Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 9 10 11
O nie, jednak byłam widoczna. I stałam jak głupia z wypiekami na twarzy i cała spięta.
- Siedziałam... I rysowałam - przyznałam się, ledwo wyduszając z siebie słowa. Zacisnęłam palce na szkicowniku, który trzymałam ukryty za sobą, jak najcenniejszy skarb. Bo własnie tym dla mnie był. Skarbem.
Dalej wbijałam się plecami w skałę za mną, przez co zeszyt wbijał się w moje plecy. Ale to w sumie dobrze, przynajmniej wiedziałam, że on tam jest.
- Z chęcią - dodałam szybko, orientując się, że pozostawiłam jego pytanie bez odpowiedzi i tym samym spinając się jeszcze bardziej.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
- Okay - wyszczerzyłem się i ruszyłem do przodu.
Tessa jeszcze chwilę stała w miejscu, więc wróciłem się do niej.
- No Teeeess. Umówmy się co do jednego, okay? - Westchnąłem. - Ja, Christopher Martin Lawler, wcale nie Chris Martin z Coldplaya, uroczyście przysięgam, że nie gryzę i że nie zrobię ci krzywdy. Wlicza się w to wyśmianie i wrzucenie do wo... nie, to ostatnie się nie wlicza - zachichotałem. Uśmiechnąłem się już normalnie. - No chodź. Ufasz mi?
Wyciągnąłem w jej stronę rękę.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Otworzyłam szeroko oczy wbijając wzrok w wyciągniętą dłoń. Jego dłoń. Dłoń Chrisa... Uwolniłam wargę spomiędzy zębów gdy poczułam lekkie ukucie bólu. O czym ja myślałam? Tess, weź się w garść dziewczyno! - usłyszałam głos siostry, który był taki podobny do mojego, że często brałam go za swoje sumienie.
Z trudem nabrałam powietrza, puściłam prawą dłonią zeszyt, mocno zaciskając palce lewej na twardej okładce i złapałam chłopaka za rękę.
Mhm, chyba powinnam zrobić wydech.
- Chyba tak - odparłam, w końcu wypuszczając powietrze z płuc.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Dobra, to idziemy. Znam fajne miejsce.
Pociągnąłem ją delikatnie dalej. Słońce przyjemnie świeciło w twarz.
- Jejku, bardzo bym chciał zobaczyć więcej twoich rysunków - powiedziałem z entuzjazmem. - No to jest świetna sprawa! U mnie wszyscy tylko są powiązani z muzyką. Znaczy to jest super, rodzice nauczyli mnie grać na kilku instrumentach i w ogóle uwielbiam, KOCHAM śpiewać. Ale... jeszcze chyba nie poznałam kogoś kto maluje tak ładnie, jak ty - wyszczerzyłem się. - Poważnie. I jeszcze masz tę zarąbistą moc, która ożywia te rysunki!
Nie potrafiłem powstrzymać tego wszechobecnego entuzjazmu. No normalnie laska, która ożywiała obrazy! Tessa była niesamowita.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Kolejna fala gorąca uderzyła w moją twarz. W dodatku rumieńce nie były spowodowane słońcem i panującą temperaturą...
- Nie tak głośno - szepnęłam z lekka wystraszona i rozejrzałam się dookoła.
Zacisnęłam palce na jego dłoni bojąc się że stracę równowagę. Nogi miałam jak z waty i co chwila potykałam się o górki piasku, próbując nadążyć za rozemocjonowanym chłopakiem. Ale nic nie mówiłam, bo niesamowicie było patrzeć na niego z tak bliska.
- To t-tylko rysunki - wydusiłam z siebie, totalnie zawstydzona jego pochwałami z tak błahego powodu jak kilka kresek na kartce papieru i zdolność, która nie zależała ode mnie, a jedynie od moich genów. - N-nic takiego... - dodałam, chcąc powiedzieć coś więcej.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 9 10 11