Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Marszczę lekko brwi.
- Musicie ją częściej zabierać na dwór. Bo aktualnie żyje jak księżniczka w wieży ze smokiem Jonathanem, który jej pilnuje. - Śmieję się. - Możemy tutaj zostać kilka dni. Wprawdzie mieliśmy spać w domu Mary, ale zawsze można to zmienić. Wtedy z nią powychodzę.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Melissa pewnie była by zachwycona tym pomysłem - uśmiecham się. Zastanawiam się chwilę nad jego słowami. - "Jak księżniczka w wieży ze smokiem Jonathanem, który jej pilnuje"? - powtarzam pytająco i zaczynam się śmiać. - Nie wierzę, że to powiedziałeś, Matt - mówię próbując ukryć rozbawienie i kręcę głową.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Proszę cię, ciociu. - Śmieję się, patrząc jak Chris nieporadnie próbuje grać na gitarze, co frustruje moją siostrę. - Melly będzie miała z nim przerąbane. Wyobrażasz sobie, co będzie, jak przyprowadzi chłopaka?
Prostuję się i patrzę chłodnym wzrokiem na ciocię.
- Młody człowieku, wyczuwam, że jesteś zdenerwowany. Czyli masz się czym denerwować? A może coś ukrywasz? - Mówię, idealnie naśladując ton Jonathana.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Do tego momentu jeszcze trochę czasu, Matt ale dobrze, że o tym mówisz. Przygotuje go na takie ewentualności - wzdycham rozbawiona. Przenoszę spojrzenie na dzieci i uśmiecham się ciepło. - On się o nią martwi i troszczy - mówię prawie bezgłośnie, bardziej do siebie niż do chłopaka. Wracam spojrzeniem do niego. - Każdy normalny rodzić w niektórych momentach jest nadopiekuńczy. Chyba nie masz mi za złe, że cię tak pilnowałam? Hm? - pytam żartem. - Przy Melissie jestem nieco spokojniejsza - przyznaję, zaciskając usta i próbując powściągnąć uśmiech.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Przewracam oczami.
- Żeby jeszcze cię nie zaskoczyła. - Uśmiecham się tajemniczo. - Nie zapominaj, przy kim się wychowywała.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Nie da się zapomnieć - przyznaję. - Muszę iść zrobić coś do jedzenia, zostaniecie na kolację? - pytam wstając.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Kiwam głową.
- Jasne. Jonathan przyjdzie? - Pytam.
Chris patrzy na mnie, na chwilę zapominając o gitarze.
- Dziadek? - Pyta.
Śmieję się, patrząc na zaskoczoną ciocię.
- Naprawdę nie potrafię mu niektórych rzeczy wybić z głowy. Na przykład to, że Johnny nie jest jego dziadkiem. - Wzruszam ramionami. - Choć pewnie o tym wie.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Hmm. Ma w oczach takie radosne iskierki - zauważam. - Jestem prawie pewna, że wie - śmieje się, przyglądając się jak Chris wraca do grania na gitarze. - Tak, chyba przyjdzie choć mówił, że może się trochę spóźnić.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Uśmiecham się krzywo.
- Norma - kwituję. - Choć i tak dobrze, że ma w planach przyjść.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Ma sporo pracy - bronie Jonathana. Podchodzę do drzwi. - Melissa tylko bez krzyków, dobrze? - dziewczynka kiwa jedynie głową zajęta opowiadaniem czegoś małemu Chrisowi. Wychodzimy z pokoju. W razie czego zostawiam otwarte drzwi.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Odruchowo pocieram bliznę na twarzy. Odwracam się, by ostatni raz zerknąć na Chrisa. To również odruch. Boję się, że kiedyś ktoś dopadnie i mnie. Albo co gorsza jego.
- Pomóc ci z kolacją? - Pytam cioci, wracając do rzeczywistości.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- Skoro masz ochotę - mówię i kiwam głową. Schodzimy do kuchni. - Z miłą chęcią... Choć w sumie nie wiem co zrobić. Może po prostu gofrów albo placki z bananem i jabłkami - zastanawiam się na głos zaglądając do szafki.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Uśmiecham się jak dziecko.
- Gofry. Definitywnie gofry - mówię i otwieram lodówkę, wyciągając z niej potrzebne rzeczy. - Przywiozłem nawet coś od siebie. - Śmieję się.
Podchodzę do mojej walizki i wyciągam z niej 5 kilogramowy słoik Nutelli, który stawiam na stole.
- Mel się spodoba. Kupiłem jak wyjechaliśmy do Włoch. Wiesz, wtedy co byłem na wakacjach. - Drapię się po karku. - Chciałem się też trochę rozeznać w tym, co tam zastanę, gdyby mnie przyjęli. I to mi się zdecydowanie podobało.
Cholera, ciastka się skończyły.
Offline
- O matko, to trzeba gdzieś schować bo jak ona się do tego dorwie to będzie po słoiku - śmieje się.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
JAKIŚ TAM CZAS, KIEDYŚ TAM /jest tak leniwa, że nie chce jej się pisać na dwa konta ale ma pomysł na pisanie/
- Czyli próbny koncert wyszedł dobrze? - dopytuję dziewczynkę, która rozemocjonowana opowiada o całej sytuacji.
- Tak! Było super. Nie mogę się doczekać, aż ty i tata przyjdziecie na ten prawdziwy. Będzie jeszcze fajniej! - mówi głośno, mieszając masę na babeczki owocowe. - Pani Emy mówi, że gram cudownie. Ona tak śmiesznie to mówi - śmieje się Melissa na co i ja się uśmiecham.
- Bo tak jest, kochanie. Grasz cudownie. Nawet ja tak nie umiem - mówię przekonująco i widzę jak uśmiech blondynki poszerza się jeszcze bardziej. Przez dłuższą chwilę po prostu się jej przyglądam w milczeniu. Mel jednak nie wytrzymuje długo.
- Mamo? - pyta przeciągle.
- Tak?
- Matt też przyjdzie? - dopytuje dziewczynka.
Nawet nie muszę się zastanawiać.
- Jasne, że przyjdzie. - Głaszczę ją po głowie. - On będzie pierwszy - śmieje się.
- A tata na pewno przyjdzie? - Melissa przestaje mieszać i próbuje się skupić na mnie ale ostatnio w ogóle jest jakaś taka... Rozkojarzona. Dotykam policzka dziewczynki i dopiero wtedy skupia się na mnie. Patrzy na mnie pytająco swoimi dużymi niebiesko-zielonymi oczami. - Bo... Tata ciągle jest zajęty. I się spóźnia. I czasem obieca mi zabawę ale jest zmęczony i się ze mną nie bawi - stwierdza, krzywiąc się.
Często zapominam jakie dzieci są spostrzegawcze. Zazwyczaj myślę sobie, że jest za mała aby zauważać i zapamiętywać różne rzeczy ale potem zaskakuje mnie bo jednak tak nie jest. Uśmiecham się ciepło i już chcę się odezwać ale uprzedza mnie Melissa.
- Wiem, wiem - powtarza nieco znudzonym głosem. - Tata mnie bardzo kocha, ja też go kocham i bardzo chciałam żeby przeszedł na pierwszy mój koncert! - mówi, a z każdym słowem jej twarz rozświetla się coraz bardziej. Kiedy mówi o muzyce zawsze jaśnieje. Cieszy mnie, że ma coś do czego może zawsze wracać.
Przytulam ją mocno.
- Mamo! - jęczy niezadowolona.
- Jaka ty jesteś mądra - stwierdzam odsuwając się od niej.
- Najmądrzasiejsza - mów ze śmiechem.
***
- Dobry wieczór - mówię odbierając telefon.
- Dobry wieczór . Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - stwierdza pytająco przyjemny głos w słuchawce należący do wychowawczyni Melissy ze szkoły muzycznej.
- Och, nie nie - potakuję, siadając na kanapie. - O co chodzi? - pytam, marszcząc lekko brwi.
Na chwilę zapada cisza w słuchawce. Potem słychać głośny szmer, a chwilę później głośno rozbrzmiewa melodia grana na skrzypcach. Parę głośnych kroków i chyba trzask drzwi. Skrzypce cichną.
- Niech mi pani wybaczy, że załatwiam to przez telefon ale kompletnie nie mam czasu aby się zebrać, a problem wydaje mi się poważny. - Zaniepokojona słucham słów wychowawczyni. Mruczę ciche "mhm" aby kontynuowała. - Nie mówiłam o tym wcześniej bo myślałam, że to przejściowy okres. Jak tylko Melissa do nas przyszła była bardzo zamknięta w sobie, a w szczególności na relacje z innymi dziećmi. Potem to minęło. Zaczęła nieco rozmawiać ale od dłuższego czasu przestała i teraz wręcz odizolowuje się od rówieśników i rówieśniczek.
- Ojej ale... - wzdycham nie wiedząc co powiedzieć.
- Zastanawiałam się tylko czy to może się wiązać z jakimiś problemami rodzinnymi? Bo to się stało dosłownie z dnia na dzień.
- Nie, nie mamy w domu żadnych problemów - zaprzeczam pospiesznie. Może zbyt szybko. - Melissa w domu zachowuje się normalnie - dodaję spokojniej.
- No cóż, czułam, że jest potrzebne aby poruszyć tą sprawę. Jeszcze raz przepraszam, że w taki, a nie inny sposób.
- Dobra, dziękuję. Dobranoc - mruczę do słuchawki i rozłączam się.
Chwilę później na salonu wpada zapłakana Melissa w piżamie.
- Maaaamo - mówi drżącym głosem i rzuca mi się w ramiona. Cała się trzęsie.
- Ćśśś - mruczę uspokajająco, gładząc ją po głowie. - Cichutko, maleńka.
Dziewczynka potrzebuje chwili na uspokojenie.
- Co się stało? Czemu nie śpisz?
- Wpadłam do wody, mamo... - mamrocze i znów wybucha płaczem.
- Zły sen? - domyślam się. Mała kiwa głową. - To tylko sen, słoneczko. No już... Spokojnie - mówię łagodnie, nie przestając gładzić jej po głowie. Dziewczynka zasypia w moich ramionach, a ja wpatruję się w nią jak zahipnotyzowana, zadając sobie w głowie jedno pytanie: Co się dzieje, Melissa?
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline