Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
- Mam miskę . - Przewracam oczami. Podnoszę jednak Alex i każę Harmony iść ze mną, trzymając miskę przed Alex.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Jakbym wiedział, że będę miał w domu procesję, to bym księdza zawołał - rzucam do Soph, ze złośliwym błyskiem w oku.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Parskam śmiechem i podchodzę do Jaya. Zarzucam ramiona na jego ramiona.
- Jesteś okropny. Biedna Alex, jak zwykle padła ofiarom naszej imprezy, a ty się jeszcze nabijasz - mówię przemądrzałym tonem, chichocząc.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Unoszę brew.
- Ach tak, Dean? A ty wcale właśnie się nie śmiejesz. I wcale nie jesteśmy w Los Angeles.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Pff - prycham pod nosem.
Z braku odpowiednich argumentów po prostu całuję go w usta, zataczając na jego karku, kciukiem małe kółeczka.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Oddaję pocałunek i obejmuję ją dłońmi w pasie.
- Ja zawsze mam rację - mamroczę.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Jasne, jasne - mruczę w jego wargi. - Jak następnym razem będziesz chciał robić drinki ze wszystkiego co mamy w barku to zobaczymy jak to się dla ciebie skończy, mądralo.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Skończy się, ale dla Alex. - Wybucham śmiechem, który psuje całą atmosferę. Całuję dziewczynę w policzek. - A teraz lepiej chodźmy sprawdzić, jak wygląda nasza łazienka.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- O nie... Ja idę przyszykować leki i zrobić coś do jedzenia. Zejdźcie na dół jak już będzie po sprawie - mówię i wychodzę na korytarz. Z łazienki słychać kasłanie i nie tylko... No pięknie. Schodzę na dół.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Theo cały czas nade mną stoi i gładzi mnie po plecach.
W końcu, kiedy mój żołądek jest już pusty czuje się o niebo lepiej.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Wiesz... - Staram się pocieszyć Alex. - Wcale nie było aż tak dużo.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Rzucam spojrzenie Harmony. Mam nieco rozbawioną minę. Dobrze, że Alex mnie nie widzi.
- To tylko Niagara rzygów, skarbie - mówię i pomagam jej wstać.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Staję na równe nogi, twarzą do Theo.
- Ty to zawsze potrafisz mnie podnieść na duchu - mamroczę, dotykając czoła. - Muszę się czegoś napić - stwierdzam. Theo rzucam mi rozbawione spojrzenie. - Wody. Muszę napić się wody - powtarzam z naciskiem na ostatnie słowo. - Na samą myśl o alkoholu znów robi mi się niedobrze - dodaję.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Dobra. Jesteś w stanie iść sama? - Alex kiwa niepewnie głową. Obejmuję ją jedną ręką, ale nie niosę jej. - Chodź, okradnijmy mojego brata.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- WSZYSTKO SŁYSZAŁEM! - wrzeszczę.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- W TAKIM RAZIE NALEJ WODY, KRETYNIE! - Odkrzykuję.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Sama to zrobię. - Przewracam oczami i idę w stronę kuchni. - Faceci...
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Nie wydzierajcie się tak - proszę cicho, dotykając skroni. Theo powoli prowadzi mnie w stronę kuchni. - Czemu to zawsze ja rzygam? - pytam w przestrzeń, choć wszyscy doskolane znają odpowiedz na to pytanie. Nawet ja.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Śmieję się.
- Bo masz najsłabszą głowę, Alex. Wody? - Podaję jej szklankę.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Wypijam całą zawartość szklanki i oddaje pustą z powrotem Jayowi.
Dochodzimy do kuchni. Sophie robi kanapki i układa je na dużym półmisku. Kiedy tylko siadam przy stole od razu kładę głowę na blat.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Tylko nie mów, że znów będziesz rzygać - wzdycham. Słyszę ciche burknięcie. Kiedy znów odwracam się do półmiska kanapek już prawie nie ma. Patrzę na Jaya i Theo wymownie. - Dobra, nieważne. - Macham ręką. Sięgam po szklankę z wodą i wcześniej przygotowane tabletki dla blondynki. - Nie jest tak źle. Na twojej osiemnastce było o wiele gorzeń - śmieje się i sięgam po kubek. Z dzbanka nalewam ciepłej, zielonej herbaty. - Jak połkniesz leki to napij się tego. - Podsuwam jej kubek pod nos.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Cały czas leżę twarzą na stole. Kiedy Soph wspomina o moich osiemnastych urodzinach mam ochotę parsknąć śmiechem.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Strony: Poprzednia 1 2