Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Jęczę cicho.
- To nie jest film do shippowania! - Protestuję rozbawiona.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Kątem oka na nią zerkam.
- Wszystkie. Uwierz mi, WSZYSTKIE filmy są do shippowania! - Wykłócam się.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- No... tym razem zgodzę się z Noelem. Ostatnio byłam na filmie, gdzie Małpa i jakiś owad się nienawidzili, a potem okazało się, że nie dość, że byli razem to byli też małżeństwem przemienionym przez ojca Małpy. (tak, byłam na tym w kinie w piątek z klasą :') ) A ja shippuję... Pen i Joela! Chociaż nie mam pojęcia kto kogo zostawił we friendzonie. - Krzywię się.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Obaj - mówię, gdy orientuję się, że Florence powiedziała to w tym samym czasie. Śmieję się krótko. - A ja shippuję Kaspara z deską od podłogi. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Szczerze, nie mam pojęcia z kim on kręci czy z Grace, czy z Wandą. Ale pewnie skończy martwy. Znaczy... jak każdy. A co sądzicie o siostrach Boucher? - marszczę brwi.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Proszę cię... nie każ mi o nich mówić. - Przewracam oczami. - A przynajmniej o Halley.
Nie żebym kiedyś nie była taka sama.
- Rzadko kiedy spotyka się takie pustaki. A jeśli chodzi o Victorię... Chyba jest okay. Dziwne, że trzymali ją w zamknięciu. Przecież nie jest jakimś szpetnym i powalonym człowiekiem.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Kiwam lekko głową, choć myślami jestem zupełnie gdzie indziej.
Mam nadzieję, że Lou się polepszył nastrój. Pierwsze upicie i jeszcze ta akcja z Kianem... Pierwsze zakochania są najgorsze. A raczej pierwsze friendzony. Uśmiecham się pod nosem, sam do siebie. Ja tam mam lata praktyki.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Ale teraz jak wyszła z ukrycia ma okazję do nadrobienia wszystkich rzeczy, których jej zabraniali. Myślałam, że może będzie coś między nią, a Joelem, ale przeszło mi jak zobaczyłam go z Pen. Niektóre friendzony bywają naprawdę załamujące. - Stwierdzam odkładając kubek na bok.
Ostatnio edytowany przez Louisa Steward (2016-12-17 23:30:53)
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Uśmiecham się pod nosem.
- Dobra - staram się zmienić temat. - Obejrzyjmy coś niefriendzonowego, co wy na to?
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Znasz jakiś film niefriendzonowy? - pytam z rozbawieniem.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Kiwam lekko głową.
- Możliwe, że coś znajdę. - Pocieram dłonie o siebie. - Ale to w moim domu. Jeśli chcecie. Bo ja zamarzam.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Spoglądam na zachód słońca.
- W sumie... czemu nie? Tylko najpierw muszę pozbierać koc. Możecie już iść, za chwilę was dogonię. - Mówię z przebiegłym uśmiechem.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Podnoszę głowę.
- Ja... też mam iść? - Pytam nieco niedowierzając.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Jasne - mówię z uśmiechem, wzruszając ramionami. - Mój dom nie jest na tyle ciasny, że nie zmieści się jeszcze jedna osoba.
Dziewczyna wstaje i idziemy do domu.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Późnym wieczorem wracam od Barb. Decyduję się na przejście plażą. Z dwojga złego, może tutaj nie będzie ludzi. Jedną słuchawkę z piosenką U2 wyciągam z ucha, żeby słyszeć, co się dookoła dzieje. Zdejmuję buty i ruszam spokojnym, ale szybkim krokiem przez piasek.
W pewnym momencie czuję, że zahaczam o coś łydką. Syczę cicho, na widok małej, lekko krwawiącej rany.
- Cholera - mruczę.
No nic. To nic takiego. Nie mogę się zatrzymywać na dłużej.
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline
Podnoszę głowę do góry, gdy wyczuwam woń, rozchodzącą się w powietrzu.Oblizuję się po czym czołgając po piasku, podążam za moim obiadem. Chłopak, którego wczoraj załapałem, gdzieś mi uciekł. Muszę go znaleźć. Bo mam ovhote na jego tłuściutkie ciałko.
Offline
Zamieram, gdy słyszę odgłos. Nie wiem, dlaczego mam wrażenie, że nie jestem tu sama. Wyciągam słuchawkę z ucha.
- Pokaż się, w tej chwili! - Mówię, starając się powstrzymać drżenie głosu.
A mogłam poprosić Barb, żeby mnie podwiozła!
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline
Pokazać się? Z przyjemnością.
Staje wyprostowany tuż za dziewczyną i jedyne co mnie ukazuje to cień, padający z przodu przez Księżyc.
Offline
O Boże. Co to jest?!
Cofam się o kilka kroków i wyjmuję zza paska pistolet, celując w stronę bestii. Strzelam, ale nic to nie daje. Cholera. Cholera. Cholera! Przecież to cholerstwo mnie zje!
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline
Otwieram szeroko paszczę i ukazuję rowniutkie zęby, ktore zaraz rozerwą ja na strzępy.
Ryczę, powoli się zbliżając do mej ofiary.
Offline
Ignoruję buty, które upuściłam na ziemię, gdy sięgałam po broń. To idealny moment na ucieczkę. Odwracam się i zaczynam biec.
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline
Wydaje odgłos bliski rechotowi. Wszyscy myślą, że mogą mi uciec. A tak naprawdę się mylą. Gdybym chciał mógł bym każdego zabić w ułamku sekundy. Ale wtedy nie ma zabawy...
Upadam na ręce i zaczynam biec na czworaka w ciemnościach.
Offline
Co to ma być?! Wszystkiego bym się spodziewała po Insolitam, ale na pewno NIE TEGO. Nagle zaczynam tęsknić za Hawkins.
Nie przestając biec oddaję jeszcze kilka strzałów. Jeden trafia go w... ramię? Cokolwiek to jest. Potwór ryczy, ale niewiele chyba mu to zrobiło.
Mogłabyś użyć mocy.
Nie. Nie, to zły pomysł.
Nagle fala wody uderza w potwora. Nie! Mówiłam, że nie! Nie będę w stanie tego kontrolować!
Nic go nie powstrzymuje. Umrę na tej cholernej plaży?!
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline
Stoję wpatrzony w bezkresne morze, kiedy nagle ktoś wpada w moje plecy. Odwracam się i zamierzam.
- Ava? - pytam, lecz dziewczyna jest zbyt rozkojarzona. - Ava?! Spojrz na mnie, co się dzieje?
Offline
Cholera! Jeszcze brakuje tego, żeby to coś wpadło na Deana. Staram się skupić na nim wzrok, ale ciągle odwracam się za siebie.
- Jakiś... potwór. Nie mam pojęcia. Nie ma twarzy. Nie wiem co to. Musimy uciekać - wyrzucam z siebie.
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline