzyknęła, a ja otworzyłam szerzej oczy. Te słowa dotarły do mnie najbardziej. Jak to ja wygrałam? Czyli naprawdę pojade do pałacu? Zobaczę księcia? I rodzinę królewską? Może tam zaznam wreszcie miłości i rodzinnego ciepła...
Nawet nie wiedząc kiedy, stanęłam na łóżku i zaczęłam na nim skakać. Moje marzenia zaczynają się spełniać...


tumblr_inline_n8mwbyOebe1rfa6fq.gif

Offline

#3 2016-01-10 14:18:02

Mageli Writer
Królewski Wykrywacz Błędów
Dołączył: 2016-01-06
Liczba postów: 301
Klasa: 3
AndroidChrome 43.0.2357.93

Odp: Dom rodzinny Alyson

"Podpisywać papieski"-.leżę i nie wstaję ?. Wyobraziłam sobie blondynkę podpisującą małe pieski????

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
swiatnaukowcow - ozzipsdk - kingdomrp - 17odh - yourgame