Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Przytłaczające - poprawiam. - Użyłam bym raczej tego słowa zamiast przestraszyłeś - tłumaczę. - Chociaż może... - dodaję ze śmiechem. - Wybacz, że tak cię podglądałam - mówię i znów czuję kolejną falę ciepła.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Parsknąłem.
- Nie ma problemu. Skoro przyszedłem tutaj grać, można było się spodziewać, że będę obserwowany - stwierdziłem. - Pomachałem do Ciebie bo wydawało mi się, że widziałem Cię w szkole...
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Od dawna grasz? - pytam. - Sama nie umiem i raczej nigdy nie będę umieć, jako tako nie lubię grać sama ale strasznie mi się podobają ludzie którzy grają. - Milknę, jeszcze raz odtwarzając swoje słowa w pamięci. - Nie miało to tak zabrzmieć - wyrzucam z siebie od razu i teraz to już na pewno jestem cała czerwona.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Wybucham mimowolnym śmiechem.
- O rany... przepraszam, nie chciałem się z Ciebie śmiać, tylko twoja mina... - kręcę głową. - Ale rozumiem. Muzycy, gdy grają z tym skupieniem na twarzy wyglądają niezwykle. Choć słyszałem, że gdy ja się skupiam, wyglądam jakbym miał puścić bąka - zachichotałem.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Tym razem to ja wybuchłam śmiechem.
- Zaprzeczam - śmieje się. - Możemy już pominąć ten temat - mówię, cały czas się śmiejąc. - Nie chcę słuchać o krępujących rzeczach - dodaję.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Unoszę ręce do góry.
- Okej, nie ma sprawy... pytałaś się od kiedy gram, więc odpowiadam: gram odkąd pamiętam. Tata mnie najpierw uczył na fortepianie, a potem już przyszła gitara... - poklepałem moje maleństwo. - No i śpiew. Obecnie chodzę na akademię... A dlaczego Ty "nigdy się nie nauczysz"? Leniuszek? - pytam unosząc brwi rozbawiony.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Słoń mi na ucho nadepną? No i jakoś czasu nigdy nie potrafiłam znaleźć. Dużo się u mnie zawsze działo - tłumaczę. - No i może trochę ten leń - dodaję już ciszej.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Pokiwałem głową.
- No tak, to są poważne argumenty... więc czym się interesujesz droga Judith? Mogę mówić Dith? Jud było by takie oklepane, a Dith brzmi fajnie.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Przygryzam wargę.
- Tak nikt nigdy na mnie nie mówił, skąd taki pomysł? - pytam rozbawiona. Kręcę głową. - Nieważne, możesz tak mówić, ładnie brzmi - dodaję. - Wszystkim i niczym. Ogólnie lubię spanie pod gołym niebem.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Pod gołym niebem? Mój przyjaciel uwielbia gwiazdy... znam kilka fajnych miejsc, gdzie można zrobić mały biwak... masz ochotę Dith?
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Ożywiam się.
- O tak, z chęcią. Gwiazdy i świeże powietrze! Tęsknię za tym - przyznaję i znów czuję dziwny przypływ nieśmiałości. Nie wiem czy powinnam się tak narzucać...
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Uśmiecham.
- To jak? Zainteresowana biawakowaniem z gościem, którego ledwie znasz...? - uśmiechnąłem się za szeroko. - Tak, kiepsko to brzmi... - drapię się po karku.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Czyli oboje już wyczerpaliśmy limit na rzeczy, które brzmią bardzo źle - mówię nieco zażenowana. - nie jesteś psycho-mordercą ukrywającym się w liceum? Jak nie to chyba nie zaszkodzi zaryzykować - mówię nagle onieśmielona. Uśmiecham się nerwowo.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Luzik, nie jestem i nie mam w planach rozlewu krwi... to jak? W przyszły weekend?
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Zdecydowanie jestem za - mówię z uśmiechem. - Już się nie mogę doczekać. Ktoś jeszcze z nami pójdzie, Kian?
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Pomyślałem chwilę.
- Jak chcesz możesz jeszcze kogoś zaprosić, bo ja nikogo nie zapraszam. Przejdziemy tam piechotą z plecakami, a kiedy dotrzemy będzie już wszystko gotowe - stwierdziłem.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Przez chwilę myślę.
- To może ja... Dam ci mój numer - mówię pytająco. Spinam się nieco. - Tak na wszelki - dodaję szybko. - Bo ja muszę się zbierać.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Pokiwałem głową. Wyciągnąłem jakąś kartkę nut i długopis aby zapisała numer.
- Masz, zadzwonię do Ciebie jeszcze by ustalić szczegóły - Powiedziałem.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Szybko zapisałam swój numer i podałam mu kartkę. Odgarnęłam niesforne kosmyki.
- Okej. To do zobaczenia - żegnam się.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
***
Idę przed siebie trzymając Abby na smyczy. Lubię chodzić na spacery, a zwłaszcza na takie gdzie mogę wszystko przemyśleć. Cisza i spokój. Nagle, przed sobą widzę Florence. Mam wrażenie, że zawsze widziałam ją gdzieś w szkole, ale strasznie rzadko rozmawiałyśmy.
- Cześć! - Mówię witając się z nią.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Podnoszę wzrok i wyjmuję słuchawkę.
- O, cześć, Lou. - Witam się. - Co tu robisz?
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Spaceruję z psem, myślę, żyję, zastanawiam się... nie no, po prostu ktoś musiał wyjść z nim, a że ja byłam w domu to to zrobiłam. - Śmieję się cicho. - A ty?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Wzruszam lekko ramionami.
- Wracam od Kita. Dżentelmen stwierdził, że nie chce mu się mnie odprowadzić i poszedł spać. - Prycham rozbawiona.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Cóż, nie wiem czy cię zmartwię, ale tacy są faceci. Niewszyscy, ale... większość. - Mówię kręcąc głową.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- On na pewno. - Wzruszam ramionami. - Ale przy innej dziewczynie by się tak nie zachował. Choć kto go tam wie. On jest jebnięty. - Śmieję się, po czym wzdycham. - Nawet nie mów nic o facetach, proszę cię.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline