Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Ja kilka miesięcy. I raczej nie zapowiada się, żebym go zobaczyła szybciej. - Milknę na chwilę.
Zimny wiatr zawiewa, a ja drżę z zimna.
- Nie będę ci mówić, co masz robić, ale... może warto spróbować, co? - Uśmiecham się lekko, podnosząc się z miejsca. - Powinnam już iść. Zaczyna robić się zimno.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
Również wstaję i już mam się pożegnać i odejść, gdy sobie o czymś przypominam.
- Nie znasz może jakiegoś w miarę taniego hotelu? - Marszczę lekko brwi, gdy wiatr uderza mi w twarz. - Trochę nie przemyślałem przyjazdu tutaj. Nie wiem, czy zatrzymam się na dłużej, to wszystko zależy od... - zacinam się i przewracam oczami.
Tak, cholera, Jake. Zachowujesz się jak dzieciak.
People will never undersand the guilt I feel when I hurt someone I truly love.
Offline
Kiwam głową.
- ...Lii. - Kończę za niego domyślnie. - W jednej z kamienic w centrum jest mały hotel prowadzony przez moją koleżankę. - Wyciągam z kieszeni kartkę. Proszę go o długopis i zapisuję adres. - Proszę. Możesz powołać się na mnie. - Oddaję mu kartkę razem z długopisem. - W razie problemów, zawsze znajdziesz mnie w okolicy. Wiem, jak nowym trudno odnaleźć się w Insolitam. - Uśmiecham się. - No i mam nadzieję, że z nią wszystko pójdzie dobrze.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Ta - mruczę.
Znowu ta nadzieja.
Kiwam głową.
- Dzięki za pomoc, Arya - rzucam.
People will never undersand the guilt I feel when I hurt someone I truly love.
Offline
Śmieję się lekko.
- Nie ma za co. Powodzenia! - Mówię na odchodnym i idę do domu.
Pewnie byłabym na tyle głupia, że gdybym musiała, czekałabym całą wieczność.
Offline
- Będzie mi potrzebne. - Przewracam oczami.
Chowam kartkę do kieszeni i wracam w stronę samochodu.
People will never undersand the guilt I feel when I hurt someone I truly love.
Offline
Naciągnęłam rękawy swetra na dłonie, gdy wchodziłam na plażę. Zamrugałam kilka razy. Czy on tam siedział?
Od balu rzadko kiedy widywałam się z Noelem. Czułam się strasznie dziwnie. Z jednej strony się pocałowaliśmy, a z drugiej... Sama nie wiedziałam. Może to faktycznie nie miało dla niego żadnego znaczenia?
Z wahaniem podeszłam do niego i usiadłam obok na piasku.
- No cześć - rzuciłam, patrząc na wodę.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Podniosłem wzrok, gdy usłyszałem głos. Zmarszczyłem brwi.
- Re? Co tutaj robisz?
Baxter gdy tylko wyczuł "ofiarę", podbiegł i prawie że zaczął lizać ją po twarzy.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Zaskoczył mnie wyraz jego twarzy.
- Nie wyglądasz najlepiej, Noel... - zaczęłam zmartwiona.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Oparłem policzek o swoją rękę, którą opierałem o kolana.
- Co byś zrobiła, gdyby twoja biologiczna matka nagle się pojawiła w twoim życiu i powiedziała, że strasznie żałuje, że cię porzuciła?
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Zamrugałam szybko.
- Jaja sobie ze mnie robisz... - powiedziałam zszokowana.
Zastnowiłam się chwilę.
- To dlatego nie dodajesz już filmików? Nie ma z tobą żadnego kontaktu... - Zawahałam się. - Martwiłam się o ciebie.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Poczułem, że moje policzki zrobiły się trochę cieplejsze. No tak... powinienem był powiedzieć... cokolwiek. Nie sądziłem, że to będzie miało dla niej znaczenie.
- Przepraszam - powiedziałem, odwracając wzrok. - Nie pomyślałem o tym, żeby ci powiedzieć. Nie sądziłem, że w ogóle będzie ci na tym zależało... - Przygryzłem wargę i oparłem czoło o kolana, chowając twarz.
Jesteś żałosny, Noel. Ty naprawdę nie masz mózgu. Chowasz się jak ostatni dzieciak i nie utrzymujesz kontaktu.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- A co sobie myślałeś? Że pocałowałam cię dla żartu?
Poczułam się trochę urażona. Skrzyżowałam ręce na piersiach i patrzyłam na morze.
- Musiałeś mieć o mnie bardzo dobre zdanie.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Podniosłem głowę, w końcu na nią patrząc.
- Nie. Miałem o tobie dobre zdanie. Bardzo dobre. Nie ironicznie dobre, tylko dobre... - zacząłem się tłumaczyć, co nie miało sensu, ale i tak to robiłem. - Znaczy jesteś świetną dziewczyną, nie sądziłem, że naprawdę zwróciłabyś na mnie uwagę.
Zmarszczyłem brwi. Po co ja to wszystko mówiłem?
- W każdym razie przepraszam. Znowu. Lily Ann pojawiła się tak znikąd, kompletnie z dupy. - Wzruszyłem ramionami, choć dłonie mi drżały. - Nie miałem pojęcia, co robić. Nie chciałem cię mieszać w to wszystko, bo sama masz swoje sprawy.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Uśmiechnęłam się lekko i przewróciłam oczami.
- O, no, to straszne. Miałabym się zajmować sprawami chłopaka, na którym mi zależy. Doprawdy tragedia - westchnęłam. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na jego drżące dłonie. Rozłożyłam lekko ręce i kiwnęłam dłońmi. - No chodź, Lawrence.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Zmarszczyłem lekko brwi.
- Co? - Zapytałem jak ostatni kretyn, nadal będąc nieco gdzie indziej myślami.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Pokręciłam głową.
- Trochę ci minie, zanim się ogarniesz, prawda? - Westchnęłam po raz kolejny. Sama ostatecznie się zbliżyłam i przytuliłam go. - O to chodziło, Noel.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Nieco mnie to zaskoczyło, choć nie do końca. Trzymała mnie mocno, jakby bała się, że będę próbował się wyrwać. To byłaby głupota.
Odwzajemniłem uścisk, a po chwili rozprostowałem nogi i posadziłem ją na moich kolanach.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
To było naprawdę dziwne uczucie, ale z rodzaju tych bardzo pozytywnie dziwnych.
Noel cały się trząsł, jakby przez długi czas starał się opanowywać emocje. Przeczesałam mu włosy palcami i pocałowałam go w czoło. Tak po prostu, spontanicznie. Nie wiedziałam, jak na to zareaguje, ale miałam wrażenie, że potrzebował po prostu bliskości.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Przytuliłem ją mocniej, gdy pocałowała mnie w czoło.
Czułem łzy cieknące po moich policzkach i prawdopodobnie zostawiające plamy na jej bluzce. Wszystko było takie pokręcone, nagle odwracało się do góry nogami i tylko ona jakoś była stale w tym miejscu, choć odsunąłem ją od siebie, gdy zaczęło być gorzej.
I to chyba był mój błąd, bo tak naprawdę Florence Duchannes była chyba jedyną osobą, która potrafiła trzymać mnie przy zdrowych zmysłach.
Podniosłem głowę z jej ramienia. Złapałem jej podbródek jedną dłonią i z lekkim zawahaniem, po raz pierwszy od balu ją pocałowałem.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Zanim mnie pocałował, zobaczyłam jego łzy. Musiał być naprawdę w fatalnym stanie.
Odwzajemniłam jego pocałunek, czując się jeszcze lepiej, niż na balu. Nie było tylu ludzi, nie było celu zirytowania jego kuzyna. Po prostu... byliśmy tutaj tylko my i mogliśmy się skupić tylko na sobie.
Po dłuższej chwili odsunęliśmy nasze usta od siebie. Noel chciał wstać, ale przytrzymałam go.
- Zostańmy jeszcze chwilkę, co? - Poprosiłam.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Uśmiechnąłem się słabo, choć na twarzy nadal miałem łzy. Zanurzyłem palce w jej włosy i pocałowałem ją w policzek.
- Może to i lepiej. - Przytuliłem ją na nowo.
Chyba właśnie tego potrzebowałem.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Ruszyłem trochę głębiej w stronę plaży. Poprawiłem pasek od pokrowca na gitarę. Pogoda była genialna! Chciałem w końcu wyrwać się z domu. No nie mogłem tam dłużej siedzieć.
W pewnym momencie z ręki wypadł mi telefon, więc odwróciłem się, by się po niego schylić i... ciuchy. A dokładniej chowające się ciuchy bez ciała.
Roześmiałem się.
- TESSAAA. NIE MASZ STROJU VIOLET Z INIEMAMOCNYCH I NAPRAWDĘ CIĘ WIDZĘ! - Zawołałem za nią.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Nie śledziłam go, ja po prostu... Zauważyłam go jak szedł plażą... Ale on mnie nie zauważył, a ja... chciałam podejść, ale... On szybko szedł? Za szybko...?
Wetknęłam ciężko, chcąc wtopić się w skałę, za którą się schowałam z nadzieją, że jednak zrezygnuje. Twarz mi płonęła ze wstydu, ale - jak sam Chris zauważył - nie było mnie widać, więc wiedziałam o tym tylko i wyłącznie ja sama.
O mój Boże, wychodzę na jakiegoś psychopatę. Łażę za nim zamiast podejść i pogadać. Ale jak pogadać normalnie z kimś takim jak Chris...? Jak ja w ogóle miałam gadać z chłopakiem. Od tego była Judith, od gadania i od brania na siebie całej uwagi. Ja znikałam.
Skuliłam się, kompletnie odpływając w zamyśleniu.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Podszedłem w jej stronę gdy się ociągała. Uśmiechnąłem się i zdecydowałem, że przytulę ją na powitanie.
- Cześć, Tessa - powiedziałem jej do ucha i odsunąłem się. - Idziesz w jakieś konkretne miejsce? Idę sobie pograć i chwilę posiedzieć na plaży. Masz może ochotę? - Uniosłem brwi. - Mam czipsy. I colę. Same niezdrowe żarcie. Propozycja nie do odrzucenia!
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline