Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
- A potrzebuję na to jakichkolwiek dowodów, Matthew? - Wyrzucam z siebie, starając się ukryć to ukłucie w sercu, które odczułam przy jego ostatnich słowach.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Łup, łup, łup.
To moja wina.
Nie mogę już tego wytrzymać. Zaciskam dłonie na uszach. Co tutaj się dzieje? Nie mam pojęcia, jak to możliwe, że coś takiego wydarza się w moim domu.
Nie dam rady.
Wstaję z miejsca i otwieram okno. Przenoszę nogi i zeskakuję na daszek pode mną, z którego potem skaczę na ziemię. Nie chcę nawet patrzeć do środka domu, dlatego omijam szklane drzwi i przeskakuję przez płot.
Muszę się stąd wydostać. Muszę kogoś znaleźć. Flo? Nie. Jej nie ma.
Nachodzi mnie pewna szalona myśl. To głupie. Ona się przerazi, gdy mnie zobaczy. Ale wiem, że w tym momencie jest jedyną osobą, którą chcę widzieć. I nawet Flo chyba by nie dała rady tak, jak ona.
Zaczynam biec.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Kręcę głową, zrezygnowany. Oczywiście. Oczywiście mi nie uwierzy na słowo. Bez słowa ruszam po schodach do góry, w stronę naszej sypialni. Zamaszystym ruchem otwieram drzwi i wchodzę do środka. Zaczynam przeszukiwać szafki, dopóki nie znajduję tego, czego szukam. Schodzę z powrotem na dół. Mara czeka na mnie z założonymi rękoma.
- Proszę bardzo. Twój dowód. Piosenki o Corrin. - Zrzucam na stolik 5 kartek, które rozsypują się na boki, bo są zbyt lekkie. Kartki są pożółkłe i stare. Dawno ich nie wyciągałem z pudełka. Jest nawet te nieszczęsne "Treat you better".
Mara patrzy na mnie zaciętym wzrokiem, jakby nie rozumiała, do czego zmierzam. Jakbym tylko się pogrążał. Zaciskam zęby i wyciągam sporą stertę kartek, od żółtawych, w kolorze tych z piosenkami o Corrin, aż do tych całkiem białych. Zrzucam je na stolik, a one uderzają o niego, robiąc lekki hałas i szeleszcząc po drodze.
- A tu masz piosenki o tobie - mówię chłodno, gdy udaje mi się przestać zaciskać usta. - Wystarczy ci taki dowód?
Zanim zdąży mi odpowiedzieć, zostawiam ją i wracam do sypialni, trzaskając drzwiami.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Patrzę zszokowana na stertę kartek na stoliku. Matt zostawia mnie samą w salonie, a ja siadam na kanapie. Sięgam po pierwszą kartkę i zaczynam czytać. Potem biorę kolejną i kolejną. Drżenie nie ustaje, a w moich oczach zaczynają zbierać się łzy.
Boże, co ja najlepszego zrobiłam? Oskarżałam Matta o coś, czego nie zrobił. Wpędziłam Chrisa w poczucie winy. Zdenerwowałam Melissę.
A to wszystko nie mając najmniejszego powodu.
Biorę kolejną kartkę, czując narastające poczucie winy.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
następny dzień
*************
Gdy się budzę, nie zastaję Mary obok siebie. Jej połowa łóżka jest pusta i zimna. W pierwszej chwili nie rozumiem, o co chodzi i dopiero po chwili przypominam sobie wydarzenia z wczoraj. Przełykam ślinę i przecieram oczy dłońmi.
To wszystko było takim jednym, wielkim nieporozumieniem...
Postanawiam jej poszukać. Wychodzę z sypialni i schodzę na dół. Nie muszę daleko iść. Kobieta śpi na kanapie, zwinięta w kłębek, z kartką na ramieniu, którą najwyraźniej wypuściła w trakcie snu. Moje teksty walają się dookoła, jakby faktycznie je czytała. To było głupie. Nie powinienem był tego robić. Nie powinienem był tracić nerwów.
Pochylam się nad nią i delikatnie podnoszę, zanosząc ją do pokoju. Kładę ją na łóżku i przykrywam kołdrą, po czym delikatnie muskam wargami jej czoło. Wracam na swoją połowę łóżka. Kładę się i przyglądam się jej, jak śpi.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Czuję dotyk na czole, ale przez pierwsze chwile nie mam siły otworzyć oczu. Dopiero po chwili udaje mi się to zrobić.
Zaskakuje mnie widok wpatrzonego we mnie Matta. Spodziewałam się obudzić w salonie. Znowu czuję to poczucie winy z wczoraj.
- Przepraszam - szepczę, patrząc w jego intensywnie niebieskie oczy.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- To nie twoja wina. Powinienem był ci to wcześniej pokazać - odpowiadam równie cicho, choć to zupełnie bez sensu, skoro i tak nikt by nas nie usłyszał.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Nie myślałam jasno. Tylko ją zobaczyłam i usłyszałam tę piosenkę i... - kontynuuję szept, jednak on mi przerywa.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Nie porównuj się do Corrin. To bez sensu. - Uśmiecham się lekko. - Kiedy zrozumiesz, że od ponad 20 lat chrzanię na nią i znaczy dla mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- Nie wiem. Zawsze... - Waham się chwilę. - Miałam przy niej jakiś kompleks niższości. - Marszczę śmiesznie nos. - Dla mnie to ty byłeś taką Corrin, a ona byłą Rickiem.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Uśmiecham się rozbawiony.
- Jeśli mam być wyznacznikiem przegrywu, to raczej ty byłaś Rickiem, a ona mną. - Śmieję się lekko. - Ale wiesz, nie czuję się jak przegryw.
Przyciągam ją do siebie.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Rozluźniam się w jego ramionach i sama go obejmuję. Wdycham jego zapach.
- Powinnam była się domyślić po naszym pierwszym spotkaniu, gdy wróciłam do Insolitam. - Śmieję się cicho.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- O tak. Pięć lat bez Mary Castle sprawiło, że mi odwaliło i pierwszego dnia po jej powrocie powstał Chris. - Przejeżdżam dłońmi po jej plecach. - Powinienem z nim porozmawiać.
Czuję, że kiwa głową.
- Na razie śpij. To była trudna noc - szepczę.
Po chwili jej oddech się uspokaja. Zamykam oczy i również zasypiam.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Zamykam za sobą drzwi i zdejmuję buty i skórzaną kurtkę.
Nareszcie w domu. Całowanie córki kumpla jest tak niezręczne, że łeb boli. Siadam na kanapę i zamykam oczy.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Słyszę zamknięcie drzwi i zaczynam się trząść z hamowanych nerwów. Zaciskam dłoń na dłoni.
- Matt? - Wołam z sypialni, chcąc się upewnić, czy to on.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przechylam głowę w bok. Skąd się wzięła tutaj Mara? Nie ma jeszcze pracy.
- Tak - odkrzykuję. Wstaję z kanapy i idę w stronę sypialni. Otwieram drzwi i pukam w ścianę. - Puk. Puk. Co tu robisz, Mar?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Siedzę - mruczę, zerkając na niego. Matko, on zawsze był taki przystojny, czy mam przewidzenia?
Wstaję z łóżka i podchodzę do niego, obejmując go w pasie ramionami. Fak. Wymyśliłam sobie męża, który ma dwa metry wzrostu.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Dzięki za odpowiedź, Kapitan Oczywista. - Przyciągam ją bliżej i całuję w czubek głowy. Musiała już jakiś czas siedzieć w domu, skoro miała nieuczesane włosy.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Unoszę brew.
- Nie ma za co, Sierżancie Sarkazm. - Dźgam go palcem w bok. Niestety nie ma łaskotek. Punkt dla niego.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Oho. Również dźgam ją palcem w bok. Ona jednak w przeciwieństwie do mnie, odskakuje.
- W rzeczy samej, Towarzyszko Riposta - odpowiadam i zaczynam ją łaskotać.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Nie! Przestań! Koniec! - Piszczę, starając się złapać oddech. Przewracam się na łóżko, a wtedy on mnie zostawia. Przez dłuższy czas patrzę mu w oczy. Nachyla się nade mną i całuje mnie przeciągle w usta. - Całkiem nieźle, Mądralo - mruczę.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
- Spróbowałabyś powiedzieć inaczej, Złośnico.
Kładę się obok niej i podciągam ją na siebie, całując ją po raz kolejny.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Przez dłuższą chwilę pozostaję w jego ramionach, ignorując wszystko dookoła i skupiając się tylko na jego ustach.
Gdy przypominam sobie, że miałam mu coś do powiedzenia.
Dotykam jego ust koniuszkami palców.
- Matt, muszę ci coś powiedzieć - mówię poważnie.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Marszczę lekko brwi. Zanim zabierze palce z moich ust, łapię je i całuję. Potem podciągam się do góry i siadam razem z nią na kolanach.
- O co chodzi, M.? - Pytam, zastanawiając się, czy powinienem się martwić, czy nie trzeba.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Drapię się po głowie.
- Musiałam jeszcze sprawdzić... - Mamroczę. - Ale poszłam do koleżanki ze szpitala i jestem już pewna.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna