Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Nie mam pojęcia, kiedy wszystko zaczęło się pieprzyć.
Zaczynam panikować. Nie mogę znaleźć Iana. Łącze telepatyczne nie działa. Pierwszy raz nie działa. Nie wiem, co mam robić, a do tego jeszcze on mnie ściga.
Cholerna misja! Wiedzieli, że to zbyt silny przeciwnik, żebyśmy go pokonali.
Wbiegam do jakiegoś biura z wielkimi oknami. Ale wtedy dzieje się coś, czego nie byłam w stanie przewidzieć.
Nie zauważam, kiedy pojawia się za mną i wypycha mnie przez okno. Nawet nie jestem w stanie krzyczeć.
Lecąc w dół, zamykam oczy.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
W ostatniej chwili łapię spadającą dziewczynę, od razu cofam się dwa kroki do tyłu i opieram o ścianę.
- Zawsze jestem w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. - Zerkam na kubek z kawą, który upuściłem. - Ciesz się, że pomylili moje zamówienia.
Zerkam na twarz dziewczyny. Jasna skóra i duże fioletowe oczy aż hipnotyzują. Na jej twarzy maluje się zaskoczenie.
- Wybacz, że to powiem ale to tak cholernie psuje: spadłaś z nieba, czyżbyś była aniołem? - śmieje się, nadal trzymając ją w ramionach i zerkając w górę.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Przez chwilę patrzę w duże oczy chłopaka. Mają ciekawy kolor, nie do końca potrafię ustalić, czy są bardziej brązowe, czy zielone. W każdym razie są bardzo ładne i ciężko oderwać od nich wzrok.
Zaraz...
Mrugam kilka razy oczami.
Nie mam na sobie cholernej maski! A on rzuca do mnie tanimi tekstami na podryw! Marszczę brwi zirytowana.
- Raczej próbowałam wrócić do mojego rodzinnego piekła - syczę. - Co ty sobie myślisz, chłoptasiu?
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Przyglądam się jej przez chwilę rozbawiony.
- Że właśnie cię złapałem i zamiast ciebie na chodniku jedynie roztrzaskała się moja kawa na którą czekałem cholerne pół godziny - tłumaczę jej. - Od godziny powinienem być w robocie i mój wspólnik mnie przecięci. Zepsuł mi się samochód - dodaję z uśmiechem jak by to było nic. - I zasuwam na piechotę. Już myślałem, że aniołek rozświetli mój dzień, a się okazuje, że złapałem demona - śmieje się i odstawiam ją na ziemie i delikatnie podtrzymuję za łokcie.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Przewracam oczami.
- Właśnie zleciałam z któregoś piętra, jakiś obcy facet poznał moją tożsamość, a mój brat jest cholera wie gdzie, o ile żyje - warczę. - Mam ci współczuć? - Wzdycham i mówię wyższym głosem niż zazwyczaj. - O, nie! Biedny chłoptaś! - Głaszczę go po głowie. - Kupię ci kredki na pocieszenie, okay?
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Zerkam w górę. Potem patrzę na dziewczynę. Znów w górę i znów dziewczynę. Dopiero teraz ogarniam jak jest ubrana i szybko próbuje dopasować jej kostium to któregoś superbohatera. Nieco mnie zamurowuje. Jestem kompletnie nieprzytomny (Ryan: TO WSZYSTKO WINA JULII!!) i ledwo kontaktuję.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Unoszę brew.
- Żadnego interesującego komentarza nie masz w arsenale?
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Och, wybacz. Nieco mnie zamurowało. Gdybyś nie wspomniała... - Wpatruję się w nią ale dopiero po chwili sobie to uświadamiam. - Mroźna z ciebie dziewczyna - komentuje wedle jej życzenia.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Prycham.
- Liczyłam na większą inwencję twórczą. Przynajmniej nie nazwałeś mnie Elsą. Podziwiam - rzucam ironicznie. - Teraz powinnam cię zabić, skoro wiesz, kim jestem.
Rozglądam się nerwowo dookoła. Gdzie jest do cholery Damien?
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Pstrykam palcami.
- Wydawało mi się, że ty jesteś ta dobra. Ale w sumie obojętnie czy zrobisz to ty czy mój wspólnik. - Wzruszam lekko ramionami. - Choć chciałbym dokończyć ten projekt. Może umówimy się na jutro? Kawa? - pytam zerkając na kubeczek po kawie. - Ale możemy się też umówić gdzieś indziej - proponuję.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Patrzę na niego sceptycznie.
- Nie wiem nawet, jak masz na imię - mówię sucho.
Dopiero po chwili orientuję się, że stoję za blisko niego. Cofam się o krok.
- Poza tym nie lubię kawy. - Przewracam oczami.
Przez chwilę milczę. Powinnam iść szukać Iana. Waham się przez dłuższy moment.
- Choć... gorąca czekolada zawsze spoko.
Czemu on musi mieć te cholernie ładne oczy?!
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Uśmiecham się promiennie.
- Świetnie. Gorąca czekolada, poszukam jakiegoś miejsca... - mówię przeciągle szperając w torbie. Wyjmuję portfel, a z niego wizytówkę i podaję dziewczynie. - Znów musisz mi wybaczyć ale czas mnie goni, lodowy aniele. Ryan Wagner - przedstawiam się. - Numer masz na wizytówce. Zadzwonisz? - upewniam się. - Obiecuję przygotować się i mieć w zanadrzu dużo oryginalnych tekstów - żartuję.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Głośno wydycham powietrze.
- Skoro już i tak mnie widziałeś, Khione Schaeffer - przedstawiam się i unoszę brew. - Jeśli te oryginalne teksty mają być jak ten o spadaniu z nieba, to będę musiała się zastanowić nad tym dzwonieniem.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Nie zastanawiaj się zbyt długo. Czekam na telefon - rzucam, rozbawionym tonem. - Stary jak świat ten tekst ale ni powiesz, że nie pasował - śmieje się. - No dobrze, będę już uciekał. - Rozglądam się. - Znajdź brata i nie wypadaj więcej z okien, a jeśli będziesz miała na to ochotę to też dzwoń. Postaram się znów cię uratować, Khione.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Przewracam oczami.
- Będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. Mogłeś tego nie mówić. - Uśmiecham się złośliwie. - Bo teraz musisz być gotowy na to, że mogę zadzwonić w każdej chwili i skończy się na tym, że będziesz biegł w piżamie o trzeciej w nocy na drugi koniec miasta.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Parskam śmiechem.
- Wiesz... W razie czego możesz zamienić "spadanie" na "wpadanie". Na przykład do mnie na jakiś miły film o... - mówię przeciągle i uśmiecham się nieco złośliwie do niej. - Królowej śniegu? Pewnie jeszcze nie widziałaś tego filmu, co nie? - dopytuję, powstrzymując śmiech.
Bolało jak spadałaś z nieba?
Offline
Patrzę na niego spojrzeniem mówiącym "serio?".
- Zawsze lepsze to, niż "Kraina Lodu". - Stukam palcami w miejsce, gdzie powinnam mieć zegarek. - Czy ty przypadkiem nie spieszyłeś się do swojej śmierci? To znaczy współpracownika?
Khione! Słyszę nagle w mojej głowie. Od razu się skupiam. Ten cholerny... Z resztą, nie ważne. Gdzie jesteś?
Idę. Przekaż mi, gdzie jesteś. Zaraz będę stwierdzam rzeczowo.
Patrzę przelotnie na Ryana.
- Muszę znikać - rzucam krótko. Znajduję gdzieś na ziemi moją, maskę, którą zakładam, po czym biegnę w stronę budynku.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Wracam do domu kolejnej kampanii reklamowej. Cały dzień zszedł na ustalaniu szczegółów i omawianiu scen. Powinnam wreszcie przestać przyjmować propozycje, ale idzie mi teraz tak dobrze... "I wanna see you" ma miliard wyświetleń i rzeszę fanów, którzy czekają aż się pojawię na nowym koncercie. Teraz nie ma urlopu i starych studiów, gdy ja i Calliope chodziłyśmy na wykłady. Uwielbiam zajmować się muzyką, ale gorzej jest ze stroną techniczną. Obróbki, spotkania z menedżerem... no i rodzina. Mam dzieci i męża. Coraz rzadziej bywam w domu, a to miał być czas przerwy. Opieram się łokciem o okno i zaczynam się zastanawiać przymykając przy tym oczy. Wszystko się zmieniło. Widzę się od czasu do czasu z Lio i rzadziej z Elijahem, a Will, Lou i Nath mają dobry kontakt z ich dziećmi, ale...co z resztą? Juliett, Jeremiah, Jordan, Skylar, Chasseur, Cody i inne osoby? Życie w trasie do czegoś zobowiązuje, ale...znowu zachowuję się jak cholerna nastolatka. Biorę głęboki oddech i staram się przypomnieć WSZYSTKIE wydarzenia i miejsca, gdzie ich widziałam. Przede wszystkim bar. Większość czasu spędzałam tam, no i... czasem pracowałam, a do tego poznałam Araela. Plaża - dzień szczerości, przygody z żebrami, impreza, na której kiedyś się upiłam i wylądowałam u Lewisa... Centrum miasta - impreza, na której wzbudziłyśmy z Lio furorę i gdzie złamałam nogę. Bal na statku i jakże nieszczęsny zakład, grill u Lewisa, impreza urodzinowa Jordana, wesele... No i Bahamy. Powrót do przeszłości i mnóstwo wspomnień. Jedno szczególnie zapadło mi w pamięć.
- Skręć w lewo - mówię do Seana.
Zaskoczony, robi to. Mam jeszcze jedno do załatwienia.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Dziewczyny - a dokładnie Judith, ciągnąca Tessę - rzucają pospiesznie, że będą pod sceną, a ja kręcę głową z uśmiechem. Po chwili znikają w tłumie. Rozglądam się dookoła. Tyle dzieciaków... I wtedy zauważam Matta. Uśmiecham się ale zauważam, że rozmawia z jakąś blondynką, która jednak po chwili odchodzi w stronę sceny. Podchodzę do niego powoli.
- Cześć - witam się stając obok.
Offline
Podnoszę wzrok, gdy słyszę kroki obok mnie, a za chwilę głos, który wydaj mi się znajomy, a jednocześnie... nie.
Marszczę brwi, gdy widzę, do kogo należy.
- O. Cześć - rzucam. - Co tutaj robisz?
Dziwne. Branwellowie wrócili do miasta? Nic mi o tym nie wiadomo.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Uśmiecham się nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Nasze dzieci się polubiły - tłumaczę. - I ostatnio kiedy, jak to on nazwał "porwał" jedną z moich córek, przy okazji zaprosił nas na koncert. - Staję nieco na palcach i przyglądam się tłumowi wypatrując rudowłosej dziewczyny, idącej za blondynką blondynką. - Widzę, jedną ale druga mi zniknęła - wzdycham, mówiąc o Tessie.
Offline
Kiwam lekko głową, wpatrując się w scenę. Ciekawe, kiedy Chris wyjdzie na scenę? Oby nie zrobił jednego ze swoich wielkich wejść.
Na co ja liczę?
- Nie wiedziałem, że wróciliście do miasta. Ostatnio często widuję twojego wujka w Agencji, ale nic nie mówił. - Uśmiecham się krzywo, zerkając na nią.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Wróciliśmy już jakiś czas temu, wujek wie od dosyć niedawna - tłumaczę. - Tym razem już na stałe, a przynajmniej tak mi się wydaje. Spotkałam Carol ostatnio, a dokładnie ona mnie znalazła - mówię powstrzymując rozbawiony uśmiech. - Prawie nic się nie zmieniła. - Uśmiech nieco schodzi mi z twarzy. - A co u ciebie słychać?
Offline
- U mnie wszystko... - zaczynam, ale wtedy na scenie zapalają się światła.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wchodzimy na scenę, a ja po drodze potykam się o kable i padam jak długi na ziemię. Wstaję, otrzepuję spodnie i podchodzę do mikrofonu. Kłaniam się nisko i wybucham śmiechem.
- To by było na tyle, jeśli chodzi o wielkie wejście. Możemy uznać, że to było planowane? - Pytam rozbawiony, słysząc śmiech. - Jestem Kit Lawler i razem z chłopakami mamy w planach sprawić, że będziecie się bawić tak, że odpadną wam nogi. Proszę, nie zgłaszajcie tego na policję. Będziecie żyć.
Odwracam się do Ty'a, który gra trzyma gitarę i daję mu znak głową.
- I hear your heart beat to the beat of the drums
Oh what a shame that you came here with someone
So while you're here in my arms
Let's make the most of the night like we're gonna die young - zaczynam śpiewać.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline