Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
- Niesamowite - wzdycha z zaskoczeniem. - Jak do tego doszedłeś? - pytam rozemocjonowana, a potem w jednej chwili emocji ze mnie uchodzą, jak powietrze z pękniętego balona. - Może dlatego, że już o tym wspomniałam. Parę razy - mówię już bez entuzjazmu i ze znudzeniem w głosie.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Albo dlatego, że miałem okazję bezwstydnie się na ciebie pogapić bez przerwy przez ostatnie kilkanaście minut - śmieje się, widząc jej minę - No co?
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Wykazuję na niego palcem.
- Ty cały jesteś bezwstydny. Masz to wypisane na twarzy - mówię, opuszczając dłoń. - I nie gap się na mnie - burczę urażonym głosem.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Co ja poradzę, że jesteś ładna. - rozkładam ręce z udawanym żalem
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Wywracam oczami.
- To musisz się powstrzymać. Bo jeśli dalej tak będzie to więcej już na nikogo nie spojrzysz - mówię, ignorując, a w sumie to zapominając o komplemencie.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Woah, groźnie. - unoszę ręce w geście obronnym - Na swoje usprawiedliwienie muszę dodać, że rodzice wychowali mnie w wrażliwości na piękno.
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Teraz to mam ochotę wybuchnąć śmichem. Zagryzam wargę i zatrzymuję się, opieram o ścianę i patrzę na Thomasa.
- Czy ty na prawdę nie przyjmujesz do wiadomości, że ktoś nie jest tobą zainteresowany? - pytam rozbawiona. To mnie na prawdę rozśmieszyło, tak zabawnie brzmiało w jego ustach. Nie umiem nawet sobie sama wytłumaczyć czemu, aż tak mnie to bawi.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Wszyscy są mną zainteresowani. W ten czy inny sposób. - szczerze się głupkowato - Ooo... Tu jest. A już myślałem, że się nie pojawi - dziewczyna patrzy na mnie zdezorientowana - Twój uśmiech. - kończę myśl rozbawiony
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Kręce głową ale nie przestaję się uśmiechać.
- Jesteś niemożliwy - stwierdzam, a uśmiech powoli opuszcza moje wargi. Znów powoli ruszam do przodu, skubiąc nitkę wystającą ze swetra. - I uznaj to za obelgę bo inaczej twoje ego zepchnie mnie na ulicę - dodaję poważnym tonem, choć w duchu się śmieję - ale tego nie pokazuję.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Ech, a mówiłem, idź na siłownię, zrzucić trochę masy, to nie. Moje Ego wie lepiej. Nic z tym nie zrobię - rozkładam bezradnie ręce
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Wywracam oczami.
- I jak ty możesz z tym żyć? - pytam ironicznie. - Takie rozhulane ego to prawie jak druga osoba w twojej głowie - stwierdzam, marszcząc brwi.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Rozdwojenie jaźni murowane. To okropne. - kręce głową ze śmiechem
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
- Coś o tym wiem - mówię, prawie bezgłośnie ale jestem pewna, że tego nie usłyszał. Thomas idzie prosto, a ja nieco przystopowuję. - Ja skręcam tu. To chyba koniec odprowadzania - stwierdzam. - Cześć - rzucam i uciekam odchodzę, nakazując sobie aby się nie odwracać. Udaje mi się to.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Doganiam ją - Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - stwierdzam zupełnie poważnie
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Nie odzywając się do niego po prostu idę. Wiem, że to dosyć dziecinne ale on właśnie tak się zachowuje. Zamiast dać mi spokój, upiera się przy swoim. Uparty. Jak osioł. Zaciskam palce na papierach, aż kostki mi bieleją.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Obiecuję, zaraz Cię zostawię. I chociaż jestem jasnowidzem, to i tak zapytam. Nie miałabyś kiedyś ochoty gdzieś wyskoczyć? Okna się nie liczą. - pytam w połowie rozbawiony, a połowicznie zzaciekawiony
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
- Skoro okna się nie liczą to... - mówię przeciągle. - Nie - rzucam sucho. - Jesteś irytującym kolesiem - przypominam mu. - Myślisz, że miałabym ochotę gdzieś z tobą wyjść? - kręcę głową. - Już wolę siedzieć w kinie plenerowym - stwierdzam wywracając oczami. - Jestem zmęczona, a mam dużo pracy na jutro i w cholerę mało czasu - tłumaczę mu, choć nie muszę.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Unoszę brwi - A więc mam doczynienia z kobietą sukcesu. W takim razie żegnam, Mein Führer. - kłaniam się teatralnie i pogwizdując rozbawiony odchodzę
Ostatnio edytowany przez Thomas Schaeffer (2016-11-02 01:03:34)
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Marszczę brwi.
- Mein... co? - pytam choć on odchodzi i już tego nie słyszy. Wzdycham. - Co za koleś - mruczę pod nosem i przyspieszam, zerkając na zegarek. - Boże, nie wyrobie się ze wszystkim - jęczę.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Wychodzę zdenerwowana z uniwersytetu w bluzie choć na dworze jest chłodno, gdzieniegdzie jeszcze leży śnieg, a raczej resztki tego co z niego zostało. Ach, ta dłuuuuga zimna w Insolitam. Trwała, aż tydzień? I znów się robi ciepło.
Bawię się pojedynczym papierosem w dłoni. Dochodzę do murku na którym zazwyczaj przesiaduje. Kiedy już siedzę wyciągam z kieszeni bluzy zapalniczkę.
Pstryk – ciepło dochodzi do mich zmarzniętych palców.
Jednak chowam zapalniczkę z powrotem do kieszeni. Przekładam papierosa z dłoni do dłoni, obracając go w palcach. W międzyczasie rozglądam się na boki. Zaczynam nieco drżeć z zimna. Ignoruje to jednak i zmieniam zdanie co do papierosa. Odpalam go i zaciągam się. Dawno nie paliłam i od razu zaczyna mnie szczypać całe gardło, jednak nie kaszle, może jedynie oczy mi lekko czerwienieją ale nie mogę tego teraz sprawdzić.
-Wybiegłaś jak oparzona – usłyszę dosyć wysoki jak na chłopaka głos. - I zajebałaś mi zapalniczkę i ostatniego papierosa – stwierdza chłopak stając naprzeciwko mnie.
-Przedostatniego, Mark – poprawiam go. - Może to czas i pora na rzucenie nałogu? - pytam odrzucając mu zapalniczkę.
-Oh, jaka mądra się znalazła – burczy jasnowłosy chłopak. - A ty niby od kiedy palisz? - dopytuje, opierając dłonie na biodrach. Uśmiecham się szeroko bo wygląda komicznie w tej pozycji. I ten srogi wyraz na jego delikatnej twarzy.
-Ja nie palę – tłumaczę mu najspokojniejszym głosem jakim potrafię mówić. - Ja odreagowuje – stwierdzam, posyłając mu złośliwy uśmieszek i znów się zaciągając.
Mark podchodzi bliżej i zarzuca mi kurtkę na plecy, wywracając przy tym oczami.
-Gówno prawda – odpowiada, zabierając mi papierosa z dłoni zanim zdążę się zaciągnąć po raz kolejny. - O co chodzi? - dopytuje Mark, zaciągając się.
Wzdycham, przejeżdżając językiem po zębach.
-Ta jędza Russell mnie dobija. Nie dość, że baba powinna być na emeryturze od pięciu lat to na dodatek jest ślepa i głucha – mówię zdenerwowana.
-To światowej sławy pianistka – rzuca luźno Mark.
-Była – poprawiam go. - Już nie jest. Teraz gnije na uczelni – zauważam, wywracając oczami.
-A o co dokładnie poszło? - dopytuje chłopak, kiwając się na boki, podobnie jak Noel.
-O to, że nie potrafię zagrać tego pieprzonego utworu na zaliczenie. Ja do cholery grałam go perfekcyjnie, a ona uznała, że mylę dźwięki. Oblała mnie – burknęłam. - W drugim terminie – dodałam.
-Ty? - Mark, aż wyszczerzył oczy. - jaja sobie robisz – powiedział rozbawiony i przysiadł obok mnie.
-Tak. Ja Melissa Reynolds, studentka pobijająca najlepsze wyniki z możliwością ukończenia studiów jako żywa legenda tej uczelni zostałam oblana – całe zdanie mówię z dumą, a dwa ostatnie słowa z rezygnacją w głosie.
Mark przez chwilę się śmieje ale po chwili mina mu rzednie.
-Kurde, ty serio? - Kiwam głową z poważną miną. - O kur... Serio. - Zerka na swojego papierosa i wysuwa do mnie dłoń. - Mhm?
Biorę papierosa i zaciągam się.
-Ja wiem dlaczego ci z nią tak źle idzie – stwierdza Mark.
-No zaskocz mnie – burczę wydychając dym.
-Ty się po prostu z kobietami nie dogadujesz.
-O, no proszę, to tak samo jak ty – mówię nieprzyjemnie i patrzę na Marka z politowaniem. Ten nieco pochmurnieje na te słowa. Wiem, że go uraziłam ale jakoś bardzo mnie to nie przejmuje.
-Nie masz przyjaciółek – ciągnie, udając, że go to nie ruszyło. Kiwa głową w bok. - Nie jesteś jak one.
Patrzę w kierunku w którym skinął głową. Stoi tam kilka cukierkowych dziewczyn. Mrużę oczy.
-Chcesz mnie porównywać do nich? Serio? - Unoszę brew.
Chłopak wzrusza ramionami i otwiera usta, jednak zanim coś powie wtrącam się.
-Prędzej ja znajdę sobie koleżankę niż ty wylądujesz z dziewczyną w łóżku – stwierdzam, zerkając na niego. - Zaprzeczysz?
Chce coś powiedzieć ale jednak rezygnuje, chyba braknie mu odwagi.
-Dzięki tobie zaliczyłem semestr. Cholera, wiem, że jesteś miłą dziewczyną ale zachowujesz się czasem jak kompletna kretynka – stwierdza, schodząc z murka.
A jednak nie zabrakło mu odwagi. Wzruszam ramionami na jego słowa.
-Jestem szczera, a ludzie tego nie lubią – mówię spokojnie. Zauważam Noela z psem na smyczy. Co on tu robi?
-Wracam do środka, przykro mi z powodu... - mówi, odchodząc ale ja nie daje mu dokończyć.
-Oblała mnie ale potem zagrałam tak jak chciała abym zagrała i zaliczyłam na najwyższą ocenę – mówię szczerząc się do Marka.
-Boże, Melissa jesteś okropna. Na serio było mi przykro ale następnym razem będę miał cię w dupie – ostrzega i rusza do wejścia.
-Przesadzasz! - krzyczę, odwracając się za nim i wybucham śmiechem. Mark wchodzi do środka, a ja wracam spojrzeniem tam gdzie ostatnio widziałam Noela, zapominając o papierosie w dłoni.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Idę z psem przy nodze, co kilka kroków teleportując się o jakiś metr do przodu. Ostatnio, gdy nie umiałem zapanować nad mocami, miałem 8 lat. Przeteleportowałem się do domu babci w Central i cały dzień przeleżałem, prawie tam umierając z wycieńczenia. Sfrustrowany przewracam oczami i idę dalej.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
W końcu zauważam Noela ale nagle znika. Zaskoczona wypuszczam z dłoni papierosa.
-Cholercia - mruczę patrząc w dół i znów podnoszę wzrok. - Noel! - krzyczę zanim znów zniknie mi z oczu, podnosząc się z murka.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Zatrzymuję się jakby wytrącony z transu. Odwracam się, słysząc znajomy głos. Marszczę brwi, a Baxter wyrywa mi się wraz ze smyczą i skacze na dziewczynę.
- O. Melissa - mówię nieco zdziwiony jej widokiem. Fak, przecież jestem przy Musical. To logiczne, że ona tu jest. - No cześć.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Zerkam na psa, głaszcze go kilka razy po głowie i łapie smycz.
- Hej, o co chodzi z tym znikaniem? - Wracam spojrzeniem do Noela. Czuje jego zaskoczenie i rozżalenie mieszane ze złością. To do niego niepodobne. - Usiądziemy? - pytam, wkładając ręce do rękawów kurtki i kiwając w stronę ławki niedaleko, bo siedzenie na murku nie wchodzi w gre. Tyłek mi odmarzł.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Wzruszam ramionami.
- Możemy.
Ruszamy w stronę ławki, gdy jakiś facet, który nas mija, nagle zamyka oczy i sennie opada na ziemię.
- Cholera - mruczę pod nosem.
Mijamy go, a ten wybudza się, nieco zaskoczony. Fantastycznie, Noel. Ty niedorobiona cioto. Nic dziwnego, że cię matka dopiero teraz zaczęła szukać. Siadam obok Mel, wypuszczam Baxtera i rozprostowuję przed sobą nogi, kiwając stopami na boki.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna